Polsce grozi stagflacja. Czy jest się czego bać?

Finanse Państwo Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (43)
Polsce grozi stagflacja. Czy jest się czego bać?

Po inflacji i ryzyku stopy procentowej przyszło nam przypomnieć sobie czym jest stagflacja. To niestety wyjątkowo paskudna choroba gospodarki. Jej objawy to rosnąca inflacja przy wyhamowaniu wzrostu gospodarki. Wysoką inflację już mamy, ale odbicie po covidowym lockdownie było tak duże, że wydawało się, że nadal będziemy się cieszyć wzrostem gospodarczym. Niestety, wojna w Ukrainie, sprawia, że coraz więcej osób ostrzega przed stagflacją.

Czym jest stagflacja?

Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że wszystkie prognozy gospodarcze, z jakimi można się ostatnio zetknąć są albo złe, albo bardzo złe. Dotyczy to nie tylko Polski, ale całego świata. Stagflacja to wzrost inflacji przy równoczesny spadku wzrostu gospodarczego. Mamy niespotykane wzrosty cen, zwłaszcza surowców i energii. Rosną też ceny żywności. Pojawiają się obawy, które nie dotyczą Polski czy może jej zabraknąć. Rwą się łańcuchy dostaw. Jest wielka niepewność i rośnie awersja inwestorów do ryzyka. To plus wspomniane już kolosalne wzrosty cen surowców i problemy z ich dostępnością sprawiają, że firmy wstrzymują się z inwestycjami. Dlatego ekonomiści, a ostatnio też politycy dostrzegają na horyzoncie stagflację.

„Przyglądając się sytuacji, jaka ma miejsce na świecie, wydaje się, że musimy brać pod uwagę chociażby stagflację związaną z obniżeniem inwestycyjnym w kraju, jak również w wyhamowaniem ekonomicznym. To są rzeczy naturalne, które dzieją się przy tego typu kryzysach gospodarczych” powiedziała w TVP Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju i technologii.

Jak już musi przyjść, to oby nie na długo

Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, Paweł Borys ma nadzieję, że jeśli już stagflacja nas dotknie, to nie zostanie z nami na długo. Szansę na to upatruje w znaczącym wzroście inwestycji publicznych, do którego powinno dojść w przyszłym roku. Pytanie czy rządowi uda się w końcu dogadać z UE i odblokować pieniądze z KPO. Bardzo, naprawdę bardzo ich potrzebujemy. Jeśli posłuchać ekspertów, to nastroje są mało optymistyczne.

„Hamowanie wzrostu PKB w Polsce w tym roku będzie jeszcze bardziej dotkliwe niż wcześniej zakładaliśmy. Innymi słowy, wzrost na początku roku był prawdopodobnie wyższy niż wcześniej szacowaliśmy (ok. 7 proc.). Ale dołek cyklu może plasować się w okolicy 1 proc. r/r. Prognoza wzrostu średniorocznego zostanie obniżona do 3,1 proc. Spodziewamy się wyraźnego wzrostu inflacji. Wyższe ceny paliw i opału oraz możliwe efekty drugiego rzędu nowej fali wzrostów cen surowców energetycznych przesuwają ścieżkę inflacji w 2022 r. w górę. Wojna rosyjskoukraińska pogłębi także wysoką już presję na ceny żywności. Jednakże, efekt ten nie będzie miał charakteru szybkiej, drastycznej podwyżki cen. „Rozciągnie się” na najbliższe miesiące. Koszty produkcji rolnej wzrosną także przez rosnące ceny gazu, które przełożą się na dalsze zwyżki cen nawozów azotowych” tak przewiduje bank Pekao.

Rozmiar stagflacji

Przed stagflacją ostrzegają też inne banki. Główny ekonomista banku PKO BP, Piotr Bujak, już w lutym przestrzegał, że wojna w Ukrainie może wywołać u nas szok stagflacyjny. Z kolei Marcin Kujawski, starszy ekonomista BNP Paribas w analizie dla stockwatch.pl mówił, że nie spodziewają się takiej stagflacji, że będzie 0 proc. wzrostu i wysoka inflacja. Ale spodziewają, że w pewnym momencie może to być 1 proc. plus i inflacja 10 proc. Czyli takiej półstagflacji.

Jeśli już nie da się tej stagflacji uniknąć, to oby nie była to nawet półstagflacja, ale taka mini. Bo, jak przestrzega prof. Leszek Balcerowicz to najgorsza z sytuacji gospodarczych, jaką można sobie wyobrazić. Na dodatek jak się już zdarzy, to bardzo trudno się jej pozbyć. Najczarniejsze scenariusze mówią, że może zostać z nami nawet na dekadę.