Obecnie używane specyfiki sprawiają, że kokaina i amfetamina wydają się kawą z mlekiem

Społeczeństwo Zdrowie Dołącz do dyskusji
Obecnie używane specyfiki sprawiają, że kokaina i amfetamina wydają się kawą z mlekiem

Postęp dotyczy wszystkich dziedzin życia i nie zawsze wychodzi nam na dobre. Zwłaszcza jeżeli chodzi o eksperymenty z chemią, które mogą doprowadzić do powstawania nowych, niebezpiecznych substancji odurzających. Przykładem takiego „eksperymentu” jest dopalacz Alfa. Według policyjnych statystyk jest to jedna z najchętniej obecnie wybieranych substancji psychoaktywnych.

Substancja popularnie zwana „alfą” występuje również pod nazwą α-PiHP, młodzież jednak mówi na nią „zombie” lub „flakka”. Jest to organiczny związek chemiczny, który od 2018 roku jest uznawany za dopalacz, a więc jego produkcja, czy też posiadanie są nielegalne. Niestety, substancja ta na dobre zawładnęła sercami (i niestety mózgami) osób eksperymentujących z używkami.

Alfa coraz większym problemem – wśród dorosłych i wśród młodzieży

Śledząc doniesienia medialne z ostatnich lat, można zauważyć, że coraz więcej mówi się o środku psychoaktywnym o nazwie „alfa”. Młodzież (i nie tylko młodzież) dostaje w wyniku zażycia tego środka napadów agresji, rozbiera się publicznie, czołga i uderza głową o betonowe schody w napadzie dzikiego szału… Tak, ta substancja zebrała już spore śmiertelne żniwo, chociaż patrząc na medialne doniesienia, odnosi się wrażenie, że są to jednostkowe przypadki. Nic bardziej mylnego. Zwyczajnie temat narkomanii nie sprzedaje się aż tak dobrze, jak kiedyś. Osoby uzależnione żyją na marginesie społeczeństwa (nie mówimy tutaj o „luksusowych” narkotykach, będących sposobem na rozluźnienie osób zamożnych, a o tanich działkach najpodlejszych substancji), a ich losem są zainteresowane co najwyżej rodziny. Po czasie nawet one odpuszczają, bo ileż można walić głową w mur?

Szary wiadukt, komuna osób uzależnionych – bezdomnych z wyboru

Kilka miesięcy temu miałam nieszczęście spotkać się właśnie z substancją zwaną alfa. Na szczęście problem nie dotyczył nikogo z mojej rodziny, uczestniczyłam jednak w poszukiwaniach chłopaka, który niestety wybrał ciemną stronę mocy. Wracałam w nocy do domu, otrzymałam telefon, że był widziany pod jednym z lokalnych wiaduktów – w miejscu znajdującym się niby niedaleko od ścisłego centrum miasta, jednak doskonale osłoniętym i ustronnym. Idealnym dla osób, które nie chcą być widziane, czyli właśnie dla wszelkiej maści osób uzależnionych.

To, co zobaczyłam na miejscu, było dla mnie szokiem. Alfa nie bez powodu nazywana jest „zombie”. Wystarczyło zobaczyć tępe spojrzenia osób, które znajdowały się w prowizorycznym obozowisku. Warunki były dobre – był to środek lata, noce były ciepłe, a w razie deszczu osłonę dawały drzewa i konstrukcja wiaduktu. Tam toczyło się więc życie, czy może raczej marna namiastka życia osób, które postanowiły sięgnąć po używki – oczywiście dominującym środkiem była tam alfa.

Alfa, czyli zombie – kto widział uzależnionych, wie skąd wzięło się to określenie

Na miejscu były osoby w różnym wieku. Od młodzieży (chociaż raczej już pełnoletniej) po osoby w co najmniej średnim wieku. Chociaż ciężko było to dokładnie oszacować, ponieważ twarze były wykrzywione w jakimś dziwnym grymasie (być może złości, być może jakiegoś szaleńczego widu) i zniszczone. Nie były jednak zniszczone trudnym życiem czy pracą. Były zniszczone substancjami, które te osoby z własnego wyboru sobie dostarczały.

Stan obozujących był różny. Zgadzało się jednak jedno – tępe spojrzenia i brak wrażliwości na jakiekolwiek bodźce. Nawet gdy na miejscu zjawiła się policja, nie wywołało to większego poruszenia. Człowiek w normalnym stanie, wiedząc, że ma coś na sumieniu, widząc podjeżdżający radiowóz, wpadłby w panikę. Tam jednak nie było widać nawet najmniejszego poruszenia – zupełnie nic. Życie toczyło się swoim torem, nikt nawet nie podniósł wzroku. Chociaż może to i lepiej, bo w tych nie do końca rejestrujących otaczający świat spojrzeniach czaiły się różne rzeczy – od bezbrzeżnego smutku, po czyste szaleństwo, które sprawiało, że po plecach przechodziły człowiekowi ciarki.

Policja bezsilna – karane jest posiadanie, a nie bycie pod wpływem

Po przyjeździe policji zaczęły się schody. Obozujący mężczyźni (nie dopatrzyłam się w tym gronie kobiet, co jednak nie znaczyło, że ich nie ma. Mogły być tak zniszczone, że w bezkształtnych ubraniach ciężko było odróżnić płeć, nie widziałam również wszystkich dokładnie) znajdowali się pod osłoną krzaków, tak więc policja zajęła się rodziną wzywającą pomoc i chłopakiem, który z uporem maniaka chciał zaprzepaścić swoje życie.

Chłopak odmawiał powrotu do domu (niestety, był pełnoletni, więc rodzicielska pacyfikacja odpadała), tak więc aby go ratować, wezwano służby. Nadzieja była jedna – zostanie zabrany „na dołek”, gdzie alfa przestanie na niego działać, po czym natychmiast skieruje się go na terapię uzależnień, do odpowiedniego ośrodka. Niestety, chłopak był już policji znany (wybrał życie bezdomnego i drobnego złodziejaszka), jednak policjanci od razu stwierdzili, że nie należy robić sobie wielkich nadziei.

Przeprowadzili rewizję jego rzeczy – sprawdzili również kieszenie, zagięcia skarpetek i różne ciekawe schowki (tak, normalny człowiek nie wpadłby na to, że w połowie tych miejsc można cokolwiek schować). Niestety, zgodnie z przewidywaniami funkcjonariuszy, nic przy sobie nie miał. Nie był również (na szczęście) agresywny. Nie stwarzał zagrożenia (chociaż tutaj bym polemizowała, gdyż głupotą sprawiał olbrzymie zagrożenie dla siebie). Nie było zatem podstaw do zatrzymania.

Policja zdaje sobie sprawę ze skali problemu, jednak nie zawsze ma odpowiednie narzędzia

Gdyby chłopak miał przy sobie chociaż niewielką „działkę”, sprawa byłaby prosta. Policja zatrzymałaby go i przynajmniej byłby w jakiś sposób zabezpieczony. Choć jednocześnie to rozwiązanie tymczasowe, ponieważ po kilku dniach takie osoby są wypuszczane, oczywiście sprawa trafia do sądu, ale czas do rozprawy umilają sobie, dalej oddając się ćpaniu, zresztą – pierwszy wyrok rzadko kiedy przewiduje bezwzględną karę pozbawienia wolności.

Funkcjonariusze w tej sytuacji naprawdę stanęli na wysokości zadania. Zostali na miejscu i przez godzinę starali się dyskutować i wytłumaczyć chłopakowi, że zmierza ku zagładzie (przy okazji dowiedziałam się, że proceder oddawania się młodych dziewczyn za działkę wcale nie jest taki rzadki, co mnie przeraziło). Szokująca była również reakcja jednego z obozujących nieopodal mężczyzn, który akurat przechodził.

Mężczyzna może około 50-letni, z pooraną twarzą i nieprzyjemnym grymasem. Podszedł do chłopaka i powiedział mu, żeby poszedł z rodziną, póki ta rodzina jeszcze o niego walczy. Było w tym coś niesamowicie ujmującego i zarazem przerażającego. Z późniejszych opowieści dowiedziałam się, że to „stary wyga”, mężczyzna znany w lokalnym półświatku, który ma w dodatku ugruntowaną pozycję wśród ludzi o co najmniej średniej reputacji. Fakt, że taka osoba, w dodatku będąca pod wpływem środków odurzających, jest w stanie wygłosić taką radę, jest niesamowita. Warto czasem posłuchać kogoś z większym życiowym doświadczeniem. Kogoś, kto nie potrafi zawrócić ze swojej drogi i jest na niej już tak długo, że jego najbliżsi się poddali. Przynajmniej tak odebrałam jego słowa.

Chłopak w końcu, po namowach wielu osób, dał się spakować do samochodu. Policja po raz kolejny zachowała się bardzo empatycznie, ponieważ wiedząc, że ktoś pod wpływem może nagle zmienić swoje zachowanie, eskortowała samochód aż pod sam dom. Na tym zakończyła się sprawa tamtego wieczoru, czy może raczej nocy, ale nie zakończyła się sprawa problemu z narkotykami. Chłopak wciąż walczy, ponieważ nałóg jest silny, zalicza powroty do problemu, jednak dla niego jeszcze jest nadzieja. Dla wielu innych jej nie ma.

Nowe substancje psychoaktywne są coraz większym zagrożeniem

Patrząc na to, co obecnie się dzieje, można „zatęsknić” za czasami, gdy „ćpało się” kokainę lub amfetaminę. Dlaczego? Ponieważ w przypadku tych narkotyków przynajmniej było wiadomo, co dana osoba zażyła, można było również przynajmniej w minimalnym stopniu przewidzieć skutki. Obecnie sytuacja znacznie się skomplikowała. Dopalacze również zdecydowanie bardziej wyniszczają organizm niż znane dawniej narkotyki.

Nie chodzi tutaj w żadnym razie o gloryfikację narkotyków. Wręcz przeciwnie – uzależnienia od środków psychoaktywnych są bardzo niebezpieczne i niesamowicie wyniszczające dla organizmu. Jednak obecnie można odnieść wrażenie, że młodzież za chwilę zacznie pić Domestos, pomieszany z Cif-em, doprawiony odrobiną pasty BHP… i to nic, że prawdopodobnie po pierwszym zażyciu z jelit zostanie im durszlak, grunt, żeby „dawało kopa”.

Nie jestem chemikiem ani lekarzem. Ale zaczęłam czytać. Alfa bardzo silnie uzależnia, zdarzają się sytuacje, że z uzależnieniem mamy styczność już po pierwszym użyciu. W dodatku bardzo szybko niszczy organy wewnętrzne – na pierwszy „strzał” idzie mózg i serce. Zgodnie ze słowami policjantów, osoby uzależnione od tej substancji, które nie otrzymają pomocy na czas (a ciężko jest udzielić pomocy komuś, kto jej nie chce), często nie przeżyją kolejnego roku. Te informacje są przerażające, ale niestety prawdziwe – alfa jest niezwykle silną substancją, więc niezwykle szybko zabija.

Co więcej, zażywając środki tego typu, nie można normalnie funkcjonować. O ile kokaina, czy amfetamina nie uzależniają tak szybko, nie czynią aż takiego spustoszenia w organizmie, ani nie wywołują aż tak silnej reakcji, to alfa działa ekspresowo i praktycznie od razu pojawiają się objawy takie jak: wycieńczenie organizmu, problemy ze snem, depresja, nadmierne pobudzenie, nerwowość. Później dochodzą również omamy słuchowe i wzrokowe, co sprawia, że osoby stają się niebezpieczne już nie tylko dla siebie, ale również dla otoczenia.

Skoro już znane dawniej narkotyki są złe, to co można powiedzieć o substancjach, które swoim działaniem deklasują je na każdym polu? W dodatku są tańsze i łatwiej dostępne. To prawdziwa zmora. Zmora rodziców, którzy nie boją się już, czy ich dziecko nie zapali papierosa w krzakach nad rzeką, tylko poważnie obawiają się, czy w akcie stadnej głupoty nie zażyje tej śmiercionośnej substancji.

Alfa to przede wszystkim wielki bezbrzeżny smutek

Co ciekawe, zawsze wydawało mi się, że w narkotyki, czy dopalacze idą ludzie nieszczęśliwi, którym substancje psychoaktywne pozwalają poczuć namiastkę szczęścia. W rzeczywistości jest jednak nieco inaczej. Alfa może i owszem – daje chwilowego „kopa” i pozwala poczuć się dobrze. Ale później człowiek czuje się fatalnie. Po kilku zażyciach już nawet dopalacz nie przynosi ulgi. Powoduje pogłębianie się poczucia wszechogarniającego nieszczęścia i beznadziejności. To przynajmniej wybrzmiewa ze słów (i czynów) osób uzależnionych.

Sytuacja, którą widziałam na własne oczy, pokazała mi, że ci ludzie są świadomi, że potrzebują pomocy (przynajmniej ci najbardziej zaprawieni w bojach). Nie wierzą jednak, że mogą ją otrzymać, uważają, że jest dla nich zbyt późno. Nie czują się dobrze ze swoim życiem. Wiedzą, że wiele stracili, nie mają jednak poczucia, że mogą zawrócić z tej drogi. I tak niestety działa uzależnienie. Osoba, która wpadła w ten cykl, czuje, że nie ma dla niej już wyjścia. Takie uczucie można porównać do przebywania na pustyni. Człowiek po wielu godzinach w ostrym słońcu nie wytrzyma i zwilży usta w wodzie, która jest zatruta, mimo że o tym wie. Nie może jednak wytrzymać, pragnienie jest zbyt silne. Rodziny często walczą. Czasem jednak się poddają – wyciągnięcie kogoś z nałogu jest niezwykle trudne.

Przerażające są również losy takich ludzi. Często nie są to osoby, które nie mają z czego żyć, czy które nie mają swojego miejsca na ziemi. Ludzie uzależnieni odchodzą z ciepłych i czystych domów czy mieszkań. Odcinają się od bliskich. Żyją w komunach, w towarzystwie robactwa. Nie dbają o higienę. Chodzą w obszarpanych ubraniach – te dobre również są walutą, za którą można kupić działkę. Trudnią się drobnymi kradzieżami. Często robią to względnie umiejętnie – długo nie trafiają na dołek. Czasem również zbierają stare kable, czy puszki po piwie, aby sprzedać później metal w skupie i mieć na kolejną działkę. Nie na bułkę, czy nowe buty. To można ukraść. Zresztą, jedzenie, czy ubrania nie są priorytetem. Priorytetem jest kolejna dawka substancji, która ostatecznie zabija swojego „żywiciela”.

Posiadanie jest karalne – bycie pod wpływem już nie

Największym problemem w tym wszystkim jest swojego rodzaju prawny pat. Karane jest posiadanie, a nie bycie pod wpływem. Dlaczego? Ponieważ teoretycznie można być pod wpływem substancji, którą zażyło się w innym kraju, a tam nie jest uznawana za nielegalną (przykładem może być sytuacja, gdy dana osoba jest pod wpływem THC, która marihuaną raczyła się w Holandii). Tak więc w innym kraju przestępstwa nie popełniła, bo miała prawo to zrobić. Z kolei wprowadzenie regulacji, że nie można przemieszczać się pomiędzy krajami, mając we krwi określoną substancję, zapewne zostałoby uznane za ograniczenie wolności przemieszczania się. Egzekwowanie tego prawa również byłoby problematyczne.

Problem dopalaczy jest naprawdę duży, a policja nie ma narzędzi, żeby działać. Narzędzi nie mają również rodziny. Niestety, obecnie wolność jest na tyle duża, że każdy ma prawo być idiotą (chociaż to moim zdaniem powinno być karane w pierwszej kolejności, jednak ciężko określić, kto miałby ocenić, czy zaszła przesłanka karalności). Nie można zmusić dorosłej osoby do podjęcia leczenia odwykowego, jeżeli tego nie chce. A szkoda. Być może, zamiast karać za posiadanie należałoby od razu (automatycznie) kierować na odpowiedni odwyk?

Można tutaj gdybać, jednak z pewnością system pomocy narkomanom jest niewydolny. Problem jest zbyt duży, żeby istniejące ośrodki odwykowe oraz przepełnione oddziały psychiatryczne w szpitalach miały szansę temu podołać i udzielić pomocy każdemu, kto tej pomocy potrzebuje.