Doradztwo zawodowe dla uczniów, a nawet przedszkolaków? Czemu nie – mówi rząd. Ale czy ma rację?

Codzienne Praca Rodzina Dołącz do dyskusji (133)
Doradztwo zawodowe dla uczniów, a nawet przedszkolaków? Czemu nie – mówi rząd. Ale czy ma rację?

Doradztwo zawodowe dla uczniów i przedszkolaków? Ministerstwo Edukacji uważa, że już w tak młodym wieku należy przygotowywać dzieci do przyszłej pracy. 

Doradztwo zawodowe dla uczniów ma na celu rozpoznawanie predyspozycji oraz pomoc w wyborze przyszłego zawodu. Jak wynika z uzasadnienia projektu rozporządzenia w tej sprawie:

Celem doradztwa zawodowego jest wspieranie dzieci, uczniów i słuchaczy w procesie podejmowania samodzielnych i odpowiedzialnych wyborów edukacyjnych i zawodowych opartych na znajomości i rozumieniu siebie, systemu edukacji oraz rynku pracy. W związku z tym doradztwo zawodowe wymaga szczególnego wsparcia, bowiem wpływa na dalsze decyzje edukacyjne i zawodowe uczniów. Ponadto wybór ścieżki edukacyjnej ma znaczący wpływ na funkcjonowanie absolwentów na rynku pracy i w społeczeństwie obywatelskim.

Doradztwo zawodowe dla uczniów i przedszkolaków- czy to ma sens?

Doradztwo takie ma być realizowane poprzez między innymi:

  • preorientację zawodową;
  • orientację zawodową;
  • zajęcia z zakresu doradztwa zawodowego;
  • zajęcia związane z wyborem kierunku kształcenia i zawodu realizowane zgodnie z przepisami rozporządzenia w sprawie zasad organizacji i udzielania pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach;
  • zajęcia z wychowawcą;
  • działania określone w wewnątrzszkolnym systemie doradztwa zawodowego, w tym:
    • indywidualne konsultacje z doradcą zawodowym,
    • indywidualne lub grupowe wizyty u pracodawców, w placówkach kształcenia ustawicznego, placówkach kształcenia praktycznego oraz ośrodkach dokształcania i doskonalenia zawodowego lub w szkołach prowadzących kształcenie zawodowe podczas wizyt zawodoznawczych mających na celu poznania przez uczniów środowiska pracy w wybranych zawodach.

Pewne wątpliwości co do sensu tak szeroko zakrojonych działań może budzić fakt, że zgodnie z dokumentem zatytułowanym „Ocena skutków regulacji” (obowiązkowym przy tego rodzaju projektach aktów prawnych) wskazano, że powyższe działania nie będą kosztowały budżetu państwa czy samorządu terytorialnego ani złotówki. Zresztą lektura zarówno projektu rozporządzenia, jak i towarzyszących im dokumentów budują wrażenie, że jedynym celem projektowanej regulacji jest oblig wydania rozporządzenia, co wynika z treści ustawy Prawo oświatowe. Dość powiedzieć, że autorzy projektu sami wskazują, że

Wejście w życie projektowanego rozporządzenia nie będzie miało wpływu na konkurencyjność gospodarki i przedsiębiorczość.

Można mieć zatem obawę, że zajęcia z dziećmi będą miały na celu jedynie pokazanie, że nad morzem buduje się statki, a na Śląsku wydobywa się węgiel, więc gdańszczanin może zostać stoczniowcem, a zabrzanin – górnikiem. Działający w szkołach doradcy zawodowi będą realizowali program określany przez dyrektorów szkół, który może (ale wcale nie musi) być corocznie aktualizowany.

W konsekwencji coś, co byłoby świetnym pomysłem na rozwój zawodowy już od najmłodszych lat, będzie po prostu kolejnymi zajęciami. Bez ocen i bez ujawniania ich przejścia na świadectwie szkolnym. Czyli coś jeszcze mniej istotnego, niż dress code w szkole. Ale czy taka zabawa w prawną fikcję wyjdzie komukolwiek na dobre?

Dzieciom na pewno nie.