E. Leclerc w Polsce bynajmniej potęgą nie jest. Ma raptem 43 sklepy i to najczęściej zlokalizowane gdzieś na uboczu w dużych miastach. Można pomyśleć, że firma stoi też z boku wojny handlowej pomiędzy kluczowymi sieciami hipermarketowymi i dyskontowymi. Czy to źle? Na pewno nie, jeśli się weźmie perspektywę klienta.
E. Leclerc w Polsce jest od bardzo wielu lat – marka działa u nas od 1995 r. Na dobrą sprawę nie każdy musi ją znać. Firma ma u nas 43 sklepy – to oczywiście mniej niż np. Biedronka, ale to nie jest do końca konkurent tej sieci. Bardziej firma konkuruje na przykład z Francuzami z Auchan. Ta sieć ma u nas natomiast aż 127 lokalizacji.
E. Leclerc w Polsce zajmuje dość dziwną pozycję. Niby jest obecny u nas od lat, niby się rozwija (niedawno ogłoszono rozbudowę magazynu koło Łodzi), ale jest jakiś… niewidoczny. Śledząc mapę punktów sieci zobaczymy, że zwykle są one gdzieś na obrzeżach miast. O ile konkurencja celuje zwykle w najbardziej ruchliwe punkty, to E. Leclerc jakby tych miejsc… unikał. Do tego nowe markety sieci pojawiają się naprawdę rzadko. Jakby Francuzi byli po prostu zadowoleni z tego, co mają – i nie chcieli zbytnio iść na noże z konkurencją.
W tej sieci możemy znaleźć sporo oryginalnych produktów, które są trudno dostępne gdzie indziej
E. Leclerc w Polsce. Zakupy to… przyjemność
Możemy tylko spekulować, co się za tym wszystkim kryje. Dużo się mówi, że polską branżę handlową czekają kolejne fuzję i przejęcia – bo sieci jest u nas ciągle bardzo dużo. Trudno natomiast stwierdzić, jaka przyszłość czeka francuską sieć.
Na razie zakupy w E. Leclerc to przyjemność. Za parkingi pod marketami zwykle płacić ciągle nie trzeba, zresztą nie ma tam tłumów samochodów. To samo tyczy się wnętrz sklepów – to nie jest market odwiedzany przez masy Polaków. Nigdy nie ma tam tyle osób, co w Biedronkach, nie ma gigantycznych kolejek do kas. Nie ma też tej atmosfery zakupowego napięcia, której zwykle towarzyszą głośnie komunikaty z głośników. Kolejny duży plus to tanie stacje benzynowe, które znajdują się przy 24 sklepach sieci.
Ceny może nie są bardzo niskie (to w końcu nie jest dyskont), za to asortyment jest spory – w niektórych punktach możemy liczyć na niedostępne szerzej zagraniczne marki.
Sporo jest też hipermarketowych rozwiązań – przestronne alejki, specjalne działy mięsne, duża oferta monopolowa… Słowem, E. Leclerc to propozycja dla kogoś, kto nie lubi chodzić do wielkich sklepów. I to paradoks, bo sklepy mają zwykle dużą powierzchnię. Ale to chyba główne podobieństwo, które łączy tą sieć z konkurencją. Minusem jest z kolei to, że zwykle trzeba pokonać trochę kilometrów, by dojechać do najbliższego E. Leclerca – no, chyba że się akurat mieszka np. w sercu warszawskiego Ursynowa.
Francuska sieć nie zmienia się tak szybko, jak Lidl czy Biedronka – można trochę przenieść się w czasie, i poczuć, jak wyglądały zakupy kilka ładnych lat temu. Nawet jak ktoś woli popularne dyskonty, zakupy w E. Leclerc to będzie naprawdę całkiem miła odmiana.