Były minister transportu usłyszał bardzo poważny zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą czerpiącą korzyści z korupcji. Nie przyznał się jednak do winy, podobnie jak inni zatrzymani w tej sprawie. Pytanie, jak służby zbierały informacje i czy przypadkiem nie pomógł im słynny system z Izraela – Pegasus.
Kłopoty byłego ministra i byłego szefa ukraińskiej agencji drogowej Ukrawtodor nie schodzą z czołówek serwisów, ale niezwykle ciekawy jest zwłaszcza jeden wątek sprawy. Otóż z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że zbierając dowody przeciw Nowakowi, polskie służby wykorzystały słynny izraelski system Pegasus.
Choć przecież żadna polska służba nigdy nie potwierdziła, że wykupiła ten system…
Pegasus z Izraela? Premier miał to wyjaśnić
Izraelski system Pegasus daje służbom gigantyczne możliwości inwigilacji. Pozwala między innymi „zajrzeć” do dowolnego telefonu i uzyskać dostęp do zdjęć, rozmów, wiadomości, maili czy nawet kont na portalach społecznościowych. To jednak nie wszystko. Pegasus pozwala też zdalnie uruchamiać i korzystać z mikrofonu, aparatu fotograficznego czy danych lokalizacyjnych.
Czy polskie służby mają dostęp do Pegasusa? We wrześniu 2019 roku ujawnili to informatycy z Kanady, a potem dziennikarze TVN sugerowali, że może chodzić o CBA.
CBA niby próbowało zaprzeczać, ale robiło to w dość dziwny sposób. Biuro podkreślało na przykład, że „nie zakupiło żadnego systemu masowej inwigilacji Polaków”. Z tym że izraelski system Pegasus wcale nie służy do masowej inwigilacji, lecz do inwigilacji pojedynczych osób.
Premier obiecywał, że sprawę Pegasusa wyjaśni. Ale jakoś do tej pory nie wyjaśnił.
Sprawa Nowaka każe zapytać, czy przypadkiem nie zaczęło się w Polsce inwigilowanie ludzi związanych z opozycją. Bo jakoś nie słychać, żeby media informowały o inwigilowaniu Pegasusem na przykład ministra Łukasza Szumowskiego. Choć jego rozmowy z rodziną czy niektórymi instruktorami narciarstwa mogłyby się okazać całkiem ciekawe. A kto wie, co by znalazły służby, gdyby podsłuchiwały rozmowy Jacka Sasina o przygotowywaniu korespondencyjnych wyborów prezydenckich.
Jakimś dziwnym trafem Pegasus miał być wykorzystany przeciw „złotemu dziecku Tuska”, które już nie ma żadnej większej władzy. No, chyba że ten system Pegasus w rękach CBA to jakaś głupia plotka, a premier zaraz to wszystko wyjaśni. Kłopot w tym, że to wyjaśnianie zajmuje mu już prawie rok.