Ojciec trójki dzieci – przy okazji następca brytyjskiego tronu – narzeka na… przeludnienie Ziemi

Gorące tematy Rodzina Dołącz do dyskusji (311)
Ojciec trójki dzieci – przy okazji następca brytyjskiego tronu – narzeka na… przeludnienie Ziemi

Książę William ostrzega, że przeludnienie naszej planety może wywrzeć na nią ogromny, niedobry wpływ. To ironiczne, że o przeludnieniu mówi ojciec dwójki, a wkrótce – trójki dzieci.

Jak informuje The Telegraph, książę William ostrzega, że szybko rosnąca populacja Ziemi może stanowić dla naszej planety ogromne zagrożenie. Jak precyzuje, zagrożenie to dotyczy środowiska naturalnego, co jest raczej bezpiecznym stwierdzeniem. Nietrudno bowiem obronić tezę, że im więcej ludzi jest do wykarmienia, tym bardziej zasoby naturalne są zużywane.

Książę William: ludzie powinni rodzić mniej dzieci (no chyba, że są moją żoną, to wtedy mogą)

Podobno najtrudniej jest trzymać się zasad, które samemu się wymyśliło. Na przykład Friedrich Nietzsche, twórca koncepcji nadczłowieka (Übermensch), w życiu prywatnym był klasycznym przykładem pantoflarza. To samo dotyczy księcia Williama. Trudno bowiem nie dostrzec hipokryzji w tym, że o przeludnieniu mówi człowiek, który właśnie spodziewa się trzeciego potomka. Tym bardziej dwuznacznie brzmi to w kontekście jego słów o populacji Afryki, która ma się podwoić do roku 2050.

Oczywiście nie oznacza to, że następca brytyjskiego tronu nie ma racji. Nie da się ukryć, że rosnąca liczba mieszkańców naszej planety to problem, z którym już teraz niektóre państwa – a niebawem wszystkie – muszą się zmierzyć. Doskonałym przykładem są Chiny, które już od lat uskuteczniają zasadę: jedna para = jedno dziecko. I to działa. Od 1999 roku populacja Chin zwiększyła się o 9,7%, podczas gdy sąsiednich Indii o ponad 22%. Współczynnik przyrostu naturalnego wygląda tak:

Population growth rate world 2011.svg
By BlankMap-World6,_compact.svg: Canuckguy et al. derivative work: Kisipila (talk) – BlankMap-World6,_compact.svg, Public Domain, Link

Rosnąca liczba mieszkańców w połączeniu ze zmianami klimatycznymi powoduje, że coraz częściej mówi się, że konflikty zbrojne będą inicjowane sporami o dostęp do wody. Niektórzy zresztą wysuwają tezę, że taki konflikt tak naprawdę właśnie ma miejsce: chodzi o wojnę w Syrii, którą poprzedziły lata susz i związane z tym niedobory żywności.

Przekaz ten jednak byłby bardziej wiarygodny, gdyby ograniczenie tempa wzrostu liczby ludności zacząć od siebie. Na chwilę obecną to bowiem wygląda tak, jakby przyszła głowa państwa brytyjskiego mówiła, że „OK, trzeba ograniczyć przyrost naturalny, ale niech to robią Afrykanie, a nie my”. Z drugiej strony, mniejszy przyrost naturalny oznacza starzenie się społeczeństwa, co wpędzi w tarapaty np. ZUS, któremu zabranie pieniędzy na wypłatę emerytur.