Ryszard Petru jest jak bohater hollywoodzkiego filmu. Prawie. Dlatego szczerze go podziwiam
Znacie taką historię z amerykańskich filmów. Chłopak nie miał nic, zakasał rękawy, pracował ciężko – i w końcu do czegoś doszedł. Z Ryszardem Petru jest trochę inaczej. Miał wszystko, wszystko stracił, ale nie traci nadziei i wciąż nie chce się poddać. W przeciwieństwie do Hollywoodu nie będzie tu happy endu, ale ja tam i tak go podziwiam.
Felieton / 03.12.2018