ecommerce Zakupy Zbrodnia i kara

Pirackie konsole 1000 gier zalewają polski Internet. Możemy je kupić dosłownie wszędzie

Rafał Chabasiński
31.05.2023
Pirackie konsole 1000 gier zalewają polski Internet. Możemy je kupić dosłownie wszędzie

W Internecie można kupić wszystko, jeśli się odpowiednio dobrze poszuka? W przypadku niektórych towarów o wątpliwej legalności nawet nie trzeba za dużo szukać. Pirackie konsole 1000 gier można w Polsce kupić właściwie wszędzie. Sprzedają je użytkownicy Allegro, handlują nimi nawet znane sklepy internetowe.

Zakup pirackiego oprogramowania w polskich sklepach internetowych jest trywialne. Wystarczy, że chodzi o gry retro

W ciągu ostatnich trzech dekad wiele się zmieniło na świecie. Tempo zmian jakby przyspiesza, a otaczająca nas rzeczywistość coraz częściej przestaje mieć sens. W tym tyglu jedno pozostaje niezmienne: pirackie konsole. Zapewne wiele osób wychowanych w latach ’80 i ’90 wciąż doskonale pamięta czasy, gdy słowo Pegasus kojarzyło się z rozrywką, a nie inwigilacją. Na różnego rodzaju podobnym sprzęcie można było grać w gry różnych producentów. Wszystko zmieniło się z wejściem w życie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych 1994 r. Złote czasy się skończyły, ale pirackie konsole cały czas znajdują się w obrocie.

Jeżeli ktoś myśli, że w 2023 r. nikt zdrowy na umyśle nie oferuje urządzeń pozwalających grać w pierwsze iteracje Pokemonów, Super Mario, Tekkena, czy innych gier Nintendo, Namco czy Segi. Okazuje się jednak, że rynek ten ma się znakomicie. Pirackie konsole 1000 gier w niemalże niezmienionej formie możemy znaleźć dosłownie wszędzie w polskim ecommerce.

Allegro aż pęka od ofert sprzedaży tego typu urządzeń. Oferują je także zwykłe sklepy internetowe, w tym także te należące do grona najbardziej znanych marek w Polsce. Co ciekawe, tego typu ofert jest stosunkowo mało na platformie OLX. Co najwyżej pojedyncze sztuki. Od sprzedaży tego typu urządzeń stronią też omnichannelowe sieci sklepów z elektroniką oraz sprzętem gospodarstwa domowego.

Pirackie konsole poznać stosunkowo łatwo. Chodzi o sprzęt, który ma już wgrane gry retro. Zazwyczaj chodzi właśnie o pakiet „tysiąca gier”. Najczęściej przypomina różnego rodzaju oryginalne konsole do gier, najczęściej produkowane przez firmę Nintendo. Niektóre mają kształt starych GameBoyów, inne przypominają bardziej współczesne Nintendo Switch. Są jednak wyposażone w bardziej współczesne funkcje spotykane w budżetowych smartfornach. Bardzo często sprzedawcy bez cienia krępacji reklamują swój sprzęt wizerunkiem postaci należących do Nintendo.

Jeżeli na konsoli mało znanego producenta znajdują się gry Nintendo, to prawie na pewno znalazły się tam nielegalnie

Niektórzy sprzedawcy czują się na tyle pewnie, że wymieniają w swojej ofercie konkretne gry. Nie bez powodu przytoczyłem wyżej konkretne tytuły. Wziąłem je wprost z tego typu ofert. Standardem w jest jednak unikanie takiej bezpośredniości. Najczęściej czytając opis towaru, dowiemy się, że urządzenie ma już wgrane „kultowe gry” różnego rodzaju gatunków. Zupełnym przypadkiem sprzedawca zapewnia o obsługiwaniu formatów przenośnych konsoli takich jak „Pegasus, Nintendo, SFC czy GameBoy”. Wymieniane są także formaty obsługiwanych plików.

Ktoś mógłby spytać: co to za problem? Z pewnością bardzo szybko padnie argument, że przecież gry z lat ’80 i ’90 to przecież abandonware, porzucone oprogramowanie, z którego może korzystać każdy. Problemów z tego typu rozumowaniem jest kilka. Przede wszystkim, przepisy prawa praktycznie żadnego państwa, wliczając w to Polskę i przepisy unijne, nie znają takiej instytucji.

Najbliższe pojęciu abandonware są dzieła osierocone. O nich możemy mówić jedynie wówczas, gdy nie wygasły autorskie prawa majątkowe, ale równocześnie nie ma możliwości dotarcia do właścicieli tych praw. Z taką sytuacją możemy mieć do czynienia wtedy, gdy producent gier zbankrutował, a prawa do danej gry nie zostały sprzedane. W takim przypadku również nie można tak po prostu wykorzystywać osieroconego oprogramowania do celów komercyjnych. Z takich utworów mogą bezpłatnie korzystać co najwyżej biblioteki, archiwa i prywatne zbiory.

Nie ma przy tym żadnych wątpliwości, że takie Nintendo ma się całkiem nieźle. Wspominam o tej konkretnej firmie dlatego, że stanowi swego rodzaju papierek lakmusowy legalności gier, które oferują pirackie konsole. Nintendo wręcz słynie ze skrajnie wrogiej polityki wobec wykorzystywania jej własności intelektualnej. Wliczają się w to wszelkiej maści emulatory, także zupełnie niekomercyjne, czy dostęp do gier retro, których firma nawet nie zamierza dalej sprzedawać. Boleśnie przekonała się o tym swego czasu firma, która udostępniała tzw. romy gier z GameBoya. Kosztowało ją to aż 46 milionów dolarów odszkodowania.

Sprzedajesz pirackie konsole? Prawdopodobnie popełniasz przestępstwo

Skala problemu wydaje się wręcz porażająca. To o tyle dziwne, że na przykład Allegro wprost zakazuje w swoim regulaminie sprzedaży tego typu towarów. Stosowny zapis znajdziemy na samym początku punktu 4.1 głównego regulaminu Allegro.

Sprzedający zobowiązują się do niewystawiania na Transakcji Towarów, którymi obrót narusza obowiązujące przepisy prawa (z uwzględnieniem przepisów każdego obcego prawa, które może mieć zastosowanie w danym przypadku) lub uprawnienia osób trzecich (w szczególności prawa autorskie i inne prawa własności intelektualnej) (…).

Sprzedając pirackie konsole, łamiemy nie tylko wewnętrzne regulacje portalu typu marketplace, ale także obowiązujące prawo. Mam tu na myśli przepisy karne znajdujące się w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. W takich przypadkach teoretycznie możemy zastosować art. 118¹ ust. 1 tej ustawy.

Kto wytwarza urządzenia lub ich komponenty przeznaczone do niedozwolonego usuwania lub obchodzenia skutecznych technicznych zabezpieczeń przed odtwarzaniem, przegrywaniem lub zwielokrotnianiem utworów lub przedmiotów praw pokrewnych albo dokonuje obrotu takimi urządzeniami lub ich komponentami, albo reklamuje je w celu sprzedaży lub najmu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3

Załóżmy jednak, że nie doszło do żadnego obchodzenia technicznych zabezpieczeń pierwotnych konsol albo że trudno je nazwać „skutecznymi” w rozumieniu prawa. W grę wchodzą oczywiście także przepisy dotyczące paserstwa. Mowa o art. 291 kodeksu karnego.

§ 1. Kto rzecz uzyskaną za pomocą czynu zabronionego nabywa lub pomaga do jej zbycia albo tę rzecz przyjmuje lub pomaga do jej ukrycia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Za „uzyskane za pomocą czynu zabronionego” możemy śmiało uznać programy komputerowe nielegalnie zainstalowane na pirackiej konsoli. Preinstalowanie pirackiego oprogramowania na teoretycznie legalnym urządzeniu także stanowi przejaw piractwa. Oprogramowanie konsolowe również zawiera się w pojęciu „cudzego programu komputerowego” z art. 278 kodeksu karnego.