Media od lat donoszą o coraz to nowych pomysłach naciągaczy, którzy pod pozorem darmowych badań wzroku, składu ciała, koncertu z udziałem znanych celebrytów, pielgrzymek, niemal darmowych wycieczek, etc., dokonują prezentacji (są one nieodzownym punktem programu) różnorakich produktów. Zwykle są to różnego rodzaju garnki, pościel z wełny egzotycznych zwierząt, robotów kuchennych, „sprzyjających zdrowiu” masażerów, materaców, poduszek, mat do kąpieli perełkowych z ozonem, etc.
O takich spotkaniach można się często dowiedzieć z ulotek wrzucanych do skrzynek pocztowych, wysyłanych poprzez pocztę, a także telefonicznie – za pomocą „infolinii”. Co ciekawe, najczęściej zaproszenia dostają osoby w podeszłym wieku, emeryci i renciści.
Prezentacji dokonuje zwykle osoba elokwentna, dobrze ubrana, niejednokrotnie w kitel, który ma sugerować, że mamy do czynienia z osobą z kręgu służby zdrowia. Często sugerują one, że mają wykształcenie medyczne, pracują jako rehabilitanci, doradcy, dietetycy, praktykują w znanych lub wyimaginowanych ośrodkach, których nazwy nawiązują do znanych osób i instytucji. Jest to sposób na „uwiarygodnienie się” prezentera. Zwykle padają nazwy uzdrowisk, klinik rehabilitacyjnych czy instytucji związanych z osobami takimi jak choćby dr. Religa. Nikt podczas prezentacji nie jest w stanie zweryfikować, czy to, co twierdzi prowadzący pokaz, jest prawdą, a nawet gdyby próbował za pomocą smartfona lub tabletu, zajmie mu to sporo czasu.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Ktoś z sali rzuca „teatralnym szeptem”, że jeśli pokaz potrwa długo, to może nie wytrzymać, bo ma problemy z biodrem, kręgosłupem, mięśniami, szyją, czymś, co dziwnym trafem dotyczy prezentowanych cudownych produktów.
A prezentacja trwa. Prezenter zadaje publiczności pytania, na które zwykle odpowiedzi udzielane są chórem, gdyż dzięki wypracowanym technikom manipulacyjnym, publiczność naprowadzana jest na odpowiedź. Dialog z publicznością może wyglądać tak:
Kontynuując psychologiczne podejście do publiczności, wspomina on o chorobach cywilizacyjnych, w tym nadwadze, cukrzycy, nadciśnieniu, chorobach stawów, kręgosłupa, wieńcówce, zwyrodnieniach, problemach z nerkami, żołądkiem, górnymi drogami oddechowymi i co tam jeszcze przyjdzie mu do głowy.
Pyta zwykle co jest remedium na takie przypadłości? Odpowiedzi zwykle bywają różne, chyba, że naprowadzi publiczność lub wspomniana wcześniej osoba nagle „trafi w odpowiednie hasło”, typu masaże, kąpiele lecznicze, dobry sen, zdrowe gotowanie.
Wtedy zaczyna wykład na temat właśnie tego sposobu na uniknięcie problemów. Asystent w tym czasie uruchamia fotele, masażery, odsłania materace, poduszki, odpowiednio ułożone garnki, etc. Prowadzący zachęca po kolei osoby z widowni, by skorzystały z możliwości i same sprawdziły, jak działają urządzenia, czy produkty. Większość się nieco krępuje, ale osoba, która wcześniej głośno narzekała na schorzenia, decyduje się jako pierwsza. Za jej przykładem idą inni.
Prezenter w tym czasie sypie cenami zabiegów, za które trzeba płacić w centrach rehabilitacyjnych, prywatnych gabinetach, szpitalach uzdrowiskowych. Gdy ktoś z sali zasugeruje, że są przecież możliwości uczestnictwa w darmowych rehabilitacjach i wyjazdach do szpitali, uzdrowisk i sanatoriów, odpowiedź jest zwykle podobna do tej:
Potem lub wcześniej dokonuje prezentacji produktu, zachwalając jego możliwości, jakość wykonania. Podkreślane jest zazwyczaj pochodzenie produktów z krajów zachodnich – Niemiec, Szwajcarii, Francji, Austrii, Wielkiej Brytanii, a dystrybutorem jest zwykle jakaś polska firma, która w nazwie ma polskie lub angielskie określenia związane ze zdrowiem, zielenią, naturą, rehabilitacją, ekologią itp. Zadaje on pytania korzystającym z produktów, czy czują to, czy tamto, czy jest im lepiej, są rozluźnieni, czy czują ciepło, rozgrzewanie, smak jest super (w przypadku garnków), pokazują znikome wykorzystanie prądu, doskonałe wykonanie, zastosowanie niesamowitych materiałów - stali chirurgicznej, nefrytu, skał wulkanicznych, antyalergicznych produktów znanych firm, łatwości czyszczenia, montażu, przechowywania, etc.
Potem dochodzi do sedna prezentacji, sugeruje, że firma idąc na rękę uczestnikom, zamiast płacić przykładowo 9 000 zł za fotel masujaco-rozgrzewająco-relaksacyjny, można nabyć takowy tylko teraz w cenie obniżonej do 6 000 zł! Co więcej, osoby, które otrzymały pocztą ulotkę z napisem PROMOCJA, mogą go nabyć w supercenie 4500 zł! Jeśli nie chcą, mogą oddać taki kupon sąsiadowi. Zwykle jest to kilka sztuk na kilkadziesiąt osób. Inną formą promocji jest wylosowanie numerków, z których tylko kilka wygrywa – loteria, chwila emocji i jest! Można „zaoszczędzić” kilka tysięcy złotych! Jeśli ludzie się wahają, to wcześniej wspomniana osoba, która narzekała na schorzenia i pierwsza wyrwała się do testów, a potem wychwalająca działanie produktu, który sprawił, że wytrzymała te kilkadziesiąt minut siedzenia (prezentacja to około 1-3 godziny) bez problemów, zgłasza się jako pierwsza do zakupu i szybko wychodzi z sali, do sąsiedniego pomieszczenia lub na korytarz, gdzie czeka asystent prowadzącego.
Osoby chętne do nabycia produktu, namawiane gorąco przez prowadzącego, który sugeruje, że to najlepsze co ich spotkało, że mogą zrobić coś dla siebie i rodziny, chwyta się także zwykle słów:
Psychologia robi swoje i niektórzy dają się namówić. Także wychodzą, by podpisać umowę zakupu, która zazwyczaj jest zgodą na udzielenie kredytu przez bank, którego przedstawicielem jest firma prowadzącego lub jego asystenta.
Zwracamy uwagę na fakt, że nie podpisuje się umowy ratalnej z firmą odpowiedzialną za prezentację, ani producentem sprzętu, tylko z BANKIEM, który finansuje zakup sprzętu od producenta lub firmy pośredniczącej. Dzięki takiemu zabiegowi, windykacją rat zajmuje się bank, a nie firma prezentacyjna.
Osoba, która podpisała podsunięte dokumenty, czeka niecierpliwie na produkt, który ma dostarczyć firma kurierska. Często niecierpliwa osoba może pochwalić się rodzinie lub znajomym zakupem, wtedy może okazać się, że obeznani z wyszukiwarkami internetowymi ludzie zasugerują, że produkt taki sam lub podobny można nabyć za ułamek ceny widniejącej na dokumentach. Dodatkowo zwykle nie jest to sprzęt rehabilitacyjny, a służący rekreacji, czy relaksacyjny, mający poprawić samopoczucie. Jakość tego typu produktów także nie odbiega od „chińskiej normy”, czyli nigdzie nie ma zachodniej, czy japońskiej jakości i trwałości.
- uspokaja ekspert z zakresu prawa cywilnego, reprezentujący dział prawny Bezprawnik.pl
Czy da się wyplątać z takich umów? Jeśli ktoś z Waszych bliskich, lub Wy sami podpisaliście takie umowy i chcielibyście się z nich wyplątać, to czym prędzej zgłoście się do naszych prawników, którzy są dostępni stale pod adresem [email protected], z chęcią Wam pomogą.
Autor artykułu był uczestnikiem kilku tego typu prezentacji - foteli masujących, materaców i poduszek zdrowotnych, garnków.
Zdjęcia pochodzą z shutterstock.com