Oglądanie sportu może zmienić się w utrapienie. Rząd pozwoli na reklamy po każdym skoku albo gdy piłkarz będzie się zwijał z bólu

Technologie Dołącz do dyskusji (364)
Oglądanie sportu może zmienić się w utrapienie. Rząd pozwoli na reklamy po każdym skoku albo gdy piłkarz będzie się zwijał z bólu

Na rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy o kinematografii na swoim Facebooku zwrócił uwagę Tomasz Zimoch. Przerwy na reklamę w trakcie transmisji sportowych mogą stać się o wiele bardziej dotkliwe.

Przerwy na reklamę w trakcie transmisji sportowych

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych postanowień nowelizacji jest wprowadzenie do polskiego prawa możliwości emisji reklam w trakcie wydarzeń sportowych. Nie w ich przerwie wynikającej z regulaminu, ale w trakcie. Na przykład w sytuacji, w której zawodnik długo zwija się z bólu po odniesionej kontuzji. Zamiast oglądać znoszenie go na noszach, będziemy przez nadawcę raczeni spotem… na przykład Ketchupu Włocławek.

Przepis:

W transmisjach zawodów sportowych zawierających przerwy wynikające z przepisów ich rozgrywania oraz w transmisjach innych wydarzeń zawierających przerwy, reklamy lub telesprzedaż mogą być nadawane wyłącznie w tych przerwach.

Zostaje rozszerzony w następujący sposób:

Dozwolone jest przerywanie transmisji zawodów sportowych w celu nadania pojedynczej reklamy.

Czy jest to zmiana negatywna? Zależy jak będzie używana

W uzasadnieniu do ustawy rząd wskazuje, że podobne rozwiązania są już stosowane w zachodnich stacjach telewizyjnych i w rezultacie polski nadawać znajduje się w gorszej pozycji w tej sytuacji. W ocenie tej regulacji należy przypomnieć, że stacje telewizyjne są co do zasady ograniczone limitem reklam i limit ten zmienia się wraz z planowaną nowelizacją – dotychczas wynosił on 12 minut z każdej godziny zegarowej. Teraz po prostu nie będzie mógł przekroczyć 20% całego czasu nadawania pomiędzy godziną 6.00 a 18.00 (maksymalnie 144 minuty), a następnie pomiędzy 18.00 a 24.00 (maksymalnie 72 minuty).

Dopiero w połączeniu z tymi zmianami tworzy nam się ryzyko przesycenia transmisji sportowej nachalnymi pasmami reklamowymi. Wyobraźmy sobie bowiem, że przykładowa Telewizja Polska odpuszcza całkowicie reklamy przy Teleranku, Agrobiznesie, powtórce Klanu, Wiadomościach i cały 144-minutowy showtime zostawia sobie na potrzeby konkursu skoków narciarskich w Insbrucku. Po każdym skoku powtórka tylko z jednej kamery i… przenosimy się teraz do studia, gdyż czeka tam na nas reklama Morlinek. A już po Kamilu Stochu wjeżdża Orlen ze swoimi paliwami.

Oglądanie sportu może się zmienić w utrapienie

W mojej ocenie tego typu regulacje to dość miły ukłon w stronę stacji telewizyjnych i wierzę, że w idealnym świecie mogłoby to faktycznie pomóc w maksymalizacji zysków tak, by nie zirytować widzów. Nie raz Walter Hoffer patrzył w niebo, a my musieliśmy to śledzić wraz z nim nie do końca wiedząc, jak zagospodarować popołudnie. Boje się jednak, że taka nowelizacja zaburzy „naturalną ciągłość” wielu transmisji sportowych, psując pewien zwyczaj.

Gdy fenomenalny Spinazzola zwija się z bólu, chcę – ze smutkiem – patrzeć na ogrom tragedii mojego idola, wiedzieć co się tam wydarzyło i jakie może to mieć konsekwencje. Wcale nie uśmiecha mi się wtedy przerwa na Ewelinę Lisowską włączająca niskie ceny. Planowane zmiany w prawie mogą jednak wywrócić widowiska sportowe w taki festiwal kiczu i komercji.