Sędziowie Sądu Najwyższego wrócą do orzekania. Prezydent Andrzej Duda podpisał siódmą nowelizację kontrowersyjnej ustawy

Państwo Dołącz do dyskusji (104)
Sędziowie Sądu Najwyższego wrócą do orzekania. Prezydent Andrzej Duda podpisał siódmą nowelizację kontrowersyjnej ustawy

Sąd Najwyższy jest jednym z najważniejszych konstytucyjnych organów władzy sądowniczej w Polsce. Był również niedawno polem walki pomiędzy rządzącymi a opozycją i, co ważniejsze, organami Unii Europejskiej. Teraz ta walka się kończy. Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację, na mocy której sędziowie Sądu Najwyższego wrócą do orzekania. 

Prezydencki podpis rozwiązuje, między innymi, spór o status Małgorzaty Gersdorf

Sprawę opisuje portal gazeta.pl. Podpisana właśnie, siódma już, nowelizacja odwraca najbardziej daleko idącą zmianę poprzedniej wersji ustawy. Zakłada ona, że do orzekania powracają sędziowie, zarówno Sądu Najwyższego, jak i Naczelnego Sądu Administracyjnego, którzy po 3 kwietnia tego roku przeszli w stan spoczynku. Sędziowie wracają również dokładnie na te stanowiska, jakie zajmowali wcześniej. Co więcej, jeśli dany sędzia pełnił wówczas funkcję Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego lub Prezesa Sądu Najwyższego, jego kadencję uznaje się za nieprzerwaną. Mowa, oczywiście, o Małgorzacie Gersdorf. To z kolei oznacza, że politycy partii rządzącej nie mogą już kwestionować jej pozycji w Sądzie Najwyższym.

Warto przy tym wspomnieć, że sędziowie Sądu Najwyższego powracający właśnie do pracy zobowiązani są jednocześnie do zwrotu świadczeń pobranych w związku z przejściem w stan spoczynku. To w jakim terminie i w jaki sposób sędziowie będą musieli zwrócić otrzymane odprawy zostanie określone rozporządzeniem ministra sprawiedliwości. Ma ono przy tym, zgodnie z zapisami nowelizacji, uwzględniać normy prawa pracy i prawa cywilnego. Sama nowelizacja wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia.

Sędziowie Sądu Najwyższego w Polsce przedmiotem zainteresowania Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej

Nowelizacja ma bezpośredni związek z interwencją ze strony organów unijnych. Zaczęło się od pytań prejudycjalnych wysłanych przez sam Sąd Najwyższy do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskich. Sprawa ustawy o Sądzie Najwyższym została skierowana do TSUE także przez Komisję Europejską. Co więcej, poprosiła ona Trybunał o wstrzymanie wykonania przepisów ustawy do czasu, aż wyda on ostateczne rozstrzygnięcie w tej sprawie. Ten z kolei w całości przychylił się do wniosku. W praktyce oznaczać to miało z jednej strony przywrócenie do pracy sędziów zmuszonych do przejścia w stan spoczynku, z drugiej zaś wstrzymanie nominacji ich następców.

Niektórzy spodziewać by się mogli zignorowania decyzji TSUE przez przedstawicieli rządzącego Prawa i Sprawiedliwości. Trzeba jednak przypomnieć, że nie jest  to partia eurosceptyczna. Prezes PiS, Jarosław Kaczyński, zapowiedział wyraźnie, że Polska będzie przestrzegać prawa unijnego, choć jednocześnie będzie wykorzystywać wszelkie dostępne środki prawne, by bronić podjętych przez nasze władze decyzji.

Trzeba jednocześnie przypomnieć, że podpisanie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym nie zamyka bynajmniej sporów Warszawy z Brukselą. Wiceszef Komisji Europejskiej, Frans Timmermans zapowiadał wcześniej, że Komisja Europejska nie zamierza wycofywać skargę na Polskę za tą ustawę, pomimo jej nowelizacji. Choć głównym podnoszonym do tej pory przez niego argumentem był brak prezydenckiego podpisu pod nowelizacją, wcześniej kwestionował on również zarówno powstanie Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym, jak i instytucję skargi nadzwyczajnej. Tych kwestii nowelizacja nie zmienia.

Prawo i Sprawiedliwość nie miałoby problemu, gdyby napisało dobrą ustawę – albo w ogóle nie próbowało przejmować Sądu Najwyższego

W grze cały czas pozostaje także procedura oparta o art. 7 traktatu o Unii Europejskiej. Nie należy się spodziewać rewolucji w stosunkach polskiego rządu z unijnymi instytucjami. przynajmniej do upływu kadencji tych drugich. Pomimo niewątpliwej kapitulacji ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Z drugiej strony, cieszy niewątpliwie sam fakt wycofania się partii rządzącej z tych konkretnych przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym. Skracanie kadencji Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, wbrew zapisom Konstytucji, jest pomysłem, który przenigdy nie powinien zostać uchwalony. Co więcej, same polityczne przepychanki o wpływy w tym czy innym trybunale mogą mieć jedynie negatywne skutki. Przede wszystkim, dotyczą one pewności stosowania prawa – jak można ją mieć, jeśli nie wiadomo w ogóle, czy najważniejsze sądy w Polsce są obsadzone w legalny sposób? Obyśmy już więcej nie musieli mierzyć się z takimi dylematami.