Rząd, płacąc naszymi pieniędzmi za chryzantemy, zapomniał, że do sprzedaży kwiatów nie trzeba już mieć działalności gospodarczej

Firma Państwo Dołącz do dyskusji (377)
Rząd, płacąc naszymi pieniędzmi za chryzantemy, zapomniał, że do sprzedaży kwiatów nie trzeba już mieć działalności gospodarczej

Kilka lat temu z wielką pompą ogłaszano, że ludzie dorabiający do emerytury czy renty nie będą już musieli formalnie zakładać biznesu. Dziś już nikt o tym nie pamięta, a rządzący traktują tych, którzy uwierzyli w deklaracje, jak obywateli drugiej kategorii

Wczoraj w Dzienniku Ustaw pojawiło się Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 2 listopada 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie szczegółowego zakresu i sposobów realizacji niektórych zadań Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (Dz. U. z 2020 r. poz. 1932). W skrócie: rozporządzenie chryzantemowe, gdyż chodzi w nim o zasady zwrotu przez państwo pieniędzy za niesprzedane chryzantemy.

Zgodnie z kluczowym przepisem Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa udziela pomocy finansowej na realizację innych zadań wynikających z polityki państwa w zakresie rolnictwa, rozwoju wsi i rynków rolnych, o której mowa w  par. 2 ust. 1 pkt 6, posiadaczowi co najmniej:

1) 50 sztuk chryzantem doniczkowych w fazie pełnej dojrzałości przeznaczonych do sprzedaży według stanu na dzień złożenia wniosku, o którym mowa w ust. 2, lub

2) 200 sztuk chryzantem ciętych w fazie pełnej dojrzałości przeznaczonych do sprzedaży według stanu na dzień złożenia wniosku, o którym mowa w ust. 2

– będącemu mikroprzedsiębiorstwem,  małym albo średnim przedsiębiorstwem w rozumieniu załącznika I do rozporządzenia nr 702/2014, któremu zagraża utrata płynności finansowej w związku z ograniczeniami na rynku rolnym spowodowanymi epidemią COVID-19.

Nasz felietonista Patryk Słowik słusznie zwrócił uwagę   na to, że pomoc obejmie tylko przedsiębiorców, a zatem nie obejmie ludzi prowadzących tzw. działalność nierejestrową.

Mało kto już o niej pamięta, jak widać rządzący również zapomnieli. A instytucja ta, która weszła w życie w 2018 r., została pomyślana bardzo sensownie. Zakłada ona, że nie stanowi działalności gospodarczej działalność wykonywana przez osobę fizyczną, której przychód należny z tej działalności nie przekracza w żadnym miesiącu 50 proc. kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę (obecnie więc jest to kwota 1300 zł) oraz która w okresie ostatnich 60 miesięcy nie wykonywała działalności gospodarczej. Oznacza to, tłumacząc z prawniczego na polski, że można kupić w hurcie kilka(naście) kwiatków, iść pod cmentarz i je sprzedać z zyskiem. I nie trzeba do tego mieć zarejestrowanej działalności gospodarczej, odprowadzać składek, martwić się kontrolami. Warunek jest jeden: przychód nie większy niż 1300 zł miesięcznie. Akurat by dorobić do skromnej emerytury lub renty.

Zupełnie zatem nie rozumiem (abstrahując od tego, że nie rozumiem, dlaczego decyzji o zamknięciu cmentarzy nie dało się ogłosić wcześniej), dlaczego rząd postanowił lepiej potraktować przedsiębiorców niż najbiedniejszych obywateli, którzy na sprzedaniu kilku kwiatów postanowili całkowicie legalnie zarobić na chleb, leki czy opłaty za mieszkanie.