Córka arystokraty stanie się synem, aby tylko odziedziczyć tytuł szlachecki?

Na wesoło Zagranica Dołącz do dyskusji (210)
Córka arystokraty stanie się synem, aby tylko odziedziczyć tytuł szlachecki?

Tytuł szlachecki dziedziczy się w Wielkiej Brytanii w linii męskiej, cóż więc począć, gdy arystokrata nie doczekał się męskiego potomka? To proste: wystarczy, że rodzona córka… zmieni płeć. 

Roderick Francis Arthur Balfou, piąty hrabia Balfour, ma zagwozdkę. Choć ma czworo dzieci, to są to wyłącznie córki. Co prawda w dzisiejszych czasach (na szczęście!) to nie powinien być żaden problem, jednak dla hrabiego jest. Okazuje się bowiem, że mimo znacznego postępu społecznego w ostatnich stuleciach, pewne stare reguły pozostałe niezmienione. Jak ta, że tytuł szlachecki i związane z tym benefity dziedziczy się wyłącznie w linii męskiej. Cóż więc może począć nasz hrabia, aby błękitna krew formalnie wciąż krążyła w żyłach jego potomków?

Zmiana płci a tytuł szlachecki

To proste! Wystarczy, aby jedna z jego córek… zmieniła płeć. Nie wymaga on jednak (to już chyba by było za wiele, prawda?), aby doszło do rzeczywistej zmiany płci w drodze szeregu skomplikowany operacji plastycznych i kuracji hormonalnej, ale za pomocą oświadczenia. Jak się zdaje, nawet jego córkom ten pomysł nie przypadł za bardzo do gustu.

Piąty Hrabia Balfour odwołuje się tutaj do pomysłów legislacyjnych, aby – pod względem czysto formalnym – umożliwić „zmianę płci” za pomocą oficjalnych oświadczeń. W praktyce oznacza to, że ten, kto czuje się kobietą lub meżczyzną, może oficjalnie być kobietą lub mężczyzna pomimo niezgodności tego stwierdzenia z wyglądem. Coraz więcej państw udostępnia taką względnie prostą procedurę, w praktyce jest jednak ona wykorzystywana przez transseksualistów, nie zaś osób szukających sposobu na odziedziczenie tytułu szlacheckiego.

Pomysł hrabiego jest skandaliczny. Po pierwsze, wykorzystywanie prawa wymyślonego dla osób transpłciowych w celu osiągnięcia tak abstrakcyjnego celu jak odziedziczenie tytułu szlacheckiego (w 2017 roku!) jest zwyczajnie niesmaczne. Po drugie, de facto ośmiesza to liberalne pomysły na ułatwienie życia osobom, które naprawdę mają problemy z powodu niezgodności płci fizycznej i psychicznej. Jestem w stanie zrozumieć, że kontrowersyjne słowa hrabiego Balfoura mają na celu zwrócenie uwagi na bezsensowność przepisów regulujących dziedziczenie szlacheckich tytułów (jak zresztą cała idea arystokratyzmu, która, zdaje się, została zarzucona już lata temu). Zmiana płci, nawet czysto formalna, może być w tym wypadku jedynym rozwiązaniem.

Ale czy warto wycierać sobie gębę genderem tylko po to, aby córka stała się synem i mogła nazywać się hrabią? To pomysł równie absurdalny jak założenie fikcyjnego królestwa Kabuto i nazywanie siebie lordem, choć mieszka się pod Radomiem.