Warszawska reprywatyzacja to na tyle mocny temat, że już piszą o nim książki. Warto przeczytać, nawet jeśli jesteś słoikiem

Nieruchomości Dołącz do dyskusji (672)
Warszawska reprywatyzacja to na tyle mocny temat, że już piszą o nim książki. Warto przeczytać, nawet jeśli jesteś słoikiem

O reprywatyzacji na łamach Bezprawnika pisaliśmy wielokrotnie. Ale bardziej z obowiązku, bo przyjemności w tym wiele nie było. Powód prozaiczny: patologie reprywatyzacyjne przełożyły się na to, że cały ten temat został unurzany w politycznym szambie. Hanna Gronkiewicz-Waltz mówiła, że winne jest Prawo i Sprawiedliwość, Prawo i Sprawiedliwość, że Hanna Gronkiewicz-Waltz. Dla lubiących polityczne igraszki – świetna zabawa. Dla większości nuda. 

Dlatego z pewnym dystansem podszedłem do kolejnej już książki, której celem jest zdyskontowanie popularności tematu reprywatyzacji. Okazuje się jednak, że niesłusznie. Dostajemy bowiem do ręki coś, co z jednej strony dobrze i płynnie się czyta, a z drugiej nie wywołuje wrażenia przeskakiwania po tematach bez głębszego wniknięcia.

Warszawska reprywatyzacja – książka

„Reprywatyzacja warszawska: byli urzędnicy przerywają milczenie” to wywiad rzeka z dwoma byłymi urzędnikami, którzy od pewnego czasu unikają mediów. Marcin Bajko był szefem stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami. Jerzy Mrygoń zaś jego zastępcą, który ma postawione prokuratorskie zarzuty. Trzeba powiedzieć wprost: nie ma w Polsce osób lepiej zorientowanych w tym, co się działo wokół reprywatyzacji. Rozmówcy, choć nie z pierwszych stron gazet, wiedzą najwięcej. Nie bez powodu Bajkę media okrzyknęły swego czasu świadkiem koronnym warszawskiej reprywatyzacji. I nie bez powodu Hanna Gronkiewicz-Waltz wyrzuciła go z pracy, obwiniając za wszystko co złe w ratuszu. A może właśnie bez powodu, o czym stara się Bajko przekonać w książce?

Ale panowie mogliby nawijać makaron na uszy przez kilkaset stron, co wykończyłoby nawet najwytrwalszych. Wydawca postanowił jednak postawić przed nimi wyzwanie w postaci odpytującego ich dziennikarza. Wybór padł na Patryka Słowika z „Dziennika Gazety Prawnej”, który jest obecnie jednym z ważniejszych dziennikarzy w kraju, a przy tym zupełnie apolitycznych. Trzeba przyznać, że była to bardzo dobra decyzja. Słowik, ciągnąc za języki byłych urzędników, wprowadza czytelników w klimat pracy w urzędzie. Długimi momentami w Bajce i Mrygoniu widzimy typowych urzędników, którym się nie chce, którzy nic nie mogą, którzy mówią, że się nie da. Ale z drugiej strony przepytujący ich dziennikarz pozwala im na przedstawienie pełnej argumentacji.

Nie brakuje też smaczków, o których dowiadujemy się dopiero z książki. Przykładowo sporo osób wie, że osadzony w areszcie kolega Bajki, jego poprzedni zastępca, kupił część apartamentu w Zakopanem. Ale już mało kto wie, że pieniądze pożyczył mu… Bajko, który jednocześnie mówi, że byli tylko zwykłymi kolegami z pracy. Ech, Polska to dziwny kraj, skoro samorządowi urzędnicy pożyczają sobie miliony złotych.

Rząd chce walczyć z alkoholizmem. Również tym u warszawskich lemingów

Jest też sporo o prawnikach, głównie adwokatach. Bajko i Mrygoń uważają, że to właśnie przede wszystkim źli prawnicy odpowiadają za aferę reprywatyzacyjną

Książka bez wątpienia jest warta polecenia. Nie trzeba w ogóle się znać na reprywatyzacji, by móc ją z przyjemnością przeczytać. Ci zaś, którzy się tematem interesują, także znajdą w niej wiele ciekawego. Bez wątpienia atutem właśnie tej pozycji jest to, że ani Słowik, ani jego rozmówcy nie są wyeksploatowani medialnie. Mam tak, że gdy widzę jakiegoś polityka, już wiem, co powie. W przypadku „Reprywatyzacji warszawskiej” nie mam bladego pojęcia, jak na poszczególne pytania odpowiedzą byli urzędnicy. Wielokrotnie byłem zaskoczony. A o to chyba chodzi.

Książka w oficjalnej sprzedaży będzie od poniedziałku. Można ją już jednak zamawiać w części księgarni internetowych. Kosztuje niecałe 45 zł, ale można bez trudu ją znaleźć poniżej 40 zł.