Nie jest tajemnicą, że zatory płatnicze to rak trawiący polską gospodarkę. Okazuje się, że skala tego zjawiska jest potężna – firmy zalegają swoim kontrahentom z płatnością ponad 100 miliardów złotych. Jeśli to się nie zmieni, to „ucieczka z pułapki średniego rozwoju” się nie uda.
Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju opublikowała raport „Zatory płatnicze: duży problem dla małych firm”. Jak wynika z przeprowadzonych badań i ankiet, skala zjawiska nieterminowych płatności jest ogromna, podobnie jak jego wpływ na działalność gospodarczą:
Ponad połowa firm deklaruje, że występowanie opźnień jest barierą dla prowadzonej przez nie działalności. Aż 27,9% przedsiębiorstw wskazuje na utrudnienia w regulowaniu własnych zobowiązań na skutek problem z otrzymywaniem należności.
Łączna skala zaległości może przekraczać 100 miliardów złotych – a warto zwrócić uwagę na fakt, że „zatorem płatniczem”, wedle przyjętej przez autorów raportu definicji, nie są np. kilkumiesięczne terminy płatności, powszechne np. w handlu. Tak ogromna kwota nie powinna specjalnie dziwić Czytelników Bezprawnika: jak już dawno temu wskazywaliśmy, w Polsce w terminie reguluje się raptem 20% faktur. Terminowe płatności są zatem raczej wyjątkiem od reguły, a niektóre branże (np. budowlana czy telekomunikacyjna) są szczególnie dotknięte spóźnionymi przelewami.
Nie ma płatności – nie ma inwestycji
Powszechność zalegania z płatnościami w prosty sposób przekłada się na chęć i zdolność przedsiębiorców do podejmowania ryzyka, jakim są inwestycje. W porównaniu do innych krajów krajów Europy Środkowo-Wschodniej, Polska wypada pod tym względem mizernie (wykres z ww. raportu):
Jak widać na załączonym wykresie, inwestycje w Polsce stanowią raptem 10% PKB. A to oznacza, że szanse na powstanie w naszym kraju innowacyjnych przedsiębiorstw są niewielkie. Trudno w takiej sytuacji wyobrazić sobie powstanie polskiego Skype’a czy Tesli.
Zatory płatnicze – jak je wyeliminować?
Oczywiście, prowadzenie działalności gospodarczej w każdym kraju wiąże się z ryzykiem, również niewypłacalności kontrahentów. Dane statystyczne pokazują jednak, że pole do poprawy sytuacji jest spore, skoro inne kraje naszego regionu wypadają pod tym względem dużo lepiej.
Jak to zrobić? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta: nie da się przecież zapisać w jakiejś ustawie, że zakazuje się płacić po terminie (tzn. da się, ale to bez sensu). Rozwiązaniem może być szereg działań rządu, mających na celu poprawę otoczenia prawnego przedsiębiorców (coś jak plan Morawieckiego, tylko naprawdę zrealizowany):
- uprościć i przyspieszyć procedury sądowe i pozasądowe, aby szybko rozwiązywać spory między przedsiębiorcami, a w razie braku porozumienia stron: szybkie zasądzenie należności w celu jej przymusowej egzekucji przez komorników;
- publicznie dostępne rejestry o zaległościach publicznoprawnych (np. podatkowych) przedsiębiorców, co pozwoli na weryfikację kontrahenta przed zawarciem umowy;
- ograniczenie szarej strefy, aby uniknąć „transferu” złych długów z nie do końca legalnych działalności do firm działających w majestacie prawa;
- dbałość o to, by zamówienia publiczne opiewały na realne kwoty, co wyeliminuje zaniżenie wartości kontraktów przez wykonawców (jak często miało to miejsce np. przy budowie autostrad i skutkujących bankructwem wielu firm).
Warto też samemu zabezpieczyć się przed wystąpieniem zaległości, np. za pomocą – coraz popularniejszego w naszym kraju – faktoringu. W ten sposób zaległości płatnicze staną się mniej dotkliwe, a to ułatwi prowadzenie biznesu i pozwoli przedsiębiorcom spać spokojniej.