Pakiet wierzycielski Morawieckiego miał pomóc przedsiębiorcom. Ale tego nie zrobi

Gorące tematy Codzienne Firma Dołącz do dyskusji (363)
Pakiet wierzycielski Morawieckiego miał pomóc przedsiębiorcom. Ale tego nie zrobi

„Pakiet wierzycielski” to jeden z kluczowych elementów tzw. planu Morawieckiego. Ma on za zadanie pomóc polskim przedsiębiorcom w szybkim dochodzeniu swoich należności, udrożnić zatory płatnicze i zapobiec upadłościom podwykonawców wskutek nierzetelności kontrahentów. Czy faktycznie tak będzie? Nic na to nie wskazuje.

O tym, jak wielkim problemem są nierzetelni kontrahenci, żadnemu przedsiębiorcy mówić nie trzeba. Jeśli tylko 20% faktur płaconych jest w terminie, a problem z płatnościami potrafią mieć – wydawałoby się – zawsze wypłacalne banki czy firmy ubezpieczeniowe, to oznacza, że coś jest nie tak.

Wicepremier Morawiecki obiecał polskim przedsiębiorcom, że ich problemy nie pozostaną niezauważone. W lipcu przedstawiono założenia proponowanych zmian oraz wstępny projekt ustawy „o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia dochodzenia wierzytelności„, o czym pisaliśmy na łamach Bezprawnika.

Pakiet wierzycielski – co w nim znajdziemy?

Ostateczny projekt, który został skierowany do Sejmu, nie zawiera jednak jednego, kluczowego rozwiązania: notarialnych nakazów zapłaty. Tym samym do kosza można wyrzucić 5 z 6 akapitów analizy problemów wierzycieli w trakcie procesu dochodzenia swoich należności. Najważniejsza diagnoza Ministerstwa Rozwoju brzmiała: odzyskiwanie swoich pieniędzy przez przedsiębiorców trwa za długo.

A co znajdziemy w projekcie? Kosmetyczne zmiany:

  • postanowienie sądu o udzieleniu zabezpieczenia ustanawiające zakaz zbywania spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu będzie stanowić podstawę wpisu w księdze wieczystej ostrzeżenia o zakazie zbywania tego prawa;
  • sprzedaż nieruchomości obciążonej zakazem zbycia będzie prawnie nieważna;
  • upadek zabezpieczenia będzie wydłużony z obecnych dwóch tygodni do dwóch miesięcy;
  • podwyższenie progu kwoty należności, których można dochodzić w postępowaniu uproszczonym z 10 000 zl na 20 000 zł.

Jedyną nowością, która faktycznie dotyczy odzyskiwania wierzytelności, będzie zobowiązania dłużnika do złożenia wykazu czynności dokonanych z pokrzywdzeniem wierzyciela. Chodzi zatem o takie sytuacje, w których dłużnik np. darował córce samochód czy sprzedał nieruchomość w celu uniknięcia ich zajęcia. Dzięki składanemu przez dłużnika wykazowi, wierzyciel będzie mógł złożyć do sądu tzw. skargę pauliańską, czyli powództwo o uznanie takiej czynności prawnej za bezskuteczną.

Wykaz czynności krzywdzących wierzyciela. Fajne, ale czy skuteczne?

Brzmi dobrze? Tylko w teorii. Różnicą w stosunku do obecnego stanu prawnego będzie bowiem wyłącznie rozszerzenie wykazu majątku (składanego w procedurze tzw. „wyjawienia majątku”) o składniki majątku zbyte w okresie 5 lat wstecz. Wykaz składany przed sądem będzie bowiem musiał obejmować m.in.:

informacji o odpłatnych i nieodpłatnych czynnościach prawnych, których przedmiotem jest rzecz lub prawo o wartości przekraczającej w dniu dokonania tych czynności wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę ustalonego na podstawie przepisów ustawy z dnia 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (Dz. U. z 2015 r. poz. 2008 oraz z 2016 r. poz. 1265), dokonanych na rzecz osób trzecich, w okresie pięcioletnim poprzedzającym wszczęcie egzekucji

Pomijając kwestię wadliwej redakcji tego przepisu (odniesienie do konkretnej ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, zamiast – preferowanych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej – przeciętnego wynagrodzenia za pracę), to palący problem polskiej gospodarki pozostaje wciąż nierozwiązany. Odzyskanie należności na skutek wyjawienia majątku jest bowiem (co do zasady) konsekwencją następującego ciągu zdarzeń:

  1. brak zapłaty należności,
  2. wezwanie do zapłaty,
  3. pójście do sądu,
  4. uzyskanie tytułu egzekucyjnego,
  5. w dalszym ciągu – brak zapłaty,
  6. uzyskanie klauzuli wykonalności na tytule egzekucyjnym,
  7. złożenie wniosku do komornika o wszczęcie egzekucji,
  8. bezskuteczna egzekucja,
  9. złożenie przez wierzyciela wniosku o sądu o wyjawienie majątku,
  10. cierpliwe oczekiwanie na uzyskanie wykazu majątku,
  11. złożenie pozwu do sądu o uznanie czynności prawnej za bezskuteczną (skarga pauliańska),
  12. uzyskanie orzeczenia o uznaniu czynności prawnej (np. darowizny pojazdu) za bezskuteczną,
  13. uzyskanie klauzuli wykonalności na powyższe orzeczenie,
  14. złożenie wniosku do komornika o zajęcie określonego w ww. orzeczeniu składnika majątku.

A dodam, że powyższy szablon zakłada, że procedura przebiega bez komplikacji. A i wówczas to długa i kosztowna droga przez mękę – po to, by zarobić całe kilka procent ustawowych odsetek. Pakiet wierzycielski miał się natomiast opierać na słusznym dostrzeżeniu problemu powolności polskiego wymiaru sprawiedliwości:

(…) największe szanse na uzyskanie płatności istnieją w ciągu 3 miesięcy od ustalonego terminu zapłaty. Im później podejmowane próby egzekucji długu, tym mniejsza jest ich skuteczność, o czym może świadczyć fakt, że komornicy – działający po zakończeniu wielomiesięcznego procesu – egzekwują mniej niż 25% zgłaszanych im wierzytelności.

Zamiast tempa – Rejestr Należności Publicznoprawnych

Zamiast opracować rozwiązania, które umożliwią szybką i skuteczną egzekucję należności, minister Morawiecki zaproponował… kolejny rejestr dłużników. Rejestr Należności Publicznoprawnych – bo tak ma się nazywać – będzie zawierał informacje o dłużnikach należności publicznoprawnych (np. z tytułu zaległości w podatku VAT).

Ale i w tym wypadku rejestr ma być raczej rodzajem „straszaka” dla dłużników. Zgodnie z treścią projektu, „wierzyciel doręcza zobowiązanemu zawiadomienie o zagrożeniu ujawnieniem w rejestrze„, a wpis będzie mógł nastąpić dopiero po 30 dniach (w tym czasie zobowiązany będzie mógł „dobrowolnie” uiścić dług).

Ciekawostką jest to, że dłużnik będzie mógł – nieodpłatnie – uzyskać informacje o tym, jakie „podmioty zainteresowane” sprawdzały jego finansową wiarygodność.

Plan Morawieckiego lepiej wyglądał w PowerPoincie niż w Dzienniku Ustaw

W lipcu, może nieco zbyt złośliwie, pakiet wierzycielski określiłem marketingową hucpą:

Podobno życie zawodowe pracowników korporacji to tak naprawdę przeskakiwanie między otwartymi okienkami Excela i PowerPointa. Istnieje prawdopodobieństwo, że prawdziwe realia „pracy w korpo” są inne, ale dotychczasowa działalność ministra Morawieckiego (byłego prezesa banku BZ WBK) zdaje się tę teorię potwierdzać. Zaprezentowany program #100zmianDlaFirm to, póki co, zbiór postulatów.

Niestety, translacja slajdów na zapisy projektów ustaw kończy się odpowiednikiem niebieskiego ekranu śmierci. Zamiast pomocy dla dławionych płatniczymi zatorami polskich przedsiębiorców, mamy kilka przypadkowych rozwiązań, które – choć w swoim zamyśle są nawet słuszne – nijak krajowym firmom nie pomogą.

To w takim razie – po co ten cały plan?