Obrona to nie tylko rakiety
W debacie publicznej wciąż dominuje obraz zamówień obronnych jako wielkich kontraktów zbrojeniowych – czołgi, rakiety, samoloty. Tymczasem codzienna praktyka wygląda znacznie szerzej. Obejmuje także ochronę obiektów strategicznych, transport, cyfrowe zabezpieczenia czy budowę infrastruktury krytycznej.
Jak podkreśla mec. Michał Liżewski, ekspert ds. zamówień publicznych z kancelarii LEGALLY.SMART:
– Zamówienia obronne to nie tylko wielkie kontrakty zbrojeniowe. To także codzienne usługi i dostawy, które w sytuacji kryzysowej decydują o odporności państwa – od ochrony obiektów, przez transport, po zabezpieczenia cyfrowe.
To ważna uwaga, bo w praktyce nawet pozornie prozaiczne zamówienia – jak system ochrony węzła kolejowego czy nowa serwerownia – mogą w krytycznym momencie przesądzić o bezpieczeństwie tysięcy ludzi.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Polska wydaje rekordowo, ale czy mądrze?
Polska przeznacza na obronność rekordowe środki – w 2026 roku będzie to aż 201 mld zł, czyli 4,83 proc. PKB i ponad 20 proc. całego budżetu państwa. To najwyższy odsetek w całym NATO.
Pieniądze mają zasilić m.in. artylerię, systemy dronowe, cyberbezpieczeństwo, logistykę czy infrastrukturę krytyczną. Tyle że przy ogromnych wydatkach pojawia się pytanie, czy procedury zamówień są w stanie dotrzymać kroku rzeczywistości.
– Prawo zamówień publicznych daje możliwość udzielania zamówień w różnych trybach, które powinny być traktowane jako narzędzie do najbardziej efektywnego zaspokojenia potrzeby publicznej – zarówno na szczeblu państwowym, jak i lokalnym. W obliczu ataków hybrydowych czy dronowych najważniejsze jest zapobieganie, czyli zakupy niejako stanowiące odpowiedź na przyszłe zagrożenia. Prawo musi nadążać za rzeczywistością, bo w obronności czas reakcji jest równie ważny jak sama technologia – zauważa mec. Liżewski.
Biurokracja kontra rzeczywistość
System zamówień publicznych implementuje unijne dyrektywy i w wielu obszarach działa sprawnie. Jednak w praktyce oznacza dodatkowe procedury bezpieczeństwa, surowsze wymogi wobec wykonawców czy wyższe progi finansowe. Kontrakty obronne są prestiżowe, ale dla wielu firm – niedostępne.
Problemem jest też czas. Normalny przetarg to miesiące, a czasem lata procedur. Wojna – czy to klasyczna, czy hybrydowa – rozgrywa się w dniach i godzinach. Jeśli drony nad Polską wymuszą nagły zakup systemów przeciwdronowych, nie możemy sobie pozwolić na wielomiesięczne postępowania administracyjne.
Potrzeba elastyczności
To prowadzi do kluczowego pytania: czy prawo powinno być bardziej elastyczne w przypadku zamówień obronnych? W wielu krajach NATO istnieją mechanizmy przyspieszonego trybu – pozwalające w sytuacjach nadzwyczajnych na uproszczone procedury zakupowe.
Polska stoi przed podobnym dylematem. Z jednej strony rygorystyczne procedury ograniczają ryzyko korupcji i zapewniają transparentność wydatkowania gigantycznych środków. Z drugiej – sztywność systemu może opóźniać realne wzmocnienie obronności.
Być może nadszedł czas, by wprowadzić rozwiązania pośrednie: zachować kontrolę i przejrzystość, ale równocześnie umożliwić szybsze reagowanie w kryzysie.
Debata dopiero się zaczyna
Ataki rosyjskich dronów nie tylko testują nasze radary, ale i przepisy. To impuls do szerszej debaty: jak pogodzić konieczność kontroli publicznych pieniędzy z wymogiem szybkiej reakcji militarnej i infrastrukturalnej.