Rząd rozważa rewolucję w postaci wprowadzenie jednolitego kontraktu o pracę. Zasłoni się przy tym Brukselą

Praca Dołącz do dyskusji
Rząd rozważa rewolucję w postaci wprowadzenie jednolitego kontraktu o pracę. Zasłoni się przy tym Brukselą

Teoretycznie – biorąc pod uwagę postawę naszego rządu – realizacja kamieni milowych wpisanych w Krajowy Plan Odbudowy wydaje się wątpliwa. Z drugiej strony rządzący mogą spróbować wykorzystać KPO do wprowadzenia niepopularnych reform. Jedną z nich jest jednolity kontrakt o pracę, który miałby być wprowadzony jeszcze pod koniec 2024 r.

Jednolity kontrakt o pracę jeszcze w 2024 r.

Nie od dziś wiadomo, że rządzący dążą do ograniczenia zawierania umów cywilnoprawnych. Taką możliwość dawałby im jednolity kontrakt o pracę, który de facto likwidowałby „śmieciówki”. Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej potwierdziło „BI”, że obecnie prowadzone jest badanie dotyczące możliwości wprowadzenia takiego kontraktu. Termin realizacji badania to IV kwartał 2022 r.

Na czym miałby polegać jednolity kontrakt o pracę? To rozwiązanie zakłada, że w Polsce miałaby obowiązywać tylko jedna forma umowy regulującej stosunki o pracę. To mogłoby z kolei oznaczać, że nie będzie już podziału na umowy na czas określony i nieokreślony, umowy agencyjne czy umowy zlecenia – wszystkie mogłyby zostać zastąpione przez wspomniany jednolity kontrakt.

Problematyczna może okazać się jedynie umowa o dzieło, w przypadku której trudno mówić o jakimkolwiek stosunku pracy – ze względu na to, że co do zasady mowa o pojedynczym zleceniu, które wykonawca wykona w umówionym czasie i za umówione wynagrodzenie. Trudno byłoby zatem zrównać umowę o dzieło z jakąkolwiek inną umową. Na razie jednak nie wiadomo, jak rządzący chcieliby rozwiązać ten problem. Nie zmienia to jednak faktu, że jednolity kontrakt o pracę byłby kolejnym krokiem na drodze do częściowej likwidacji umów cywilnoprawnych (a przynajmniej – umowy zlecenia).

Pomysł ujednolicenia stosunków pracy wcale nie jest nowy

Dlaczego jednak trwają jakiekolwiek prace w tym zakresie? Jednolity kontrakt o pracę jest jednym z kamieni milowych zapisanych w Krajowym Planie Odbudowy. Tym samym rządzący – jeśli zdecydują się na reformę – będą mogli wymówić się koniecznością jej wprowadzenia i zrzucić winę na Unię Europejską. Nie da się bowiem ukryć, że jednolity kontrakt jak najbardziej wpisuje się w ich wcześniejsze postulaty likwidacji śmieciówek.

Co jednak ciekawe, sam pomysł jednolitego kontraktu wcale nie jest nowy. Wprowadzenie takiego rozwiązania zapowiadała… Ewa Kopacz na jednej z konwencji wyborczych w 2015 r. Dyskusję na temat kontraktu toczono zresztą i wcześniej, głównie ze względu na fakt, że umowy czasowe są w Polsce niezwykle popularne.

Teoretycznie, biorąc pod uwagę zapisy w KPO, nowy kontrakt miałby zostać wprowadzony do końca 2024 r. To wymagałoby jednak ogromnej rewolucji w Kodeksie pracy i przepisach prawa cywilnego. Konieczne byłoby dostosowanie mnóstwa elementów i określenie zasad ich egzekwowania w praktyce. Trzeba byłoby na przykład zastanowić się, co z wymiarem czasu pracy, okresem wypowiedzenia czy opodatkowaniem – a to tylko kilka z wielu zagadnień.

Tego, czy rząd faktycznie wprowadzi nowy, jednolity kontrakt, dowiemy się być może po wynikach prowadzonych badań – gdy rządzący przeanalizują, czy jest to obecnie w ogóle możliwe.