Komisja Europejska uspokaja: żadnego „ACTA 2” nie ma i nie będzie

Technologie Dołącz do dyskusji (342)
Komisja Europejska uspokaja: żadnego „ACTA 2” nie ma i nie będzie

Komisja Europejska wyjaśnia artykuł 13. Nie będzie żadnego ACTA 2 – uspokajają unijni urzędnicy. Ale czy rzeczywiście oficjalne stanowisko unijnej instytucji (opublikowane, co ciekawe, na Facebooku) uspokoi internautów?

Komisja Europejska wyjaśnia artykuł 13 oraz 11 projektowanej dyrektywy w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym na Facebooku. Nie powinno to nikogo dziwić – fala nieprawdziwych informacji i bzdurnych opinii na temat nowego prawa rozlała się po internecie, a wielu wieści „koniec internetu, jakiego znamy”. Twórcy proponowanych przepisów postanowili – szkoda, że tak późno – wziąć się do roboty i samemu wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi. Zrobili to, a jakże, w formie notatki na Facebooku, na dodatek gęsto okraszonej „memami” (niezbyt zabawnymi, ale jednak).

Komisja Europejska wyjaśnia Artykuł 13 – oczywiście, za pomocą memów

Europejscy urzędnicy oczywiście niebezpieczeństw związanych z dyrektywą (o czym mówił w Dziennik Gazeta Prawna o ACTA 2 naczelny Bezprawnika Jakub Kralka) nie dostrzegają.

TL;DR: możecie być spokojni. Coś, co w sieci nazywane jest “ACTA2” nie istnieje i nie zostanie wprowadzone w życie. Reforma praw autorskich, nad którą pracujemy nie zabroni Wam (ani nam) tworzenia memów, wciąż będziecie mogli linkować do ulubionych materiałów, Facebook, Instagram, Snapchat i inne media społecznościowe nie zostaną zlikwidowane. Nie będziemy czytać Waszych wiadomości na messengerze, WhatsAppie, ani tym bardziej smsów, jeśli ktokolwiek jeszcze dziś je wysyła.

To oczywiście dobrze, że Komisja Europejska próbuje ukrócić najbardziej bzdurne z teorii pojawiających się w internecie, jak te o „podatku od linków” czy cenzurze. W końcu, jeśli mamy w sensowny sposób rozmawiać o sensie (lub jego braku) nowych przepisów, to wypada opierać się na faktach, a nie mitach.

Ja jednak z wyjaśnieniami KE mam problem związany z tym, że są one, nazwijmy to, niepełne. Dobrze by było, gdyby Komisja zechciała wskazać, skąd wzięły się niepokojące internautów wieści – jak choćby te dotyczące linków czy cenzurze prewencyjnej. Bo one, mimo wszystko, nie wzięły się znikąd, lecz są efektem nieprecyzyjnych zapisów dyrektywy oraz (to ważne!) ich absurdalnej interpretacji.

Weźmy kazus „podatku od linków”. Owszem, linki nie będą opodatkowane, nie wiem zresztą, jak twórca tego pojęcia sobie by to wyobrażał – ale może się okazać, że twórcy takich aplikacji jak Google News będą zmuszeni do płacenia wydawcom prasy czy innym podmiotom pieniędzy za to, że… przekierowują ruch do tychże wydawców.  Ale czy dotyczyć to będzie tylko Google News? Czy np. Bezprawnik będzie musiał płacić za każdy link do innego serwisu? Tego nie wiemy. I wiedzieć jeszcze długo nie będziemy, bo nieprecyzyjna dyrektywa będzie musiała być przekuta w (miejmy nadzieję) bardziej precyzyjne przepisy prawa krajowego. Ale takie ryzyko istnieje.

Komisja Europejska: spokojnie, leci z nami pilot

Podobnie rzecz się ma z „cenzurą”. Komisja mówi: spokojnie, nic złego się nie dzieje.

Tak, platformy, które wrzucają materiały uploadowane przez użytkowników, będą musiały mieć odpowiednie mechanizmy sprawdzające, czy to co wrzucacie nie łamie czyichś praw autorskich. ALE przecież to nic nowego. Gdy wrzucacie najnowszego vloga na YT i przez przypadek wykorzystacie fragment licencjonowanej muzyki, YouTube Was o tym szybko informuje. Wtedy soundtrack do Waszego filmu zostaje wyciszany, dostajecie ostrzeżenie, które może skończyć się usunięciem filmu z serwerów

Teoretycznie wszystko jest OK. Ale problem polega na tym, że „uploadowanie przez użytkowników” może przybierać różne formy. O ile można zrozumieć, że YouTube czy (a co!) CDA.PL stać na wdrożenie takich mechanizmów, o tyle co na przykład z komentarzami, fanfikami, opowiadaniami, wierszykami dodawanymi przez użytkowników w innych serwisach? Czy Marek Krześnicki będzie musiał być zatrudniony do filtrowania komentarzy na Bezprawniku w poszukiwaniu pirackich treści?

Komisja Europejska jednak nad tymi kwestiami się nie pochyla. Pytanie, czy internauci takie bagatelizowanie rzeczywistych problemów kupią? Ja mam co do tego wątpliwości.