W Krakowie sąd najpierw się pomylił, a potem stwierdził, że połowę kosztów obrony poniesie Kanadyjczyk, bo mógł wybrać tańszego prawnika

Gorące tematy Na wesoło Państwo Dołącz do dyskusji (341)
W Krakowie sąd najpierw się pomylił, a potem stwierdził, że połowę kosztów obrony poniesie Kanadyjczyk, bo mógł wybrać tańszego prawnika

Pewnego dnia może okazać się, że ktoś cię z kimś pomyli i staniesz przed sądem oskarżony o coś, czego nigdy nie zrobiłeś. Gorzej, jeśli sprawę uda ci się wprawdzie wygrać, ale sąd stwierdzi, że i tak to właśnie ty masz ponieść koszty obrony. W takiej sytuacji jest Kanadyjczyk, którego krakowski sąd najpierw niesłusznie skazał, a potem i tak obarczył częścią kosztów. Argumentacja jest powalająca – sąd stwierdził, że skoro mężczyzna jest Kanadyjczykiem, to pewnie dlatego skorzystał z usług „zbyt drogiego” prawnika. 

Krakowski sąd najpierw spektakularnie się pomylił, a potem kosztami tej pomyłki obarczył Kanadyjczyka

Jak donosi portal Głos Wielkopolski, w październiku 2018 r. Kanadyjczyk Matthew Harris otrzymał list z krakowskiego sądu. Zgodnie z jego treścią miał zapłacić 7 tys. zł grzywny. Co interesujące, wyrok skazujący Harrisa zapadł w… listopadzie 2017 r., a mężczyzna nic nie wiedział o całej sprawie. Grzywna miała być nałożona w związku z niepłaceniem przez Harrisa podatków wynikających z prowadzenia działalności gospodarczej w Krakowie.

Tyle, że Harris żadnej firmy w Krakowie nie prowadził. A przynajmniej – jak się potem okazało – ten Harris żadnej firmy nie prowadził. Krakowski sąd pomylił go bowiem z Amerykaninem o tym samym imieniu i nazwisku. Zanim jednak sprawa się wyjaśniła, minęło trochę czasu. Kanadyjczyk został uniewinniony dopiero w marcu tego roku. To nie przeszkodziło natomiast sądowi w tym by stwierdzić, że koszty obrony powinien ponieść… właśnie Kanadyjczyk.

Koszty obrony w dużej mierze może zapłacić Kanadyjczyk, bo… jest Kanadyjczykiem i mógł wybrać tańszego prawnika

W maju Harris otrzymał kolejny list z krakowskiego sądu. W liście poinformowano go o zwrocie kosztów obrony. Z 12 tys. zł wydanych przez Harrisa na to, by udowodnić, że w ogóle nie o niego chodzi, sąd zdecydował się na zwrócenie 6,5 tys. zł. Jeden z argumentów sądu był… rozbrajający. Uznał bowiem, że skoro mężczyzna jest obywatelem Kanady („gdzie realia finansowe są zgoła inne niż w Polsce”) to można przypuszczać, że był on skłonny ponieść koszty obrony wyższe, niż jest to ogólnie przyjęte i uzasadnione w tego rodzaju sprawach. Słowem – Harris jest sam sobie winien, bo postanowił skorzystać z usług drogiego prawnika. Oczywiście zapewne przypuszczał, że po wygranej sprawie koszty obrony sąd zasądzi zwrócenie kosztów obrony. Sąd ponadto niespecjalnie zwrócił uwagę na fakt, że Harris może i jest obywatelem Kanady, ale za to mieszka i pracuje w Polsce.

Harris (wraz z żoną) nie zamierzają się poddać i będą walczyć o zwrot pozostałych kosztów. Z drugiej strony należy pamiętać, że zwrot kosztów obrony i tak jest uwarunkowany przepisami. W pewnych sytuacjach – nawet tak kuriozalnych jak powyższa – oskarżony, mimo wygranej sprawy, wcale nie musi otrzymać zwrotu całości kosztów obrony.