W szkole zamiast „Przedwiośnia” powinniśmy czytać portret psychologiczny narcyza

Edukacja Dołącz do dyskusji
W szkole zamiast „Przedwiośnia” powinniśmy czytać portret psychologiczny narcyza

O tym, że szkoła w żaden sposób nie przygotowuje do życia, mówi się od dawna. Bądźmy szczerzy – komu w życiu przydał się cosinus, wzór wodorotlenku manganu, czy wyuczone na pamięć fragmenty Pana Tadeusza. Wiedzy zdobywamy dużo, jednak nie zyskujemy tego, co jest nam najbardziej potrzebne, czyli wiedzy o życiu. O tym, jak bardzo niedostosowany do potrzeb jest program nauczania, świadczą lektury szkolne – w większości przestarzałe.

Lektury szkolne mają uczyć, a zanudzają

Oczywiście, wiedza ogólna i obycie są niezwykle ważne. Ciężko wyobrazić sobie osobę, piastującą jakieś wymagające stanowisko, która nie zna polskiej kultury, historii i tradycji (a przynajmniej jej zarysu). Na tym etapie można stwierdzić, że lektury szkolne są dobre, ponieważ mamy przekrój przez wiele okresów literackich i poznajemy Polskę i świat z różnych stron i w różnych czasach.

Co więcej, lektury mają pokazywać nam pewne prawidłowości i być wzorcem zachowań. Promują właściwe postawy, takie jak na przykład honor, bohaterstwo, empatię, czy zdolność do poświęceń. To wszystko w kształtowaniu młodego umysłu jest bardzo potrzebne, jednak być może jest tego za dużo. W dodatku kosztem wiedzy, która mogłaby odmienić los niejednej osoby – gdybyśmy w szkole poznali osobność narcyza, psychopaty, czy socjopaty, w dorosłym życiu byłoby nam łatwiej.

Można fascynować się postawą Gustawa, który w dziadach przechodzi przemianę i zamienia się w Konrada. Można zachwycać się karą, jaką na młodego, niewiernego strzelca z boru sprowadza rusałka w „świteziance”. Można wyobrażać sobie dawne życie szlacheckie, wczytując się w wersy „Pana Tadeusza”. Można lamentować nad postawą Izabeli Łęckiej, czytając „Lalkę”. I nawet można z tego wszystkiego wynieść coś dobrego. Jednak to zdecydowanie zbyt mało, żeby przygotować młodzież do wyzwań, jakie stawia przed nami dzisiejszy świat.

Zamiast sarmackich zwyczajów powinniśmy poznawać osobność narcyza

Obecnie spotykamy na każdym kroku różne osoby i niestety, nie wszystkie mają dobre intencje. O ile dawniej znaliśmy co najwyżej mieszkańców naszej miejscowości, a kandydata na męża, czy kandydatkę na żonę „prześwietlali” rodzice, to obecnie często poznajemy ludzi w sieci, czy na licznych wyjazdach, a dzięki komunikatorom mamy z nimi kontakt nieraz przez całą dobę. Nie mamy wspólnych znajomych, jednak stopniowo (a przynajmniej mniej lub bardziej stopniowo) poznajemy wzajemnie drugą stronę. I tutaj jest już duże pole do nadużyć.

Dużo ostatnio słyszy o narcyzach, psychopatach, socjopatach, osobowości historionicznej, czy ogólnie rzecz ujmując, o psychofagach. Świadomość społeczna rośnie, jednak wciąż jest niewystarczająca, a nasza wiedza często ogranicza się do starego hasła „mądry Polak po szkodzie”. W życiu spotkałam wiele osób, które po kontakcie z osobą, która solidnie zamieszała w ich życiu i doprowadziła ich dosłownie na skraj wytrzymałości, zaczęły czytać o różnych rodzajach zaburzeń. Wnioski często sprowadzały się do tego, że gdyby wiedziały o tym wcześniej, znały pewne schematy, mogłyby inaczej pokierować swoim życiem i lepiej się bronić przed wzbudzaniem poczucia winy i niekorzystnymi decyzjami.

Nie mam pojęcia, czy narcyzów i socjopatów obecnie jest więcej, niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Może teraz więcej się o tym mówi, a może możliwość ciągłego kontaktu przez różnego rodzaju komunikatory sprawia, że łatwiej paść ofiarą takiej osoby. Jedno jest jednak pewne – gdyby niektóre kwestie były poruszane w szkole, świadomość społeczna byłaby większa i sporo osób mogłoby uniknąć popełnienia życiowych błędów.

Dostosowanie wiedzy do potrzeb to podstawa

Nie twierdzę, że wszystkie lektury trzeba zmienić. „Pan Tadeusz”, „Przedwiośnie”, czy „Makbet” również potrafią wiele wnieść i również kształtują odpowiednie postawy, potrafią wskazać, jakimi wartościami w życiu należy się kierować, promują odpowiedni kręgosłup moralny i pożądane zachowania. Jednak to zdecydowanie za mało, żeby funkcjonować w świecie pełnym pułapek.

Być może należałoby zaznajomić młodzież z tekstami z dziedziny psychologii na języku polskim. Być może powinno się odpowiednio prowadzać zajęcia przygotowujące do życia w rodzinie. A być może wprowadzić podstawy psychologii jako oddzielny przedmiot. Jednak zdecydowanie wprowadzenie testów, pozwalających zrozumieć pewne schematy działania i mechanizmy sterujące ludzką psychiką, można przygotować młodzież do wejścia w dorosłość.

Oczywiście, za wiele kwestii odpowiadają rodzice. Jednak rodzice również wielu rzeczy nie wiedzą – wiedza powinna być zdobywana w szkole. Programy są przeładowane, jednak czy faktycznie potrzebujemy aż tylu informacji? Jeżeli chcemy kształcić się w danym kierunku, idziemy na kursy i na studia. Wychodząc ze szkoły, w praktyce nie umiemy niczego. Umiemy recytować inwokację i wiemy, czym jest woda bromowa. Jednak w pracy okazuje się, że nasza wiedza nie za bardzo sprawdza się w praktyce – uczymy się funkcjonowania różnych rzeczy i nabieramy umiejętności praktycznych.

Wiedza ogólna jest potrzeba. Potrzebna jest również umiejętność czytania, czy tabliczka mnożenia. Matematyka ćwiczy umysł. Fizyka wzbudza ciekawość świata. Geografia zachęca do podróży, a język polski poprawia naszą kreatywność i poszerza horyzonty. Jednak to nie wszystko – pozostaje jeszcze przygotowanie do faktycznego życia, a tego niestety ze szkoły nie wyniesiemy.