mBank szaleje z promocjami aż za bardzo. W najnowszej namawia do przekazywania zdjęć naszych dzieci „jakiemuś panu”

Finanse Prywatność i bezpieczeństwo Rodzina Dołącz do dyskusji (174)
mBank szaleje z promocjami aż za bardzo. W najnowszej namawia do przekazywania zdjęć naszych dzieci „jakiemuś panu”

mBank postanowił być w tym roku wyjątkowo hojny. Tuż przed świętami ruszyła nowa promocja dla osób, które chcą założyć konto w mBanku.To jednak nie wszystko. Klienci, którzy wyślą unikalny kod i zdjęcie swojego dziecka, otrzymają specjalny prezent od mBank – spersonalizowaną książeczkę. Jest tylko jeden problem – zdjęcia wcale nie trafiają bezpośrednio do banku, a administratorem danych jest nikomu nieznana firma. 

Wyślij zdjęcie, dam ci prezent

„Wystarczy, że udostępnisz nam swoje dane, a my na wskazany przez ciebie adres wyślemy prezent, który przygotujemy specjalnie dla ciebie!”. Jak to brzmi? Jak odpowiedź akwizytora lub podmiotu, który zajmuje się zbieraniem danych osobowych od nie do końca świadomych konsumentów. Niestety, podobnie brzmi także nowa promocja mBanku. Przekaz jest sformułowany oczywiście znacznie subtelniej, jednak może budzić pewne skojarzenia. O co właściwie chodzi? W sieci pojawiła się strona czytajzmbankiem.pl. Znajduje się na niej rysunek książki i krótki komunikat:

Po kliknięciu w pole „Zamów prezent” przechodzimy płynnie do podania swoich danych osobowych i przesłania zdjęcia dziecka. Warto zwrócić uwagę na fakt, że sam komunikat jest niezwykle lakoniczny i niewiele wyjaśnia – jest prezent, trzeba tylko wysłać zdjęcie. Co jednak znajdziemy w regulaminie akcji? Otóż administratorem przesłanych danych wcale nie jest wcale mBank.

Prezent od mBank dla klientów. A może dla kogoś innego?

Jeśli zainteresowani promocją klienci mBanku myśleli, że wyłącznym administratorem danych zebranych podczas akcji  (ze szczególnym uwzględnieniem dziecięcych wizerunków) jest mBank, to niestety były w błędzie. W regulaminie akcji znajdziemy zapis, że administratorem danych osobowych zebranych od uczestników jest Brandation. Czyli firma, która prawdopodobnie absolutnie nikomu nic nie mówi, z właścicielem (podanym w klauzuli informacyjnej), który…też nie jest nikomu znany. A to już niestety budzi pewne podejrzenia. Jak to dowcipnie ujął na Twitterze mecenas Tomasz Waszczyński, dane zbiera „jakiś pan”.

Co znajdziemy w regulaminie?

Wszystko wygląda nieco podejrzanie, jednak przeglądając regulamin znajdziemy odpowiednie informacje, które spełniają wymogi RODO. Uczestnik promocji przekazuje przecież dane swoje (i dziecka) dobrowolnie, może też np. wycofać zgodę na przetwarzanie danych w dowolnym momencie, poprosić o usunięcie danych, ich zmianę itd. Ba – w regulaminie znajduje się nawet informacja, że uczestnikowi przysługuje prawo wniesienia skargi do GIODO. Dane osobowe mają być wykorzystane tylko w celu zrealizowania akcji promocyjnej „Personalizowana książeczka”.

Nad wszystkim będzie czuwać osoba zajmująca się bezpieczeństwem danych. Zdjęcia nie będą udostępniane podmiotom trzecim (nie licząc drukarni i kuriera, ale na zasadzie powierzenia). Czyli – właściwie nie ma się do czego przyczepić. Dane będą przechowywane przez firmę Brandation przez okres jednego roku. Wskazówka dla tych, których to niepokoi, a jednocześnie chcieliby dostać prezent od mBank – wystarczy, że po otrzymaniu książeczki wycofają zgodę na przetwarzanie danych osobowych i poproszą o usunięcie danych.

mBank zapewne chciał dobrze, jednak w czasach, gdy wszyscy jesteśmy przewrażliwieni na punkcie ochrony swoich danych osobowych, zbieranie fotografii dzieci po prostu…nie brzmi dobrze. Zwłaszcza jak potem okazuje się, że dane nie trafiają wcale do mBanku, tylko do jakiegoś zewnętrznego podmiotu. Z drugiej strony – czy naprawdę ktoś wyobraża sobie, że książeczkę mieliby skleić pracownicy któregoś z działów banku? Czy jeden z doradców nagle miałby odkryć w sobie duszę grafika i zostałby oddelegowany do uzupełniania gotowych szablonów dziecięcymi zdjęciami? No mimo wszystko – raczej nie.

Warto zatem nie panikować zawczasu i zapoznać się z regulaminem promocji – i dotyczy to każdej akcji promocyjnej, w której chcemy wziąć udział. Ale przede wszystkim – warto nie wpadać ze skrajności w skrajność.

Aktualizacja. Stanowisko mBanku:

Przeanalizowaliśmy regulamin promocji i uszczegółowiliśmy niektóre kwestie. Między innymi ściśle określiliśmy zależność między bankiem jako organizatorem promocji a Brandation jako jej realizatorem. Pragniemy w tym miejscu zapewnić, że nasz podwykonawca nie jest  „jakimś Panem” a firmą, z którą współpracujemy na podstawie stosownych, zgodnych z polskim prawem umów. Mamy do tej firmy również zaufanie.
Współpraca banku z firmami zewnętrznymi jest standardem ( w zakresie przesyłania korespondencji, produkcji kart płatniczych i wielu innych… ). Na tego typu współpracy opiera się zresztą cały obrót gospodarczy, a jego zasady ściśle określa prawo – podobnie w tym przypadku.