Państwo nie reaguje na wzrost przypadków przemocy w rodzinie w dobie epidemii. Zareagować musiał Rzecznik Praw Obywatelskich

Rodzina Dołącz do dyskusji (130)
Państwo nie reaguje na wzrost przypadków przemocy w rodzinie w dobie epidemii. Zareagować musiał Rzecznik Praw Obywatelskich

Przemoc w rodzinie to w Polsce bardzo duży problem, który stanowić może w zasadzie odrębny przedmiot wielopłaszczyznowych badań. Jest to jednak zjawisko po pierwsze – wyjątkowo powszechne, a po drugie – wymagającej bezwzględnej reakcji ze strony państwa. W dobie epidemii koronawirusa, dramat ofiar zaczyna przybierać na sile.

Przemoc w rodzinie w dobie koronawirusa

Dwie niepodważalne prawdy, które zawarłem we wstępie, są coraz częściej dyskredytowane. Skalę zjawiska opiera się – błędnie – o liczbę formalnie zgłoszonych przypadków, a konieczność interwencji ze strony państwa dyskredytuje się, relatywizując ją szeroko pojętą zasadą nienaruszalności rodziny. To niewątpliwie zły kierunek, chociaż w dosyć nijakiej polityce rządu w tym zakresie pojawił się dłuższy czas temu pewien przełom, w postaci przepisów o przymusowej eksmisji sprawcy.

Prawo jest tworem niejako abstrakcyjnym, a przemoc domowa z reguły przybiera formę jak najbardziej zauważalną, wymierną w postaci widocznych obrażeń, czy – ujmując szerzej – ludzkich dramatów. Oczywiście, uprzedzając komentarze, zjawisko przemocy w rodzinie nie może być zrównane do przemocy fizycznej mężczyzny względem kobiety, bo ofiarami przemocy (i jej sprawcami) mogą być wszyscy członkowie rodziny.

Przymus przesiadywania w domu z powodu zagrożenia koronawirusem powoduje, że ofiary ze sprawcami znajdują się często niemalże bez przerwy. Faktem ponadto jest, że przesiadywanie w stałej obecności członków rodziny, może być powodem zwiększenia frustracji, co wcześniej – z uwagi na fakt cyklicznego przebywania poza domem, np. w pracy – było niezauważalne, bądź występowało w mniejszym zakresie.

Idealne warunki

Narodowa frustracja i w ogóle niskie morale wywołane epidemią, wespół z problemami natury gospodarczej, rosnącym bezrobociem, upadkiem przedsiębiorstw, to – w parze z faktem ciągłego przebywania razem – mieszanka niemalże wybuchowa. Ofiary sprawców (i sprawczyń) przemocy domowej są w sytuacji niewątpliwie dramatycznej. Sprawcy prawdopodobnie stają się bardziej agresywni, a obowiązujące restrykcje wydają się – delikatnie mówiąc – nie pomagać.

W związku z obecnym stanem rzeczy i faktycznie odnotowanym wzrostem ujawnianych zdarzeń z zakresu przemocy w rodzinie (w Polsce i na świecie) Rzecznik Praw Obywatelskich przedstawił tzw. plan awaryjny, który – z racji pozycji RPO – nie ma formy obowiązującego prawa (w przeciwieństwie do konferencji prasowych i działu FAQ w serwisie gov.pl), a zaleceń dla ofiar.

Całą treść „planu awaryjnego” można znaleźć na stronie internetowej RPO pod tym adresem. Niezależnie od wszystkiego, warto, by każdy z nas miał obywatelską odwagę, by na przemoc domową reagować. Coraz częściej słychać tłumaczenia, że „ofiara z własnej woli przebywa ze sprawcą”, a także „że nie ma co się w cudze sprawy wtrącać”. Życie i zdrowie jest przedmiotem ogólnej ochrony, która przysługuje każdemu obywatelowi, a denuncjowanie sprawców przemocy w rodzinie znajduje się w zakresie społecznego (niestety nie prawnego) przymusu zawiadomienia o przestępstwie.

Ograniczenia koronawirusowe a ucieczka przed oprawcą

Nikt przy zdrowych zmysłach nie karałby ofiary przemocy w rodzinie, która ucieka przed oprawcą. Trzymając się literalnego brzmienia przepisów regulujących koronawirusowe obostrzenia trzeba po pierwsze zauważyć, że legalne jest poruszanie się w związku z niezbędnymi sprawami życiowymi, a ochrona swojego zdrowia i życia niewątpliwie do tej dziedziny należy.

W wypadku gdyby ofiara uciekła – przykładowo – do parku, czy lasu, na pierwszy rzut oka mogłaby mieć problem, bowiem zakaz jest oczywisty, a zasada winy, czy postępowanie dowodowe, w zasadzie nie istnieją jeżeli idzie o postępowanie administracyjne zmierzające do wydania decyzji o karze pieniężnej.

Organy administracji mają jednak możliwość stosowania pewnej uznaniowości, więc otrzymanie kary za ucieczkę przed oprawcą, wskutek której znalazłaby się ona w miejscu wyłączonym z użytku publicznego jest oczywiście niemożliwe, a przynajmniej niewyobrażalne. Zresztą, każdy sąd powinien uznać bezprawność takiej, ewentualnej, decyzji.