Przesunięcie terminu wyborów to konieczność, bo inaczej wybory prezydenckie skończą się masowym „koronaparty”

Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (71)
Przesunięcie terminu wyborów to konieczność, bo inaczej wybory prezydenckie skończą się masowym „koronaparty”

Wybory prezydenckie już w maju. Wydawać by się mogło, że to dużo czasu – nawet przy epidemii koronawirusa. Przebieg choroby w Chinach sugeruje jednak, że może go nie wystarczyć, by wybory prezydenckie odbyły się w sposób bezpieczny dla głosujących. Przesunięcie terminu wyborów w tym momencie powoli staje się koniecznością.

O wiele większym zagrożeniem niż nabożeństwo w czasie epidemii jest przeprowadzanie w takiej sytuacji wyborów prezydenckich

Pisaliśmy na łamach Bezprawnika parokrotnie na temat rozmaitych przykładów nieodpowiedzialności w obliczu pandemii COVID-19. Niektórzy czytelnicy zarzucali nam zbyt krytyczny stosunek chociażby do poczynań hierarchów Kościoła Rzymskokatolickiego, w tym także Episkopatu. Nie da się jednak ukryć, że regularne gromadzenie się nawet tylko pięćdziesięciu osób w trakcie tej konkretnej epidemii może mieć opłakane skutki. Zwłaszcza dla samych wiernych.

Krytykując poczynania Kościoła, i jednocześnie chwaląc ogólną dyscyplinę Polaków czy radykalne posunięcia rządu, nie sposób być jednocześnie ślepym na wyraźne zagrożenie malujące się na horyzoncie. Tym są majowe wybory prezydenckie. Mówimy w końcu o dużo większej liczbie osób przewijających się w ciągu jednego majowego dnia przez te same pomieszczenia. Zazwyczaj dużo mniejsze niż kościoły.

Niecałe dwa miesiące do wyborów to wcale nie tak dużo – zwłaszcza, że szczyt epidemii dopiero przed nami

Oczywiście, ktoś mógłby sugerować, że przecież do wyborów zostały niecałe dwa miesiące – a więc całkiem dużo czasu. Patrząc jednak na rozwój epidemii w Chinach można wysunąć wniosek, że względne opanowanie rozprzestrzeniania się choroby zajmuje właśnie ok. półtora miesiąca. Wszystko dzięki szybkiemu zastosowaniu radykalnych kroków przez tamtejsze władze oraz dużej dyscyplinie samych mieszkańców.

Powstrzymanie rozprzestrzeniania się choroby jeszcze nie oznacza wyleczenia chorych. Tymczasem Polska szczyt epidemii ma jeszcze przed sobą. Minister zdrowia Łukasz Szumowski kilka dni temu szacował, że mniej-więcej w tym tygodniu liczba zarażonych w naszym kraju sięgnie tysiąca.

Co dalej? Wszystko zależy tak naprawdę od tego, jak odpowiedzialnie będziemy jako naród podchodzić do zaleceń kwarantanny. Po drodze może się zresztą wydarzyć całkiem sporo. Rząd w końcu stara się także sprowadzić do Polski obywateli naszego kraju przebywających za granicą. Niektórzy z nich również mogą być już zarażeni. Wydaje się także, że granice – pomimo starań władz – nie są tak szczelne, jak byśmy tego chcieli.

Francuzi nie zdecydowali się na przesunięcie terminu wyborów samorządowych i teraz ich wynik wypaczy strach przed zarażeniem

Przesunięcie terminu wyborów samorządowych sugerowano także we Francji. Administracja prezydenta Emmanuela Macrona uparła się jednak, że je przeprowadzi. Warto przy tym zauważyć, że francuski ustrój w sytuacjach wyjątkowych przyznaje prezydentowi bardzo szerokie prerogatywy. Władze są przekonane, że wybory przeprowadzono wręcz wzorowo a wszelkie możliwe środki ostrożności zostały zachowane. W lokalach trzeba między innymi umyć i zdezynfekować ręce, oraz przynieść własny długopis.

Tymczasem liczba zachorowań we Francji szybko rośnie. O tym czy wybory samorządowe dodatkowo pogorszą sytuację dowiemy się najprawdopodobniej w ciągu paru najbliższych dni. Nie powinna jednak dziwić niska frekwencja. I to bardzo istotny czynnik, dla którego przesunięcie terminu wyborów we Francji byłoby bardzo rozsądnym posunięciem.

Czym innym jest niepójście na wybory podyktowane świadomym wyborem politycznym, czy nawet lenistwem – a czym innym rezygnacja z czynnego prawa wyborczego z uwagi na strach przed zarażeniem.Warto przy tym podkreślić, że francuskie władze, podobnie jak w większości państw Europy, wcześniej apelowały do swoich obywateli o pozostanie w domach. Pójście do kina to zły pomysł, na wybory już dobry? Ten dualizm jest dość niezrozumiały.

Prowadzenie kampanii wyborczej i przeprowadzanie elekcji w trakcie epidemii to naprawdę kiepskie pomysły

Jak wiadomo, lepiej uczyć się na cudzych błędach, niż popełniać własne. Niestety, dotychczasowe apele polityków opozycji – chociażby kandydata Konfederacji na prezydenta, Krzysztofa Bosaka – o przesunięcie terminu wyborów pozostały bez odpowiedzi. A przynajmniej innej, niż „zobaczymy jak się sytuacja rozwinie”. Tak radykalną decyzję lepiej jednak podjąć już teraz, niż zwlekać z nią na ostatnią chwilę.

Oczywiście, naiwnością byłoby sądzić, że trzymanie się obecnego terminu wyborów prezydenckich nie miałoby konkretnych skutków politycznych. A także bezpośredniego przełożenia na wynik głosowania. I tak na przykład poszczególne sztaby wyborcze zawiesiły z uwagi na epidemię prowadzenie tradycyjnej kampanii wyborczej. Dla opozycji prowadzenie kampanii w takich warunkach wydaje się być zadaniem dość karkołomnym.

Także Andrzej Duda odwołał spotkania wyborcze. Co jednak nie przeszkadza mu teraz jeździć po całej Polsce z „wizytami gospodarskimi.” Media, nie tylko te publiczne, skupiają się obecnie na relacjonowaniu walki z koronawirusem. Oczywiście, pochwały chociażby pod adresem ministra zdrowia czy nawet premiera są w dużej mierze zasłużone. Nie ulega jednak wątpliwości, że bardzo jednolity przekaz medialny w okresie epidemii ma dość kiepski wpływ na pluralizm w mediach.

Przesunięcie terminu wyborów już w tym momencie byłoby bardzo racjonalnym posunięciem

Ktoś mógłby powiedzieć: rządzący musieliby upaść na głowę, by zdecydować się na przesunięcie wyborów w momencie, gdy wszystko wskazuje, że sytuacja im sprzyja. Taki sposób myślenia obarczony jest jednak pewnym ryzykiem także dla nich.

Nie da się ukryć, że do maja sytuacja się najprawdopodobniej w najbliższych dniach pogorszy. Wzrośnie liczba osób odbywających kwarantannę domową. Ci szczególnie narażeni na ciężki przebieg COVID-19 mogą zostać w domach. Tymczasem PiS największą przewagę nad opozycją ma właśnie w tej grupie wiekowej.

Nie sposób także nie zauważyć, że organizacja wyborów prezydenckich w trakcie faktycznej epidemii to chaos. Rządzący musieliby bardzo szybko obmyślić środki bezpieczeństwa dla głosujących. I to najlepiej bardziej przemyślane, niż te zastosowane teraz we Francji.

W grę wchodzi także organizacja głosowania korespondencyjnego dla osób podjętych kwarantannie – w tym także dobrowolnej kwarantannie domowej. Oznacza to także konieczność błyskawicznego stworzenia właściwych ram prawnych. Obecnie taka możliwość przysługuje jedynie osobom niepełnosprawnym. Wszelkie alternatywy mogłyby stanowić po prostu ograniczenie czynnego prawa wyborczego dużej grupy obywateli.