Już nie tylko restauratorzy narzekają, że pyszne.pl zabiera im kasę. Do tego grona dołączają miłośnicy burgerów

Zakupy Dołącz do dyskusji (87)
Już nie tylko restauratorzy narzekają, że pyszne.pl zabiera im kasę. Do tego grona dołączają miłośnicy burgerów

Pyszne.pl nie oddało pieniędzy. To będzie jakieś 8 lat, jak korzystam z Pyszne.pl. Ogólnie nie jest źle, choć patrzę na usługę z perspektywy rozpieszczonego klienta. 

Nie analizuję więc za często, jak wygląda to z perspektywy polskich przedsiębiorców z branży gastronomicznej. A dla wielu z nich Pyszne.pl to takie małżeństwo z rozsądku. Narzekają na gigantyczne prowizje, a z drugiej strony boją się w usłudze nie pojawiać, bo to trochę tak, jakby w ogóle nie oferowali dowozu. Konflikt restauratorzy kontra pyszne.pl w Olsztynie opisywał jakiś czas temu Maciek Bąk, ale takich historii jest więcej i dobiegają do nas od czasu do czasu.

Pyszne.pl odchudza Kralkę

Ostatnio poczułem jednak pokrewną irytację, bo oto zamówienia mi nie zrealizowano, a pyszne.pl zapadło się pod ziemię. Krótko mówiąc: miała być obiadokolacja, dla mnie i dziewczyny. Solidnie się przegłodziliśmy, zamówiliśmy posiłek z KFC, które chodziło za nami od dobrego miesiąca i… po dwóch godzinach okazało się, że KFC nie dostało go nigdy do swojej bazy. Robiło się już naprawdę późno, więc wybraliśmy lokalną burgerownię, by po kolejnych dwóch godzinach zadzwonić do restauracji i dowiedzieć się, że tutaj też „system ukrył im komunikat o zamówieniu”.

Jeśli pyszne.pl chce mnie odchudzić, to niech chociaż daruje mojej dziewczynie, a przynajmniej zacznie zwracać pieniądze. O ile transakcja z KFC została rozliczona bardzo szybko, pojawił się nawet przeprosinowy kod ze zniżką, tak temat zwrotu za burgery utknął w martwym punkcie. Nikt nie odpisuje na moje maile, dręczony jestem za to autoresponderami, które napastują mnie pytaniami o to czy jestem usatysfakcjonowany tym, jak pyszne.pl zachowało się w tej sprawie. Odpisuję, że nie jestem, ale… to już nikogo nie obchodzi.

Bardzo mnie to dziwi i martwi

Umówmy się, dwa burgery to nie jest astronomiczna kwota. Pomijam też fakt, że przez cały wieczór nie dało się skutecznie zamówić jedzenia, choć zegar bił i odliczał rzekome minuty. Samo podejście korporacji jest jednak niepokojące. Niepokojące na tyle, że zacząłem sprawdzać czy brak zwrotu środków od pyszne.pl jest incydentem, czy jednak zamawianie jedzenia przez tę platformę jest obarczone jakimś (w życiu by mi to nie przyszło do głowy) ryzykiem. Pojawiło się zresztą więcej pytań. Czy to jakiś błąd systemowy? Czy pyszne.pl uznało, że wyłudzam kody rabatowe, skoro chwilę wcześniej dokonywałem reklamacji KFC?

A może sytuacja jest jeszcze poważniejsza i restauracja zapiera się, że zamówienie zrealizowała? To by dopiero było! Słowo przeciwko słowu i analiza monitoringów ochrony! Choć uprzejma pani przez telefon zaręczała, że zaraz poinformuje pyszne.pl o ich wpadce, zleci zwrot środków, a następnego dnia i tak mogę zadzwonić i przywiozą mi te burgery gratis (na co oczywiście nie przystałem, bo takie zachowanie kojarzyłoby mi się przesadnie z jakimiś – ha tfu – influencerami).

Pyszne.pl podpadło mi swoim podejściem do sprawy. Jest ono równie zdehumanizowane, co próba korespondencji z Googlem albo Facebookiem. Bardzo mnie to dziwi, bo do tej pory nie miałem takich problemów z obsługą, a konkurencyjne platformy, z których mówiąc szczerze dotąd korzystałem mniej ochoczo, podsyłają swoich konsultantów na praktycznie jedno kliknięcie. Współczuję komuś, kto organizuje kolację firmową i w podobny sposób został potraktowany przez obsługę – ani cateringu, ani zwrotu pieniędzy idących w dużo poważniejsze kwoty.

Pyszne.pl nie oddało pieniędzy

Jak się okazuje, pyszne.pl nie oddało pieniędzy nie tylko mnie. W sieci można znaleźć podobne skargi na działanie usługi, choć oczywiście większość internautów może wyrazić swoją frustrację tylko w pojedynczych postach na Facebooka. Jedna z blogerek włączała nawet do sprawy UOKiK. Ubolewa też, że wywołanie reakcji pyszne.pl wymagało nagłośnienia sprawy w mediach społecznościowych, co samo w sobie jest absurdem. Konieczność publicznego wykłócania się o 40 złotych za pizzę jest bowiem upokarzające również dla klienta. Z drugiej strony – ja też uważam, że takie przypadki złej obsługi nie powinny być zamiatane pod dywan. Szczególnie wtedy, gdy sytuacja jest nad wyraz klarowna.