To cud, że powstanie serial Amazonu, bo Władca Pierścieni i Hobbit nigdy nie trafiliby do kin, gdyby nie… podatki

Na wesoło Podatki Technologie Dołącz do dyskusji (202)
To cud, że powstanie serial Amazonu, bo Władca Pierścieni i Hobbit nigdy nie trafiliby do kin, gdyby nie… podatki

Kilka dni temu środowisko fanów Śródziemia rozgrzała wiadomość o przeniesieniu kultowej sagi na mały ekran. Prawa do serialu Władca pierścieni odkupił Amazon, za – jak głosi plotka – bagatelną sumę 250 mln dolarów. 

Temat ekranizacji dzieł Tolkiena zdawał się zamknięty na dobre kilkadziesiąt lat. Główną przyczyną miała być niechęć spadkobierców praw autorskich do dotychczasowych adaptacji. Wszystko za sprawą najmłodszego syna J.R.R. Tolkiena – Christophera, dotychczasowego prezesa fundacji Tolkien Estate zarządzającej prawami autorskimi pisarza. Christopher Tolkien, profesor języka staroangielskiego ma zupełnie różne, od twórców hollywoodzkich ekranizacji, podejście do dzieł ojca. Popkulturowa mieszanka, którą w jego ocenie stały się wszystkie filmy Jacksona, zniweczyły głębokie literackie i kulturowe przesłanie jakie niosła za sobą trylogia.

Niechęć do wpisywania się w popkulturowe dziedzictwo, niewątpliwie odziedziczył po swoim ojcu. Prawdopodobnie gdyby nie przypadek, fani nie zobaczyliby Śródziemia na wielkim ekranie jeszcze przez dobre kilkadziesiąt lat. Zgodnie z obowiązującym prawem, prawa autorskie wygasają 70 lat po śmierci autora (Tolkiem zmarł w 1973 roku. Ciekawostka: pamiętacie wiersz otwierający trylogię? Przeczytajcie liczbę pierścieni od tyłu). Władca pierścieni oraz Hobbit staną się więc dobrem ogólnoludzkim dopiero w 2043 roku.

Rachunek dla „wróżki”: 2 lata więzienia i 400 000 złotych tytułem naprawienia szkody

Władca pierścieni – wszystko przez podatki

Po opublikowaniu Władcy pierścieni w Stanach Zjednoczonych, szybko okazało się, że książka stała się bestsellerem. Tolkien w obawie przez wysokimi podatkami od spadku, jakie przyszłoby zapłacić jego spadkobiercom, sprzedał prawa do ekranizacji sagi amerykańskiej wytwórni, która trudniła się ich zakupem. Uzyskana kwota pozwoliła mu na finansowe zabezpieczenie dzieci i wydawała się świetnym interesem, gdyż pisarz nigdy nie przypuszczał, że ktokolwiek, kiedykolwiek przeniesie jego dzieła na duży ekran. Miało to miejsce w 1969 roku. Filmowe dzieła ujrzały światło dzienne ponad 30 lat później.

W kolejce czekają kolejne dzieła pisarza, w tym dzieło jego życia Silmarillion. Umowa zawarta z wytwórnią United Artists obejmowała jedynie prawo do ekranizacji Władcy pierścieni i Hobbita. Prawa autorskie do pozostałych dzieł opublikowanych już po śmierci pisarza, przysługują również jego synowi. Stąd też ich ewentualne wygaśnięcie może nastąpić dopiera 70 lat po jego śmierci. Ekranizacja kolejnych dzieł jest więc obecnie zależna od zgody spadkobierców, którzy jak na razie zaciekle bronią tolkienowskiego dziedzictwa.