Nic mnie tak nie irytuje, jak światła awaryjne jako wymówka na chamskie stawanie w losowym miejscu

Moto Dołącz do dyskusji (87)
Nic mnie tak nie irytuje, jak światła awaryjne jako wymówka na chamskie stawanie w losowym miejscu

Ze smutkiem przyznaję, że jest we mnie dużo ze stereotypowego kierowcy. Za kierownicą denerwuje mnie cała masa rzeczy i zachowań innych uczestników ruchu. Nic mnie jednak tak bardzo nie irytuje, jak używanie świateł awaryjnych jako wymówki na chamskie stawanie w losowym miejscu drogi.

Światła awaryjne ze swojej definicji służą do ostrzegania innych uczestników ruchu drogowego o niebezpieczeństwie. Informuje się w ten sposób o przymusowym postoju pojazdu ze względu na awarię bądź wypadek. Z jakiegoś jednak powodu włączanie świateł awaryjnych stało się niejako sposobem na usprawiedliwienie postoju w miejscu niedozwolonym. Teoretycznie, na pierwszy rzut oka może się wydawać, że taki samochód uległ awarii i dlatego stoi na środku ulicy. Dopiero dokładne przyjrzenie się sprawie ujawni, że kierowca czeka na pasażera, ale nie chce mu się szukać miejsca parkingowego. Takich sytuacji mogą być dziesiątki. Nie ma dnia, żebym nie był świadkiem takiego właśnie używania świateł awaryjnych.

Prawo jest jednak bardzo restrykcyjne, jeżeli chodzi o używanie świateł awaryjnych. Przypadki, kiedy można ich używać, są ściśle określone. Chodzi oczywiście o postój wymuszony awarią pojazdu, co wynika z art. 50 prawa o ruchu drogowym.

Światła awaryjne – prawo jest bardzo restrykcyjne

Postój pojazdu, o którym mowa w ust. 1, należy sygnalizować w sposób następujący:
1) na autostradzie lub drodze ekspresowej – przez:
a) włączenie świateł awaryjnych pojazdu,
(…)
2) na pozostałych drogach:
a) poza obszarem zabudowanym – przez umieszczenie w odległości 30-50 m za pojazdem ostrzegawczego trójkąta odblaskowego i włączenie świateł awaryjnych; w razie gdy pojazd nie jest wyposażony w światła awaryjne, należy włączyć światła pozycyjne,
b) na obszarze zabudowanym – przez włączenie świateł awaryjnych, a jeżeli pojazd nie jest w nie wyposażony, należy włączyć światła pozycyjne i umieścić ostrzegawczy trójkąt odblaskowy za pojazdem lub na nim, na wysokości nie większej niż 1 m.

Przyjęło się też, że świateł awaryjnych używamy jako podziękowania w stronę innego kierowcy, który ustąpił nam pierwszeństwa lub wpuścił na inny pas ruchu. To działanie kontrowersyjne, ale ostatecznie niegroźne. Na pewno lepiej jest podziękować poprzez włączenie na zmianę prawego i lewego kierunkowskazu. Co zatem grozi chamskiemu kierowcy, który postanowił zaparkować na środku drogi, czekając na kogoś?

Oczywiście mandat w wysokości od 100 do 300 złotych. Policjanci mogą również stwierdzić, że taki „awaryjny” postój tamuje ruch, co może poskutkować dodatkowym mandatem w wysokości 200 zł. O ile jednak niemal każdego dnia jestem świadkiem nieprawidłowego używanie świateł awaryjnych, tak niemal nigdy nie widziałem interweniujących policjantów. Nieraz widywałem nawet jak jadący radiowóz, jak gdyby nigdy nic, omijał „uszkodzony” pojazd nie zwracając na niego uwagi. Być może to zbieg okoliczności, ale zarówno kierunkowskaz, jak i światła awaryjne to moim zdaniem najbardziej nieprawidłowo używane światła na naszych drogach.