Warszawa się sprzedała. Ruchy miejskie wściekłe, a normalni ludzie biją brawo

Państwo Dołącz do dyskusji
Warszawa się sprzedała. Ruchy miejskie wściekłe, a normalni ludzie biją brawo

Ruchy miejskie są oburzone Warszawą, ale z drugiej strony powinienem zrobić cykl artykułów „czym dzisiaj były oburzone ruchy miejskie” i miałbym materiału na 700 publikacji rocznie. 

Chodzi o to, że na warszawskim Nowym Świecie pojawiły się przepiękne dekoracje świąteczne. To jeszcze „Miasto Jest Nasze” gotowe jest zaakceptować, ale trafiło ich to, że gdzieś tam w miliard światełek wkomponowane jest kilka logotypów Ferrero Rocher.

„Miasto Jest Nasze” ma problem odc. 2136

Rozumiemy, że dzięki reklamom Warszawa ma dekoracje, ale czy naprawdę w najbardziej reprezentacyjnym miejscu Stolicy nie można obyć się bez tak ostentacyjnych reklam?

  • piszą aktywiści. A ja się zastanawiam, gdzie w tym wszystkim jest ostentacja? Logo jest delikatnie wkomponowane i na dodatek reprezentuje dość elegancką, prestiżową, kojarzącą się ze świętami markę. Oczywiście pewnie można byłoby sprzedać taką sekcję też np. Biedronce, ale nie oszukujmy się – Ferrero Rocher bardziej kojarzy się ze świętami i wygląda po prostu dobrze.

Nie zapominajmy też, że gdyby Ferrero nie dogadało się z miastem, to te same logotypy mogło na Nowym Świecie rozwiesić w 250 innych miejscach, nierzadko w sposób o wiele bardziej kiczowaty od efektu, który ostatecznie udało się uzyskać.

Brawo Warszawa, sprzedać się też trzeba umieć

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Bezprawnik (@bezprawnik)

Mam dwie prośby do Warszawy, ale generalnie też do wszystkich rządzących Polską – w skali kraju, jak i pomniejszych regionów. Po pierwsze, nie słuchajcie ruchów miejskich, bo to znudzona dzieciarnia, która próbuje zaistnieć. Raz na jakiś czas wystrzeli – jak i miotła – z jakimś sensownym pomysłem, ale zdecydowana większość refleksji to zaśmiecanie przestrzeni publicznej idiotycznymi wrzutkami.

Druga prośba to – działajcie tak dalej. Dekoracje świąteczne to wydatek, którego trudno uniknąć w naszej kulturze. Natomiast trochę on kosztuje, potem trzeba się go pozbywać. Pomysł, by sprzedawać tego typu sekcje prywatnym sponsorom jest absolutnie fantastyczny. Nie dzieje się tu żadna społeczna krzywda, natomiast miasto oszczędza pieniądze, które może wydać i zagospodarować w jakiejś innej przestrzeni. Na przykład budując ścieżki rowerowe, o które – jak na ironię – Miasto Jest Nasze tak walczy.