27 lat poczekamy na 5 linii metra w Warszawie, ale chyba warto [MAPA]

Codzienne Samorządy Transport Dołącz do dyskusji
27 lat poczekamy na 5 linii metra w Warszawie, ale chyba warto [MAPA]

Rafał Trzaskowski ogłosił na Twitterze wielkie plany stołecznego ratusza na nadchodzące dekady. Warszawskie metro już za 27 lat ma składać się z pięciu linii o łącznej długości 113 km liczących 103 stacje. To bardzo ambitne założenia. Dzisiaj metro ma jedynie dwie linie i 39 stacji. Linia M2 wciąż jest nieukończona, a jej budowa trwa od 2010 r. 

Czy władze stolicy rzeczywiście zdążą w 27 lat wybudować trzy nowe linie metra?

Zapewne wielu z nas pamięta czasy, w których warszawskie metro było przedmiotem kpin. Na przykład w stolicy Polski długo można było zmieścić cały rozkład stacji na długopisie. Dzisiaj dowcip się zdezaktualizował, bo mieszkańcy Warszawy mają do dyspozycji już dwie linie. Budowę trzeciej zapowiedziano niemal dwa lata temu. Nie ulega jednak wątpliwości, że stać ich na więcej. Dlatego prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski ogłosił na Twitterze imponujący wręcz plan rozbudowy warszawskiego metra.

Zamiast dwóch linii warszawskie metro ma ich mieć aż pięć. Docelowo składałoby się z 113 km sieci i aż 103 stacji. Zgodnie z założeniem linie metra mają docierać do 17 spośród 18 dzielnic stolicy. Jest oczywiście jeden haczyk: tego typu inwestycje wymagają nie tylko ogromnych nakładów pieniędzy i pracy, ale także czasu. Stołeczny ratusz zakłada realizację planu do 2050 r.

Trzaskowski zapowiada także wdrożenie nowych rozwiązań w kwestii projektowania stacji metra, które mają ułatwić podróżnym korzystanie ze zmodernizowanej sieci.

Będą też i nowe rozwiązania w metrze. Na linii M5 – gdzie zabudowa jest gęsta, zbudujemy stacje dwupoziomowe. Na innych, gdzie to możliwe – stacje przesiadkowe. A to oznacza, że nie trzeba będzie zmieniać peronu podczas zmiany linii.

Czy ten plan jest w ogóle realny? Być może. Od zakładanego terminu realizacji projektu dzieli nas przecież aż 27 lat. Obecna długość sieci warszawskiego metra wynosi 43,5 km. Składa się na nią 39 stacji. W grę wchodzi więc mniej-więcej trzykrotna rozbudowa.

Z drugiej jednak strony, wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że budowa drugiej linii metra nie należała do najszybszych. Same prace trwają od 2010 r. Do tego należałoby dodać kilka kolejnych lat na etap planowania. Linia M2 nie jest nawet ukończona. Spodziewany koniec prac ma nastąpić dopiero w 2026 r. Nie sposób nie wspomnieć także o finansach. Samorządy obecnie szukają sposobów na zrekompensowanie sobie strat w dochodach po obniżkach podatku PIT.

Inwestycja w warszawskie metro wydaje się wręcz zdroworozsądkowa

Co zdecydowanie należy pochwalić, to postawienie przez władze Warszawy na najbardziej ekonomiczną i zarazem dość ekologiczną formę transportu. Sam Rafał Trzaskowski ujął to w następujący sposób:

Transport szynowy jest szybki, bezpieczny i ekologiczny. Metro przewozi najwięcej pasażerów na godzinę i jest impulsem rozwojowym dla dzielnic – dlatego będziemy je rozbudowywać.

Warszawski ratusz posiłkuje się przy tym danymi dotyczącymi wydajności poszczególnych form komunikacji w Warszawie. Nie trudno się domyślić, która z nich okazała się wyraźnie lepsza od pozostałych. Na uwagę zasługuje również bardzo słaba wydajność transportu samochodowego, w tym także tego autobusowego. Wydaje się, że władze stolicy chcą rozbudować warszawskie metro także dlatego, by dać mieszkańcom kolejny impuls do częstszej rezygnacji z jazdy po mieście własnym autem.

To nie koniec. Władze Warszawy deklarują chęć kontynuowania rozwoju kolei miejskiej i komunikacji tramwajowej. Wyjaśnia się też co z osiemnastą dzielnicą, której warszawskie metro nie obejmie. Do 2050 r. transport szynowy ma objąć wszystkie dzielnice miasta.

Ambitne założenia warszawskiego ratusza są z pewnością ciekawe. Ich realizacja zwiększyłaby wygodę zarówno mieszkańców, jak i przyjezdnych. Z tego tylko powodu należałoby kibicować władzom Warszawy. Nie sposób jednak dziwić się sceptycyzmowi części internautów. Jakby nie patrzeć, 27 lat to dużo czasu – także na to, by coś poszło nie tak. Problemem może się okazać na przykład dyskontynuacja po ewentualnej zmianie na stanowisku prezydenta stolicy. Realizacja wielkich projektów budowlanych w terminie niestety nie jest specjalnością naszego państwa.