Większe pieniądze na leczenie rząd ściągnie tylko od ubezpieczonych w ZUS. W KRUS-ie bez zmian

Finanse Państwo Praca Prawo Dołącz do dyskusji (361)
Większe pieniądze na leczenie rząd ściągnie tylko od ubezpieczonych w ZUS. W KRUS-ie bez zmian

Za rolników z najmniejszymi gospodarstwami składkę zdrowotną płaci budżet państwa. Pozostali płacą 1 zł miesięcznie od tzw. hektara przeliczeniowego. Polski Ład nic tu nie zmienił. Krótko po ogłoszeniu zachęt rządowych, by ubezpieczeni w ZUS odwlekali przejście na emeryturę zarząd Krajowej Rady Izb Rolniczych zwrócił się do ministra rolnictwa, aby rolnicy mogli przechodzić na wcześniejsze emerytury.

KRUS lepszy niż ZUS

Samorząd rolniczy chce wprowadzenia przepisów, umożliwiających przejście na emeryturę po opłaceniu 100 składek emerytalno-rentowych, niezależnie od wieku ubezpieczonego. Kto nie opłacał składek przez 25 lat, także zdaniem pomysłodawców, powinien mieć prawo do emerytury, wyliczonej odpowiednio do opłaconych składek.

„Prowadzenie gospodarstwa to ciężka praca fizyczna, która wiąże się z dużym ryzykiem wypadku” przekonują ministra rolnicy. Dodają, że nie mają dni wolnych, urlopów i wielu innych przywilejów pracowniczych, które gwarantuje Kodeks Pracy. Chorzy muszą wstać i obrobić zwierzęta.

Rolnik składkę emerytalno-rentową płaci kwartalnie. Wynosi ona 303 zł plus 126 zł wypadkowego, chorobowego i macierzyńskiego. Daje to 429 zł. Jeśli rolnik chce ubezpieczyć np. żonę. Składkę mnoży razy dwa. Tak to wygląda w przypadku prowadzących gospodarstwa do 50 ha. Właściciele gospodarstw od 50 d0 100 ha muszą kwartalnie za jednego ubezpieczonego odprowadzić 795 zł składki. Przy jeszcze większych gospodarstwach składka się zwiększa. Jednak takie sytuacje należą do mniejszości, bo, jak podaje Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa średnie polskie gospodarstwo ma niewiele ponad 11 ha. W marcu 2021 roku przeciętna emerytura z KRUS wyniosła 1258 zł. Z ubezpieczenia w KRUS korzysta ponad 1,5 mln osób.

Rolnik się broni

Na portalu dla rolników, pod informacją o wcześniejszych emeryturach wywiązała się nieprzyjemna dyskusja. Miastowi się wzburzyli, argumentując, że rolnik powinien płacić składki w takiej wysokości, jak przy jednoosobowej działalności gospodarczej. Teraz to niecałe 1500 zł miesięcznie. W tym składka zdrowotna wynosi 381,81 zł, z czego, nim zapowiedziane w Polskim Ładzie zmiany wejdą w życie, można odliczyć od podatku 328,78 zł.

Rolnicy odpowiedzieli, że jeśli tyle mieliby płacić to miastowym rachunki za żywność musiałby skoczyć o 500 procent. Było wytykanie ukrywania dochodów, czego rolnik robić nie może. Przypomnieli też miastowym, że rolnicy, prowadzący działy specjalne produkcji rolnej, pod czym kryją się na przykład pieczarkarnie czy kurze fermy, to zupełnie inny rozdział działalności rolniczej i inne obciążenia. Domyślam się, że każdy z dyskutantów został przy swoim poglądzie, może nawet jeszcze mocniej, z powodu obelg, którymi go obrzucono.

Czy rząd, który skraca wiek emerytalny, by potem „efektywnie” go podnosić, może namawiać jednych do dłuższej pracy, a innym zgodzić się na szybsze przejście na emeryturę? Myślę, że może. Tak samo, jak szukając źródeł zwiększenia dochodów NFZ, mógł sięgnąć tylko do kieszeni ubezpieczonych w ZUS. KRUS pozostał zieloną wyspą symbolicznych obciążeń składkowych.