Źle użyta emotikonka w pracy zdalnej może teoretycznie skutkować zarzutem o… mobbing lub molestowanie

Praca Dołącz do dyskusji
Źle użyta emotikonka w pracy zdalnej może teoretycznie skutkować zarzutem o… mobbing lub molestowanie

Praca zdalna – mimo że chętnie wybierana przez wielu pracowników, jeśli tylko mają taką możliwość – rodzi pewne problemy. Firmy najczęściej obawiają się pogorszenia efektywności zatrudnionych osób; w dodatku praca z domu (lub innego dowolnego miejsca poza biurem) może rodzić nieporozumienia w komunikacji między pracownikami i przełożonymi. Co więcej, w ekstremalnych sytuacjach takie problemy mogą przerodzić się nawet w zarzuty o… mobbing lub molestowanie.

Zarzuty o mobbing lub molestowanie w pracy zdalnej

Zgodnie z polskim Kodeksem pracy,

Mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.

Zazwyczaj z mobbingiem mamy do czynienia w pracy stacjonarnej; nie można jednak wykluczyć jego pojawienia się również w przypadku pracy zdalnej. Co więcej, niektórzy specjaliści od prawa pracy są zdania, że nawet pozornie drobne zachowania – takie jak użycie niewłaściwej emotikony w komunikacji zdalnej – mogą stać się w ekstremalnej sytuacji podstawą do zarzutów o mobbing czy nawet… molestowanie. Jak twierdzi w rozmowie z „DGP” np. Bartosz Tomanek, adwokat i partner zarządzający biurem w Gdańsku kancelarii PSC | Littler, wysyłanie niektórych emotikonów może rodzić poważne problemy w pracy. I mowa tu zarówno o zwykłych emotkach uśmiechu z puszczeniem oka mogących sugerować flirt, jak i o bakłażanach, ogórkach czy donutach. Jak z kolei twierdzi Piotr Wojciechowski, ekspert prawa pracy, problematyczne mogą okazać się też np. wykrzykniki – zdaniem eksperta trzy i więcej mogą zostać odebrane jako reprymenda (jeśli pojawiły się w wypowiedzi przełożonego do pracownika). Jeszcze gorzej, jeśli taki komunikat został opublikowany na kanale komunikacyjnym widocznym dla wszystkich pracowników. W takim wypadku – przynajmniej teoretycznie – można byłoby uznać to za zachowanie typowe dla mobbingu.

Menedżerowie muszą bardziej uważać?

Teoretycznie oskarżanie przełożonego o mobbing czy molestowanie na podstawie np. emotikon czy znaków interpunkcyjnych wydaje się zakrawać o absurd; z drugiej strony menedżerowie i kierownicy zespołów muszą mieć świadomość, ze wysyłane przez nich komunikaty mogą być zupełnie odmiennie odbierane przez pracowników. Do tej pory w Polsce do sądów nie trafiały tego rodzaju sprawy, jednak eksperci, z którymi rozmawiała „DGP” podkreślają, że na Zachodzie składane są już pierwsze pozwy. Tym samym za jakiś czas podobne sprawy mogą mieć miejsce również i w Polsce. Dla pracodawców to sygnał, że być może konieczne jest wprowadzenie dodatkowych szkoleń z komunikacji wewnętrznej – tak, by zapobiegać ewentualnym zarzutom ze strony pracowników.