Wielu Polaków uważa, że opłaty abonamentowe na funkcjonowanie mediów publicznych powinny być zniesione. Takie rozwiązanie obowiązuje w kilku państwach Starego Kontynentu choć nie jest zbyt powszechne. Abonament radiowo-telewizyjny w Europie w różnej formie płacą między innymi Niemcy, Brytyjczycy, Austriacy, czy Włosi. W Polsce jego utrzymywanie w obecnym kształcie nie ma większego sensu, ale na zaprzestanie finansowania mediów publicznych raczej nie ma co liczyć.
Abonament radiowo-telewizyjny w Europie płaci wielu obywateli
Temat abonamentu radiowo-telewizyjnego mocno rozbudza nastroje w naszym społeczeństwie. Z biegiem lat coraz więcej osób przekonanych jest o konieczności usunięcia opłat, które z co roku są coraz wyższe. W 2023 roku wysokość abonamentu RTV wzrosła aż o 16% w przypadku odbiorników radiowych i 11,4% przy rejestracji telewizorów. Gdy przeanalizujemy jednak abonament radiowo-telewizyjny w Europie to okazuje się, że na media publiczne składa się wielu naszych sąsiadów.
Pierwszym z brzegu przykładem mogą być Niemcy. Za Odrą abonament płacić musi każde gospodarstwo domowe, niezależnie od tego, czy posiada odbiornik radiowy lub telewizyjny. Bardzo podobnie sytuacja wygląda w Austrii, gdzie dodatkowo należy też zgłosić posiadanie łącza internetowego.
Z tradycyjnego modelu abonamentowego zrezygnowali z kolei Czesi oraz Włosi. W obu tych państwach opłata za „misję mediów publicznych” jest doliczana do rachunku za prąd. Tym samym obywatele chcąc nie chcąc muszą zapłacić za finansowanie mediów publicznych.
Bardzo rygorystycznie do kwestii abonamentu radiowo-telewizyjnego podchodzą Brytyjczycy, gdzie wprowadzono licencję telewizyjną. Co ciekawe, obejmuje ona jednak nie tylko telewizory, ale także komputery stacjonarne, laptopy, tablety, telefony komórkowe, a nawet konsole do gier. Jej opłacenie jest obligatoryjne jeśli ktoś chce mieć dostęp chociażby do platform streamingowych publicznego nadawcy, a więc BBC.
Hiszpanie, Francuzi i Belgowie to szczęśliwcy, którzy nie muszą płacić abonamentu
Nie wszyscy obywatele na naszym kontynencie są zobowiązani do opłacania mediów publicznych, a przynajmniej nie w ramach odgórnego abonament. Takim przykładem mogą być Hiszpanie, gdzie głównym źródłem finansowania jest dotacja z budżetu państwa. Dodatkowo RTVE, czyli hiszpański nadawca publiczny otrzymuje niewielki procent z przychodu innych operatorów telewizyjnych oraz prywatnych nadawców.
We Francji, w ubiegłym roku po 90 latach abonament radiowo-telewizyjny został zlikwidowany. Była to jedna z obietnic Emmanuela Macrona jeszcze z czasu kampanii prezydenckiej. Jednocześnie deputowani od razu przyjęli poprawkę rekompensującą mediom tę stratę, która będzie finansowana z części podatku VAT.
Z kolei Belgowie abonamentu nie płacą coś już od wielu lat, a konkretnie od 2001 roku. Media publiczne są finansowane bezpośrednio z budżetów wspólnot wchodzących w skład federacji belgijskiej. Tym samym telewizja i radio otrzymują pieniądze w ramach dotacji oraz z tytułu emitowanych reklam, z których przychody nie mogą przekroczyć 25% całości budżetu.
Abonament RTV trzeba zlikwidować albo zmienić sposób jego pobierania
W Polsce dyskusja o zasadności pobierania abonamentu RTV trwa od wielu lat. Jedno jest pewne – opłata pobierana w obecnej formie jest zupełnie nieefektywna. Ze statystyk Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wynika, że jedynie 34,4% zobowiązanych uiszcza go zgodnie z przepisami. Te zresztą w wielu przypadkach są mocno dyskusyjne. Wystarczy powiedzieć, że abonament RTV czasami trzeba płacić nawet wtedy, gdy telewizor jest już na śmietniku.
Stąd też podzielam zdanie, że obecny sposób pobierania opłat na media publiczne nadaje się tylko do kosza. Nie powinniśmy się jednak łudzić, że dzięki temu nie będziemy finansować tego, co w TVP, czy Polskim Radiu serwuje nam ekipa rządząca. Nawet w krajach, gdzie bezpośredniego abonamentu nie ma, państwo dotuje publicznych nadawców i to w kwotach wyższych niż w Polsce. Trzeba bowiem wskazać, że średnia rekompensat przekazywana w krajach zrzeszonych w Europejskiej Unii Nadawców wynosi 0,16% PKB. W Polsce na media przekazujemy obecnie 0,14% PKB.
Rozwiązania są zatem dwa – likwidacja abonamentu i prawdopodobne zwiększenie dotacji lub pobieranie opłaty radiowo-telewizyjnej w ramach innych danin. W obu przypadkach nasze pieniądze do mediów ostatecznie i tak trafią. To może by tak zlikwidować publicznych nadawców? To też nie wydaje się dobrym rozwiązaniem. Nawet w dzisiejszych czasach przyczyniają się do rozwoju kultury, promowania różnych akcji społecznych czy umacniania patriotyzmu w kraju i za granicą. Z tego zdają sobie sprawę niemal wszyscy, bo tak naprawdę trudno znaleźć kraj, gdzie media publiczne nie funkcjonują.
Problemem nie jest bowiem kwota przekazywana na funkcjonowanie telewizji, czy radia, a raczej to do jakich celów jest ona ostatecznie wykorzystywana. Dlatego też powinniśmy się bardziej zastanowić nad ograniczeniem politykom dostępu do mediów publicznych. Źródłem wielu strapień są organy takie jak Rada Mediów Narodowych, czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, które mają niebagatelny wpływ na to, co ostatecznie widzimy na ekranach telewizorów, czy słyszymy w radiowych odbiornikach.