Biegunka legislacyjna w Polsce najwyraźniej nieco wyhamowała dzięki pandemii. Niestety znowu przyspiesza

Państwo Dołącz do dyskusji
Biegunka legislacyjna w Polsce najwyraźniej nieco wyhamowała dzięki pandemii. Niestety znowu przyspiesza

Kiedy „biegunka legislacyjna” stanowi powszechnie używane określenie na proces tworzenia prawa w twoim kraju, to najwyraźniej coś z nim jest nie tak. Niepewność prawa wywołana przez częste zmiany to jedna z większych bolączek naszego systemu prawnego. W zeszłym roku to zjawisko nieco spowolniło. Niestety władza ustawodawcza znowu tworzy coraz więcej nowych przepisów.

Tempo uchwalania nowych przepisów w Polsce systematycznie spadało od rekordowego 2016 r.

Reformatorski zapęd ze strony polityków objawia się poprzez tworzenie nowych ustaw i nowelizowanie już obowiązujących. Bardzo często ustawodawca tworzy więcej prawa, niż jest to realnie potrzebne. Biegunka legislacyjna stanowi problem, z którym nasz kraj boryka się właściwie od przeprowadzenia transformacji ustrojowej. To w dużej mierze z jej powodu Polska ma najgorszy system podatkowy w Europie.

Barometr stabilności otoczenia prawnego w Polsce, raport przygotowany przez firmę Grant Thornton, wskazuje na niepokojący powrót do dotychczasowych złych praktyk. W 2021 r. w życie weszło 18801 ustaw, rozporządzeń i aktów prawa międzynarodowego. Mamy obecnie lipiec, tymczasem przez cały zeszły rok weszło w życie jedynie 14921 przepisów. Prawdziwy rekord legislacyjny należy do roku 2016. Wówczas mieliśmy do czynieniem z wejściem w życie aż 35280 nowych przepisów. Od tego momentu mogliśmy mówić o wyraźnym trendzie spadkowym.

Dlaczego w zeszłym roku biegunka legislacyjna przystopowała? Można wskazać dwa kluczowe czynniki. Z jednej strony rządząca Zjednoczona Prawica straciła kontrolę nad Senatem po wyborach z 2019 r. Izba Wyższa może i nie jest w stanie zablokować uchwalenia nowych ustaw, może jednak spowolnić prace legislacyjne na 30 dni.

Co więcej, epidemia koronawirusa w początkowym etapie zdezorganizowała nie tylko życie zwykłych Polaków, ale również prace parlamentu. Teraz jednak prawa znów tworzy się więcej. W dużej mierze także dlatego, że rządzący muszą reagować na zmieniającą się sytuację epidemiologiczną.

Biegunka legislacyjna szkodzi prawie wszystkim – wyjątek stanowią mogący się wykazać przed wyborcami politycy

Okres rządów Zjednoczonej Prawicy to coraz szybsze prace nad każdą nową ustawą. W 2016 r., podobnie jak w roku ubiegłym, średni czas procedowania ustawy od wpłynięcia do Sejmu do prezydenckiego podpisu wynosił 77 dni. Rekord padł w 2019 r., gdy ten czas wynosił raptem 69 dni. Jak było wcześniej? W 2015 r. mieliśmy do czynienia z koniecznością odczekania średnio 122 dni. W roku 2000 to już 201 dni.

Nie da się ukryć, że właściwie każda ekipa rządząca stosowała różne sztuczki formalne, by procedować swoje projekty ustaw jak najszybciej. Lista grzechów jest długa: lekceważenie etapu konsultacji społecznych, przepychanie ustaw rządowych jako „projekty poselskie”. Nie wspominając nawet o ignorowaniu poprawek zgłaszanych przez przeciwników politycznych, byleby „nasze” było na wierzchu.

W gruncie rzeczy biegunka legislacyjna nie byłaby aż takim problemem, gdyby nie negatywny wpływ jaki to zjawisko ma na właściwie wszystkie aspekty funkcjonowania państwa. Prawo, owszem, powinno starać się nadążyć za zmieniającą się rzeczywistością. Stąd potrzeba nowelizacji i tworzenia nowych przepisów. A jednak zmienność prawa po prostu przeszkadza wszystkim zainteresowanym stronom odnaleźć się w gąszczu przepisów.

Mowa nie tylko o osobach zawodowo zajmujących się prawem, ale także o przedsiębiorcach, czy nawet zwykłych obywatelach. W interesie każdego leży, by prawo pozostawało jak najbardziej stabilne, przewidywalne i pewne. Biegunka legislacyjna tą stabilność nam odbiera. Sprawia, że nie należy zbytnio przywiązywać się do treści przepisów, bo w każdej chwili mogą się zmienić. W gospodarce takie podejście sprzyja nie długofalowym okazjom, lecz krótkotrwałemu szukaniu okazji i możliwie szybkiej kapitalizacji.

Niestety, ograniczenie tempa tworzenia prawa sprawia, że politycy po prostu nie mają jak się wykazać. To ciągła zmiana pozwala im udowodnić przed wyborcami swoją przydatność. Przy właściwym braku jakiejkolwiek kultury politycznej w Polsce wydaje się, że biegunka legislacyjna może z nami pozostać. Jedyne na co możemy mieć nadzieję, to na ograniczenie jej skali.