Konfederacja chce, żeby Polacy płacili za leczenie albo umierali pod płotem

Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji
Konfederacja chce, żeby Polacy płacili za leczenie albo umierali pod płotem

Poseł Konrad Berkowicz przedstawił pomysł Konfederacji na dogłębną reformę systemu finansowania opieki zdrowotnej w Polsce. Polacy mają leczyć się za własne pieniądze. Od państwa dostaną jedynie świadczenie wynoszące 4 340 zł. Co z tymi, którym bon zdrowotny Konfederacji nie wystarczy na sfinansowanie leczenia? Berkowicz odpowiada: „każdy jest kowalem swojego losu”. Dobrze, że nie „wystarczy nie chorować”.

Mamy problem z opieką zdrowia w Polsce? Bon zdrowotny Konfederacji nie jest dobrym rozwiązaniem

System opieki zdrowia w Polsce od lat stanowi jeden z najbardziej palących problemów, przynajmniej jeśli wierzyć powtarzanym co jakiś czas badaniom opinii publicznej. Polacy zwykli domagać się od rządzących poprawy dostępu do świadczeń, skrócenia kolejek i zwiększenia nakładów na służbę zdrowia. Politycy rzeczywiście zwiększają nominalne nakłady na opiekę zdrowia, ale pozytywne skutki dla pacjentów nie są zawsze odczuwalne. Może więc czas najwyższy znowu wywrócić do góry nogami cały system i na jego gruzach zbudować coś innego? Taki pomysł ma Konfederacja, której rzekomą specjalnością jest gospodarka.

Partia ta postawiła następującą diagnozę: środki pozostające w dyspozycji państwowego Narodowego Funduszu Zdrowia nie są wydawane w sposób racjonalny i skuteczny. Dlatego chciałaby otworzyć system na ubezpieczycieli prywatnych. Na stronie internetowej Konfederacji możemy obejrzeć filmik, na którym poseł Krzysztof Bosak przekonuje, że jego partia wcale nie chce wprowadzać pełnej odpłatności za leczenie. Chce jedynie zapewnić system, na którym na równych zasadach funkcjonowałyby podmioty prywatne i ewentualnie NFZ. Każdy pacjent zawierałby umowę z wybranym ubezpieczycielem.

Jak w takim razie wyglądałoby finansowanie opieki zdrowotnej w wizji konfederacji? Każdy obywatel otrzymywałby finansowany ze środków publicznych bon zdrowotny. Ubezpieczyciele zaś musieliby oferować swoim pacjentom określony koszyk usług gwarantowanych. Za resztę pacjenci musieliby dopłacać z własnej kieszeni. Brzmi całkiem sensownie? Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Te poznaliśmy właśnie dzięki posłowi Konradowi Berkowiczowi, które przedstawił w programie „Debata Dnia” na Polsat News.

Teoretycznie dzisiaj dałoby się wykupić prywatną opiekę medyczną za 4 340 zł. Diabeł jednak tkwi w zawartości koszyka świadczeń

Bon zdrowotny Konfederacji wynosiłby 4 340 zł. Nie padło niestety stwierdzenie, czy kwota ta przysługiwałaby pacjentowi na miesiąc, czy na rok. Zdrowy rozsądek, realia budżetowe oraz praktyka rynkowa podpowiadają, że mówimy raczej o tym drugim przypadku. Wychodzi jakieś 160 miliardów złotych, czyli mniej-więcej podwojony koszt zwaloryzowanego programu Rodzina 800 Plus, ale też przybliżona wysokość budżetowych nakładów na opiekę zdrowia zaplanowany na 2023 r. Co można za taką kwotę wykupić? Okazuje się, że bardzo niewiele.

Zacznijmy od dobrych wiadomości. Jeśli wierzyć portalowi rankomat.pl. roczny pakiet ubezpieczenia w Lux Medzie to wydatek, w zależności od wieku ubezpieczonego, od 1763 do 3838 zł. Najniższą płacą osoby w wieku 8-18 lat, najwyższą seniorzy w grupie wiekowej 61-70 lat. Teoretycznie więc da się ubezpieczyć za bon zdrowotny Konfederacji. Jest tylko jeden mały problem w postaci składu koszyka świadczeń gwarantowanych.

Można się spodziewać, że reforma zdrowotna Konfederacji przyniosłaby nam znaczące okrojenie tego, co jest w stanie zagwarantować nam państwo. Trzymając się przykładu Lux Medu: pakiet Premium w ofercie tej firmy w przypadku seniorów kosztuje już 942 zł miesięcznie, czyli 11 304 zł rocznie. Jego wykupienie daje nam dostęp do 826 badań diagnostycznych i laboratoryjnych, usługi stomatologiczne i pielęgniarskie, szczepienia przeciwko grypie i tężcowi, prowadzenie ciąży oraz szereg rozmaitych udogodnień. Co ważniejsze: zapewnia także 15 proc. rabatu na chirurgię krótkoterminową.

Jeżeli ktoś spyta: co z długoterminową opieką w przypadku chorób przewlekłych, na przykład w leczeniu nowotworów, to nie pozostanie mi nic innego jak rozłożyć ręce w wymownym geście. Jakby tego było mało, w dzisiejszych warunkach koszt jednej doby w szpitalu dla osób nieubezpieczonych waha się od paruset do nawet kilku tysięcy złotych. Wszystko zależy od miejsca oraz stopnia skomplikowania naszego problemu zdrowotnego.

Bon zdrowotny Konfederacji kosztowałby podatników dokładnie tyle, ile dzisiaj kosztuje ich cały system opieki zdrowia

Co w sytuacji, gdy za bon zdrowotny Konfederacji jednak nie będzie nas stać na leczenie? Tutaj również poseł Berkowicz ma dla nas jasną odpowiedź. Taka osoba może się dodatkowo ubezpieczyć, bo każdy jest kowalem własnego losu. Jeżeli takiej osoby nie będzie stać ani na zapłatę za leczenie, ani na dodatkowe ubezpieczenie się, to chyba zostaje jej umrzeć pod płotem.

W tym momencie warto byłoby wykorzystać argument Konfederacji przeciwko jej własnej propozycji. Berkowicz argumentował, że przecież i tak dzisiaj finansujemy system opieki zdrowotnej z naszych podatków. Przypomnijmy więc: bon zdrowotny Konfederacji byłby finansowany z budżetu państwa. Skąd się biorą pieniądze w budżecie państwa? Zgadza się: z podatków. W ten sposób wracamy niejako do punktu wyjścia.

Jak już ustaliliśmy na początku, na częściowo prywatną opiekę zdrowotną proponowaną przez Konfederację podatnicy łożyliby praktycznie tyle samo co teraz. Składki zdrowotne i tak byśmy zapewne płacili, tylko nie do ZUS a naszemu wybranemu ubezpieczycielowi. Pieniądze, które teraz trafiają z budżetu do szpitali, placówki świadczące usługi medyczne musiałyby jakoś z nas ściągnąć z naszych bonów zdrowotnych. Łatwym do przewidzenia skutkiem jest zauważalny wzrost kosztów poszczególnych świadczeń.

Może i będzie drożej, za to dostęp do świadczeń dla przeciętnego pacjenta zauważalnie się pogorszy

W zamian pacjenci otrzymywaliby najprawdopodobniej gorszy dostęp do świadczeń niż w obecnym systemie. Paradoksalnie zyskałyby te osoby, które dzisiaj są pozostawione poza nawiasem systemu opieki zdrowotnej. Mowa o niepracujących, którzy nie są zarejestrowanie jako bezrobotni. Dzisiaj takie osoby mają do dyspozycji płacenie za leczenie z własnych pieniędzy, albo umieranie. Bon zdrowotny Konfederacji zapewnia im przynajmniej dostęp do koszyka świadczeń gwarantowanych i choćby minimalny dostęp do opieki zdrowotnej za pieniądze publiczne.

To właściwie jedyny wyraźny pozytyw propozycji Konfederatów, któremu byłbym w stanie przyklasnąć. Nie da się jednak nie zauważyć, ktoś bardzo złośliwy mógłby ją teraz określić mianem „przebrzydłego socjalizmu”, albo „leczenia nierobów za pieniądze podatników”. Do tego typu określeń zdążyliśmy się już przecież w tej konkretnej sprawie przyzwyczaić.

Co zyskujemy? My, jako ogół pacjentów, nie zyskujemy zbyt wiele. Korzyści odnieśliby za to ubezpieczyciele, których model biznesowy polega na możliwym minimalizowaniu ryzyka wypłaty odszkodowania ubezpieczonemu. Właśnie dlatego w Lux Medzie osoby w sile wieku płacą zauważalnie mniej niż szczególnie narażeni na choroby seniorzy. Dotyczy to zresztą praktycznie każdego rodzaju ubezpieczeń. Można się więc spodziewać, że cały czas musielibyśmy organizować zrzutki na leczenie tych, którym ubezpieczyciel nie chce go opłacić.

Różnica pomiędzy propozycją Konfederacji a obecnym systemem jest pozorna. W najlepszym wypadku państwo płaci tyle samo za dokładnie to samo. Część pacjentów może na niej zyskać. Mowa tutaj o dobrowolnie ubezpieczonych w NFZ i normalnych ubezpieczonych, którzy płacą dzisiaj więcej niż te 4 340 zł. Pod warunkiem, że mówimy o singlach, którzy nie podpinają pod własne ubezpieczenie członków rodziny. Cała reszta Polaków prawdopodobnie na niej straci.