REKLAMA
  1. Home -
  2. Państwo -
  3. "Charlie Hebdo" znowu szokuje
"Charlie Hebdo" znowu szokuje

7 stycznia do sprzedaży trafił specjalny numer "Charlie Hebdo", na okładce którego znalazł się Bóg z przewieszonym przez ramię kałasznikowem i podpisem "Morderca na wolności".  

Wydanie zostało poszerzone o ilustrację rysowników i współpracowników redakcji, którzy zginęli rok temu. Rocznicowa publikacja tygodnika trafiła do sprzedaży w środę.

7 stycznia 2015 roku do paryskiej redakcji gazety wdarli się dwaj bracia Kouachi, którzy w odwecie za karykatury Mahometa zastrzelili z zimną krwią 12 osób.

REKLAMA

W tydzień po tej tragedii do kiosków trafiło kolejne wydanie tygodnika z karykaturą proroka; po policzku Mahometa płynie łza, a w rękach trzyma tabliczkę z napisem "Je suis Charlie". Podobne transparenty niosły miliony ludzi na całym świecie w protestach przeciw religijnemu fundamentalizmowi. Sprzedaż osiągnęła zawrotne 8 milionów egzemplarzy.

Francja jest zastraszona. Ataki na "Charlie Hebdo" to była ledwie - i proszę mi wybaczyć za ten kolokwializm - przygrywka, pierwszy akord do mających nastąpić w listopadzie punktowych ataków, już nie na redakcję gazety, co na samo miasto, na zwykłych ludzi i zwykłe miejsca. Miejsca, w których każdy z nas mógł się znaleźć.

REKLAMA

Mimo, że postać z okładki jest archetypowym przedstawieniem Boga korespondującym raczej z zachodnią popkulturą, niżeli z religią islamu, tak nie da się nie ulec wrażeniu, że karykatura ponownie uderza w muzułmanów. Pojawiły się głosy, że publikacja może sprowokować odwet ze strony fundamentalistów.

Tego samego dnia, kiedy wyszło rocznicowe wydanie tygodnika, francuskie służby poinformowały, że mężczyzna uzbrojony w nóż próbował wtargnąć na posterunek policji w Paryżu. Miał przy sobie emblematy Państwa Islamskiego oraz wznosił okrzyki "Allahu Akbar". Zamachowiec został zastrzelony przez funkcjonariuszy.

REKLAMA

Czy w imię bezpieczeństwa obywateli należy zapomnieć o jednej z podstawowych wartości europejskiej cywilizacji jaką jest prawo do wolności słowa, nawet gdy to słowo często obraża te najgłębsze uczucia - uczucia religijne? "Charlie Hebdo" na swych łamach karykaturował nie tylko Mahometa, ale i Jezusa, Żydów, nawet martwego chłopczyka wyrzuconego przez morskie fale, który stał się symbolem cierpień imigrantów, miał poruszyć sumienie Europy. Często ci sami ludzie, piszący w mediach społecznościowych "Je suis Charlie", później odcinali się od gazety, wskazując na jej rynsztokowy charakter.

I chociaż gardzę poziomem naszego odpowiednika "Charlie Hebdo", czyli niszowego tygodnika Jerzego Urbana "Nie", tak dalej będę uważał, że w debacie publicznej jest miejsce i dla takich głosów. W momencie kiedy ktoś morduje w imię chorych ideologii próbując zamknąć społeczeństwu usta, to nawet niesmaczny i sprowadzony do parteru humor jest wartością, której należy bronić.

REKLAMA

Fot. tytułowa: Shutterstock

Dołącz do dyskusji

zobacz więcej:

Najnowsze
Warte Uwagi