Partnerzy serwisu:
Biznes Prywatność i bezpieczeństwo

Czy zainwestowałbyś w kraju, w którym twoje tajemnice handlowe są gorzej chronione, niż tajemnica spowiedzi?

Marcin Chmielowski
25.07.2023
Czy zainwestowałbyś w kraju, w którym twoje tajemnice handlowe są gorzej chronione, niż tajemnica spowiedzi?

Rada Przedsiębiorczości nie jest szczególnie znanym i popularnym uczestnikiem debaty publicznej w Polsce. To pewnie dlatego, że zajmuje merytoryczne stanowiska w sprawach, które dalece wykraczają poza pop-polityczne “kto kogo”. I tak jest też i tym razem, bo wspólny głos dziewięciu organizacji pracowników, razem reprezentujących prawie 340 tysięcy pracodawców, dotyczy sprawy ważnej – ale za mało znanej.

Za pasem mamy nowelizację ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z rozwojem e-administracji. Jeśli mam być szczery, oczyma wyobraźni widzę takie ustawy jako co do zasady potrzebne i ważne, może nawet dobre. Skoro już państwo nakłada na obywateli (i przedsiębiorców) pewne sprawozdawcze obowiązki, to niech przynajmniej zapewnia, a później też udrażnia cyfrowe kanały pozwalające na załatwianie tych spraw jak najszybciej. Jeszcze lepiej by oczywiście było, gdyby obowiązkowe karmienie państwa danymi odbywało się w jak najmniejszym z koniecznych zakresie, ale bądźmy realistami.

Tymczasem, nowelizacja ma w sobie poważne zagrożenie. Jak czytamy w stanowisku Rady, jeśli prawo się zmieni zgodnie z omawianą propozycją, to firmy audytorskie będą zobligowane do “przekazywania Polskiej Agencji Nadzoru Audytowego wszystkich akt wykonywanych przez siebie zleceń, usług atestacyjnych i pokrewnych, czyli dokumentacji przedsiębiorców pozyskanych w czasie, np. badania sprawozdań finansowych.”

Inaczej mówiąc, do podania najważniejszych informacji o firmie na tacy.

Nie było żadnych konsultacji społecznych, sam zapis do projektu został dodany już na końcu procesu legislacyjnego w rządzie i to wszystko jest oczywiście niepokojące. W XXI wieku informacja jest tym, czym był węgiel w wieku XIX. Przymusowe składowanie najważniejszego zasobu w wirtualnym “miejscu”, do którego teoretycznie nie będą mieć dostępu osoby niepowołane – budzi jednak obawę o to, że w praktyce takie osoby ten dostęp będą miały. Budowa silosu, w którym takie informacje będą dotyczyć nie jednej, ale dziesiątek, setek, tysięcy firm – zakrawa o budowę Disneylandu dla przedstawicieli wywiadów gospodarczych tych państw, które niekoniecznie życzą nam dobrze. Albo nawet i życząc dobrze wolałyby, aby zyski zgarniały ich własne firmy, nie polskie.

Do tego bowiem doprowadziłoby przyjęcie prawa w tym kształcie. Do wystawienia wszystkich kluczowych informacji do potencjalnego wykorzystania przez konkurentów, albo nawet wrogów. Każda firma ma swój kręgosłup, a raportowane pod przymusem dane to ich zdjęcia rentgenowskie. Chodzi o informacje dotyczące polityk cenowych, planów sprzedażowych, strategii, analiz rynku i ryzyka. Lepiej, aby takie dane nie wpadły w niepowołane ręce i pierwszą linią obrony przed takim scenariuszem jest po prostu nie trzymanie wszystkich jajek w jednym koszyku, rozproszenie informacji  i nadzór właścicielski nad nimi. Niech firmy same martwią się o swoje własne bezpieczeństwo informacyjne, w końcu to im na nim najbardziej zależy i one mają największą motywację do jego przestrzegania. To po nich możemy się spodziewać tego, że najbardziej przyłożą się do zadania.

Ale jest tu coś jeszcze. Takie prawo, jak proponowane, mielibyśmy w Unii Europejskiej tylko my. Czyli dalibyśmy ogromną przewagę konkurencyjną innym rozwiązaniom we wszystkich pozostałych krajach, które w jeden dzień stałyby się od nas mniej złe, bardziej bezpieczne. Po co inwestować w kraju, który zmusza firmy do dzielenia się swoimi najważniejszymi tajemnicami? No właśnie.

Autor: Marcin Chmielowski

Politolog, filozof, komentator i felietonista. Ma na koncie książki o libertarianizmie, filmy o wolnorynkowych ekonomistach, doświadczenie w trzecim sektorze i związaną z nim pracą u podstaw.