Lokaty mogą nie być w tym momencie najlepszym rozwiązaniem dla oszczędzających
W czasach relatywnie niskich stóp procentowych standardowe produkty depozytowe - takie jak lokaty - często przestają pełnić funkcję ochronną.
Średnie oprocentowanie lokat terminowych w wielu bankach oscyluje obecnie w granicach 3-4 proc. w skali roku (choć oczywiście zdarzają się wciąż atrakcyjne wyjątki). Od odsetek, które same w sobie nie należą do najwyższych, należy dodatkowo odjąć 19-procentowy podatek od zysków kapitałowych (czyli tzw. podatek Belki). Można się natomiast spodziewać, że ze względu na kolejną obniżkę stóp (i prawdopodobną kontynuację cyklu obniżek w przyszłym roku) średnie oprocentowanie lokat spadnie jeszcze mocniej. W rezultacie oszczędzanie na lokacie w wielu wypadkach stanie się jeszcze mniej opłacalne.
Jakie są jednak alternatywy?
Konto oszczędnościowe, czyli większa elastyczność. Warto polować na promocje
Pierwszą opcją - najbardziej elastyczną - są promocyjne konta oszczędnościowe. Banki, walcząc o kapitał, często oferują na „nowe środki” oprocentowanie wyższe niż na standardowych lokatach. Największą zaletą tego rozwiązania jest elastyczność - pieniądze można wpłacać i wypłacać w dowolnym momencie, zazwyczaj bez utraty naliczonych odsetek. Środki te są również w pełni bezpieczne, gdyż chroni je Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG) do równowartości 100 tys. euro.
Rozwiązanie to ma jednak swoje ograniczenia. Podwyższone oprocentowanie jest niemal zawsze czasowe (np. na 3 miesiące) i często obwarowane limitem kwotowym (np. do 50 tys. lub 100 tys. zł). Jest to zatem idealne rozwiązanie dla poduszki finansowej i środków, które muszą pozostać dostępne od ręki.
Obligacje skarbowe to kolejne rozwiązanie. Bezpieczne, ale mniej elastyczne
Dla oszczędności długoterminowych, jedynym produktem na rynku oferującym niemal pewną ochronę przed wzrostem cen są detaliczne obligacje Skarbu Państwa indeksowane inflacją. Obecnie szczególną uwagę mogą przyciągać obligacje 4-letnie (COI) oraz 10-letnie (EDO). Ich konstrukcja gwarantuje oprocentowanie wyliczane jako wskaźnik inflacji plus stała, określona z góry marża (zysk „antyinflacyjny” pojawia się od drugiego roku).
Jest to rozwiązanie o najwyższym możliwym poziomie bezpieczeństwa, gwarantowane w całości przez Skarb Państwa. Jednocześnie próg wejścia jest bardzo niski; pojedyncza obligacja kosztuje zaledwie 100 zł. Wadą jest konieczność „zamrożenia” kapitału na kilka lat, choć istnieje możliwość wcześniejszego wykupu, wiążąca się z niewielką opłatą karną. Jest to więc instrument przeznaczony do oszczędzania na cele długoterminowe, takie jak emerytura czy przyszłość dzieci.
Zawsze pozostaje również inwestowanie na rynku kapitałowym
Trzecie rozwiązanie polega już nie na oszczędzaniu, a na inwestowaniu, które zawsze wiąże się z ryzykiem utraty części kapitału - o czym warto pamiętać.
W tym przypadku pierwszą opcją, o relatywnie niskim ryzyku, jest inwestycja w fundusze rynku pieniężnego lub dłużne krótkoterminowe, które działają podobnie do lokat, ale ich zarządzający aktywnie starają się pobić inflację o 1-2 punkty procentowe. Druga ścieżka, o wyższym ryzyku, to tanie fundusze giełdowe (ETF-y), które pasywnie odwzorowują zachowanie globalnych indeksów akcji (np. S&P 500) lub rynków surowcowych, takich jak złoto - aktywo, o którym sam prezes NBP często wspomina jako o formie przechowywania wartości. Ta opcja wymaga jednak większej wiedzy, akceptacji zmienności i horyzontu inwestycyjnego liczonego w latach.
Obecnie najbardziej racjonalną strategią wydaje się dywersyfikacja i podział oszczędności - tak, by nie trzymać wszystkich zgromadzonych środków tylko w jednym miejscu, co pozwala z jednej strony zadbać odpowiednio o bezpieczeństwo, a z drugiej - podnieść szanse na wyższy zysk.