„Bydło z Polski nie ma prawa prowadzić na Gerlach”. Przewodnicy pokłócili się o to, kto może wyprowadzać grupę na szczyt

Codzienne Zagranica Dołącz do dyskusji (77)
„Bydło z Polski nie ma prawa prowadzić na Gerlach”. Przewodnicy pokłócili się o to, kto może wyprowadzać grupę na szczyt

Jak informuje Gazeta Krakowska i Portal Tatrzański, pod Gerlachem doszło do szamotaniny pomiędzy słowackim przewodnikiem i polską przewodniczką. Oboje prowadzili grupę na szczyt. Pokłócili się o to, kto ma do tego większe prawo.

Kłótnia przewodników pod Gerlachem

Według opisu zajścia przedstawionego przez polską przewodniczkę, głównym powodem scysji był spór o uprawnienia, które pozwalają na wyprowadzanie turystów na szczyt. Słowacki przewodnik nie był zadowolony z faktu, że polski przewodnik pracuje na terenie jego uprawnień. Dał temu wyraz w dość dosadnych słowach, jego zdaniem „bydło z Polski nie ma prawa prowadzić na Gerlach”. Po krótkiej wymianie zdań, między przewodnikami doszło nawet do szarpaniny, którą zdaniem przewodniczki sprowokował Słowak. Całe zajście zostało zgłoszone na policję. Teraz sprawa czeka na wyjaśnienie.

Gerlach – wejście na szczyt

Znajdujący się po słowackiej stronie Tatr Gerlach, to najwyższy szczyt Karpat. Nie prowadzi na niego żaden szlak turystyczny, aby go zdobyć należy skorzystać z pomocy przewodnika posiadającego odpowiednie uprawnienia. Koszt takiej wyprawy to około 1000 zł. Przewodnik może w czasie jednego wejścia zabrać ze sobą maksymalnie trzy osoby latem i dwie zimą. Popularność szczytu (według statystyk, wejścia na niego stanowią ok. 70% wszystkich wejść z przewodnikami na Słowacji) powoduje dość dużą konkurencję wśród przewodników. To z kolei rodzi pewne napięcia, zwłaszcza pomiędzy przewodnikami ze Słowacji i Polski. A wszystkiemu winne są przepisy.

Uprawnienia przewodnickie i prawo wspólnotowe

Zgodnie z obowiązującymi na terenie Słowacji przepisami, aby wyprowadzić turystów na Gerlach, trzeba być przewodnikiem wysokogórskim posiadającym uprawnienia IVBV. Zgodnie jednak z przepisami unijnymi – tzw. Europejskiej Legitymacji Zawodowej, przewodnicy górscy, którzy mają uprawnienia na terenie kraju członkowskiego, mogą po wyrobieniu legitymacji pracować na terenie całej wspólnoty. Stąd polscy przewodnicy często korzystają z tej luki prawnej, pracując na terenie Słowacji. Słowaccy przewodnicy postrzegają ich jako konkurencję, która pośrednio zabiera ich zarobek, a to z kolei prowadzi do sytuacji, jaka wydarzyła się pod Gerlachem. Miejmy nadzieję, że po tej aferze nie dojdzie do zaostrzenia przepisów u naszych południowych sąsiadów. Nic nie jest jednak pewne, w końcu Słowacja zmieniła swoją konstytucję z powodu naszej Muszynki.