REKLAMA
  1. Home -
  2. Codzienne -
  3. Izba przyjęć we Włocławku zamieniła się w spelunę - a wszystko przez równoczesną likwidację izby wytrzeźwień
Izba przyjęć we Włocławku zamieniła się w spelunę - a wszystko przez równoczesną likwidację izby wytrzeźwień

Izba przyjęć we Włocławku przypomina obecnie scenerię horroru, z tym, że zamiast zombie, mamy pijanych, awanturujących się "pacjentów", którzy uprzykrzają życie zarówno personalowi medycznemu, jak i innym - trzeźwym - klientom włocławskiego szpitala.

Wizyty w szpitalu rzadko kiedy kojarzą się miło. Czy sami korzystamy z usług służby zdrowia, czy odwiedzamy naszych bliskich - są z to z reguły mało przyjemne chwile. Zwłaszcza, gdy wizyta ma miejsce w placówkach publicznych, często niedoinwestowanych, z wyposażeniem pamiętającym czasy dawno minione, a i standardami obsługi niemającymi wiele wspólnego z porzekadłem "nasz klient nasz pan".Sam dobrze pamiętam wizyty w gdańskich SOR-ach (szpitalnych oddziałach ratunkowych). Przeżycia traumatyczne, gdzie wszyscy czekają - nieraz po wiele godzin - aż ktoś się zajmie ich przypadkiem i ulży w cierpieniu.

Izba przyjęć we Włocławku zamieniła się w piekło - a wszystko przez likwidację izby wytrzeźwień

Okazuje się jednak, że w Gdańsku nie jest tak źle. Pacjenci we Włocławku mają dużo gorzej. Na tyle gorzej, że swoimi przemyśleniami na ten temat podzielił się jeden z pracujących tam lekarzy. Facebookowy post pana Bartosza Nowakowskiego ma iście katastroficzny wydźwięk (pisownia oryginalna):

REKLAMA

Nie wiem kto był pomysłodawcą likwidacji izby wytrzeźwień w moim rodzinnym mieście. Decyzja ta od wielu lat niesie za sobą konsekwencje dla zaoaptrywanych przeze mnie pacjentów podczas dyżurów w SOR i myślę, że nie dotyczy wyłącznie moich godzin pracy. Sytuacja kiedy lekarz, ratownik medyczny albo pani pielęgniarka pławią sie w ekstrementach, kiedy nasze ciuchy, buty i dłonie mają bezpośredni kontakt z kalem, moczem, wymiocinami a czasem białymi robakami pasozytujacymi w pachwinach przebywających na oddziale SOR alkoholikow, zeby po chwili badać albo pobierać krew kilkuletniego dziecka w XXI wieku jest sytuacją niedopuszczalną. Pijackie awatury, przekleństwa, wyrwane z futryną drzwi nie mogą być codzienboscią w pracy szpitala. Złota godzina diagnostyki i ukierunkowanej terapii przeplatana burdami z niesubordynowanymi, pijanymi osobnikami wydłuża się w czasie stanowiąc ryzyko dla zdrowia pozostałych pacjentów.

Izba wytrzeźwień prawem, nie obowiązkiem gminy - i cierpią na tym pacjenci szpitali

Izbę wytrzeźwień (zobacz, ile wynosi opłata za pobyt na izbie wytrzeźwień) zlikwidowano wiele lat temu, ale - jak widać - władze nie są zainteresowane rozwiązaniem problemu, który najwidoczniej nie ustępuje. Już rok temu Gazeta Pomorska informowała, że

Władze miasta zapewniają, że planują utworzenie miejsc do wytrzeźwienia w partnerstwie - czy to z Miejskim Zespołem Opieki Zdrowotnej, czy to z Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym. - Rozmowy w tej sprawie trwają - dodaje rzecznik prezydenta.

Rok to najwidoczniej mało, aby problem rozwiązać. Problem, na którym najbardziej są stratni zwykli pacjenci, którzy muszą uważać, aby na SOR-ze nie doznać kolejnej krzywdy. Problem leży w przepisach, które jedynie pozwalają, a nie obligują miast do prowadzenia takich placówek jak izby wytrzeźwień. Rzecznik Praw Obywatelskich postuluje, aby zmienić ustawę o wychowaniu w trzeźwości tak, aby gminy musiały prowadzić izby wytrzeźwień. Na chwilę obecną jednak na pomysłach się kończy, a problem jak był - tak jest. Woli zmian w prawie nie widać.

REKLAMA

Tymczasem, w prawdziwym świecie. 29 izb wytrzeźwień (zrzeszonych w Stowarzyszeniu Dyrektorów i Głównych Księgowych Izb Wytrzeźwień) tylko w 2016 roku przyjęło ponad 160 tysięcy podopiecznych. Kolejne 65 tysięcy obywateli skorzystało z usług Pomieszczeń dla Osób Zatrzymanych w komendach Policji.

Dołącz do dyskusji
Najnowsze
Warte Uwagi