Teraz nie można już mówić o przypadku czy ludzkiej pomyłce. Rząd z pełną premedytacją podjął decyzję: kasyna otwarte od 12 lutego. Przy jednoczesnym zamknięciu restauracji, które od miesięcy mogą serwować tylko i wyłącznie jedzenie na wynos. Szczyt perfidii? Tak. Dlatego nie zdziwię się gdy za kilka dni zamawiając schabowego dostaniemy przy okazji dwie karty na rękę.
Kasyna otwarte od 12 lutego
Dlaczego otwarte kasyna to nie przypadek? Bo w opublikowanym wczoraj rozporządzeniu Rady Ministrów poświęca się im obszerny przepis, określający reżim sanitarny w jakim mają pracować.
W kasynach oraz obiektach działalności związanej z eksploatacją automatów do gier hazardowych może znajdować się nie więcej niż 1 osoba na 15 metrów kwadratowych powierzchni dostępnej dla klientów, przy zachowaniu odległości co najmniej 1,5 m.
Przepis nakłada też na właściciela kasyna obowiązek poinformowania o limicie osób w pomieszczeniu. I to by było na tyle. Kości niech zostaną rzucone. I na nic zdała się tym razem twitterowa deklaracja wiceszefa MSWiA Macieja Wąsika, który dwa dni temu pisał: „Na miejscu branży hazardowej, nie zacierałbym rąk”. No cóż, jedyne co się zatarło to wiarygodność wiceministra.
W takim razie zmieńmy całą Polskę w kasyno
Ruch związany z otwarciem kasyn jest tak ordynarny i bezczelny, że nie zdziwię się jeśli doprowadzi do naprawdę powszechnego buntu przedsiębiorców. Nie ma bowiem ani jednej logicznej przesłanki mówiącej o tym, że człowiek siedzący przez wiele godzin w kasynie jest mniej narażony na zakażenie niż klient goszczący w restauracji czy ćwiczący na siłowni. Dziś zwracał na to uwagę w TVN24 profesor Wojciech Maksymowicz, wybitny lekarz i poseł Porozumienia. Według niego to, że zamknięte kasyna zostały otwarte, to wynik „niedostatku Głównego Inspektora Sanitarnego, który nie jest lekarzem”. Być może. Ja bym się jednak skłaniał ku temu, że ktoś bardzo intensywnie wylobbował otwarcie tych miejsc. Miejsc, bez których wszyscy byśmy sobie poradzili, z wyjątkiem nałogowych hazardzistów.
Oczyma wyobraźni widzę więc restauratorów, którzy zaopatrzą się w najbliższych dniach w talie kart, zabawkową ruletkę albo zestaw do Blackjacka. I będą udawać kasyno, serwując przy okazji napoje i jedzenie, które przecież w świątyni hazardu również można konsumować. To samo w siłowni – wystarczy między bieżnią a atlasem ustawić jednorękiego bandytę i już można między seriami spróbować szczęścia. Sorry, ale rząd właśnie przekroczył granicę absurdu i to powinno się spotkać z absurdem zwrotnym. Skoro sanepid może przeprowadzać udawane kontrole żywności, to restauracje mogą zacząć organizować udawany hazard.