Na ulicach Warszawy, w przestrzeni publicznej, miała miejsce ciekawa dyskusja — w formie kartek A4 z wydrukowanymi komunikatami. Jedna została wystosowana przez mężczyznę, któremu prawie potrącono dziecko. Druga jest odpowiedzią kierowcy na ów zarzut, z czego dyskusja — jako całość — doskonale oddaje polską mentalność.
Kobieta jechała po chodniku i twierdzi, że to nic złego
Agata Kowalska, dziennikarka TOK FM, udostępniła na swoim twitterowym profilu zdjęcia dwóch kartek, które przedstawiają swoistą dyskusję pomiędzy zbulwersowanym rodzicem a kobietą, która nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, w jaki sposób należy poruszać się w Polsce samochodem.
Pierwsza kartka napisana jest przez ojca dziecka, która — odejmując wulgaryzmy, inwektywy i numer rejestracyjny pojazdu — brzmiała tak:
4 listpada ok. 19:30 jechałaś tym samochodem po chodniku przy Niemcewicza 7/9 z prędkością co najmniej 30 km na godzinę. Minęłaś o metr idącego po chodniku dwuletniego chłopca.
Co ciekawe, do informacji odniosła się sama delikwentka, a jej tłumaczenie jest co najmniej szokujące.
Odpowiedź kobiety
Kobieta, która prowadziła samochód, odpowiedziała na zarzuty skierowane w jej stronę. Jej odpowiedź idealnie oddaje mentalność stereotypowego polskiego kierowcy. Winne jest oczywiście miasto.
Szanowny panie Sąsiedzie!
Małe dzieci po ulicy powinno się prowadzić za rękę, a nie puszczać wolno! Po chodniku nikt nie jeździ z 25 km/h, tylko góra 10 km/h, właśnie, żeby nikogo nie potrącić. Ale żeby to wiedzieć, to trzeba jeździć samochodem a nie rowerem, bo to zupełnie inna perspektywa.
Miasto niestety nie buduje parkingów dla mieszkańców, a jest nas coraz więcej.
Samochód to nie rower i do domu go nie zabierzemy.
Na Niemcewicza nigdy nie było wypadku na chodniku, chyba że z nieostrożnym, szybko jadącym rowerzystą. Poprosimy o trochę wyrozumiałości!
Taka odpowiedź kierowcy raczej nie dziwi. Wiadomo przecież, że brak parkingów to przesłanka będąca niemalże stanem wyższej konieczności, a jazda po chodniku jest dozwolona, skoro nie ma parkingów. Prawda? Oczywiście, że nie!
Jazda po chodniku
Zgodnie z art. 26 ust. 3 pkt 3 ustawy Prawo o ruchu drogowym:
Kierującemu pojazdem zabrania się jazdy wzdłuż po chodniku lub przejściu dla pieszych.
W dalszej części przepisu próżno szukać informacji o tym, że nie popełnia wykroczenia osoba, która jeździ po chodniku, jeżeli miasto nie wybudowało tylu parkingów, ile powinno.
Za powyższe wykroczenie grozi do 3.000 złotych grzywny albo kara nagany, a w wypadku ukaraniu w drodze postępowania mandatowego, zgodnie z aktualnym taryfikatorem — mandat w wysokości od 250 do 500 złotych.
Oczywiście, zarówno postawa mężczyzny, jak i kobiety, nie są odpowiednie. Ojciec, któremu prawie potrącono dziecko, powinien w miarę możliwości zgłosić sprawę na policję, a nie publikować informacje w publicznym miejscu, których weryfikacja jest w zasadzie niemożliwa. Kobieta natomiast, jak to polski kierowca, twierdzi, że jej gorsza sytuacja, tu — brak parkingu, uprawnia ją wykraczania przeciwko przepisom prawa.
„Wińcie miasto, a nie mnie!”