Czy nastąpił już koniec sklepów internetowych w klasycznym wydaniu? Handel detaliczny przeniósł się na marketplace’y i trudno uznać, by sami sprzedawcy mogli ten proces odwrócić. Centralizacja detalicznego rynku ecommerce wokół dużych platform jest niestety faktem, z którym trzeba się pogodzić.
Koniec sklepów internetowych
Nie jest tajemnicą, że marketplace’y, czyli duże platformy pośredniczące w sprzedaży – wirtualne targowiska – jak Amazon, Alibaba, Aliexpress, czy też nawet Allegro, to dzisiaj główny kanał sprzedaży detalicznej. Ma to swoje konsekwencje, które jawią się zupełnie odmiennie w zależności od tego, czy patrzymy z perspektywy sprzedawcy, czy też kupującego.
Duże platformy handlowe są po pierwsze powszechnie znane. Właściciel niewielkiego biznesu ecommerce, który trudni się sprzedażą pewnego rodzaju produktów, będzie miał problem żeby przebić się nie tylko przez świadomość potencjalnych klientów, ale także i algorytmy wyszukiwarek.
Korzystanie z marketplace’ów także nie jest raczej szczególnie korzystne dla rozpoznawalności sprzedawcy. O ile pozwala na dotarcie do klientów i prowadzenie sprzedaży, o tyle w wypadku większości platform użytkownik raczej nie zapamięta od kogo kupił dany produkt, chyba że pojawi się jakiś problem i pojawi się konieczność kontaktu.
Kolejną sprawą – korzystną z kolei dla obu stron transakcji – jest daleko idące wsparcie w zakresie obsługi sprzedażowej i posprzedażowej. Nie tylko w zakresie obsługi informatycznej, ale i – często – poprzez rozsądne uregulowanie obowiązków i gwarancji obu stron poprzez stosowne regulaminy.
Klienci z kolei zyskują na z reguły niższych cenach dostawy, zewnętrznie oferowanych zintegrowanych systemach kredytowania (jak Allegro Pay od Allegro), czy też – co dla samego sprzedawcy nie jest aż tak dobre – możliwości dowolnego filtrowania konkretnych produktów, na przykład pod kątem ceny.
Czy jest szansa dla tradycyjnych sklepów internetowych?
Firma konsultingowa OC&C opublikowała raport, który jest zwieńczeniem badań nad nawykami konsumentów w ostatnich miesiącach. Handel internetowy zyskuje na znaczeniu, a pandemia koronawirusa znacznie przyspieszyła ten proces. Co istotne, odejście od obostrzeń nie wpłynęło na spowolnienie tego procesu.
Raport wskazuje też, że do 2025 roku sprzedaż internetowa w pewnych sferach będzie się obracać głównie wokół dużych platform. Paradoksalne jest ponadto to, że tak, jak kilkanaście lat temu handel internetowy był zagrożeniem dla tradycyjnego, tak obecnie to duże platformy zagrażają zwykłym e-sklepom.
Badanie szans i zagrożeń powinno się przeprowadzać w kontekście nie tylko konkretnej platformy, ale i rodzaju sprzedawanych dóbr i skali biznesu. Nawet konkretnego przedsiębiorcy. Mimo wszystko można w oparciu o powyższe wyróżnić pewne uniwersalne zagadnienia i wyprowadzić pewne ogólne wnioski.
Po pierwsze, obecność dużych platform niewątpliwie w pewnym sensie obniża próg wejścia na rynek – bo zapewnia dostępność, widoczność, a także zaplecze techniczne. Wiąże się z pewnymi kosztami – jak prowizje – ale z uwagi na faktyczność (i to, że większość detalicznego ruchu ecommerce w zakresie niektórych grup produktów odbywa się właśnie na marketplace’ach), jest to koszt niezbędny, a także przynoszący pewne dodatkowe korzyści.
Wydaje się ponadto, że tego procesu nie da się zatrzymać. Tradycyjne sklepy internetowe będą miały najlepsze zastosowanie tam, gdzie chodzi przede wszystkim o promocję konkretnej marki, nie zaś o samą sprzedaż produktów powszechnie dostępnych. Także tam, gdzie sprzedaż obejmuje produkty charakterystyczne. Czyli takie, które albo wyłączone są ze sprzedaży przez regulaminy platform, albo też takie, które należą do szeroko pojętych dóbr specjalistycznych.