Możliwość skorzystania z rządowych wakacji kredytowych dostał każdy, kto ma złotowy kredyt hipoteczny. Frankowicze, którym raty już dawno podskoczyły mają uzasadnione powody do rozgoryczenia. W czym kredytobiorcy frankowi są gorsi od złotowych?
Kredytobiorcy frankowi
Kurs franka groźnie zbliża się do 5 zł. Przypomnę, że taki poziom osiągnął, gdy prezes Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB) 15 stycznia 2015 roku ogłosił, że nie będzie już bronił swojej waluty przed wzmocnieniem. Koniec z miliardowymi interwencjami na rynku. Niech się dzieje, co chce. Informacja o rezygnacji z utrzymywania CHF na poziomie 1,2 euro wywołała eksplozję jego kursu. To był „czarny czwartek” dla tych, którzy zadłużyli się we frankach.
Ale co takiego wydarzyło się teraz, że szwajcarska waluta tak się umocniła? A może to polska tak osłabła? Dla frankowicza, to bez różnicy. Liczy się ile wyniesie rata. Jeśli brał kredyt denominowany czy indeksowany w CHF przy kursie 2,70 zł za franka, to rata już dawno wzrosła mu o połowę. To trwa już lata, a nie miesiące, jak u kredytobiorców złotowych. We wspomnianym tu już 2015 roku obecny prezydent obiecywał pomoc. PiS idąc po władzę też. Dziś już wiadomo, że to były puste słowa. Nadzieję frankowiczom dał TSUE. Po głośnej sprawie państwa Dziubaków, chyba każdy kredytobiorca frankowy zajrzał do swojej umowy kredytowej, a wciąż funkcjonuje ich 700 tysięcy.
Dla jednych sąd, dla drugich wakacje
Wielu zdecydowało się spróbować unieważniać umowy w sądzie, co doprowadziło do zakorkowania tzw. wydziałów frankowych. Sędzia jednego z takich wydziałów żalił się niedawno, że są tak zawaleni pracą, że jak nic się nie zmieni, to na pierwszą rozprawę trzeba będzie czekać 5 lat. Skierowanie sprawy do sądu nie wstrzymuje spłacania kredytu. Można oczywiście wystąpić z wnioskiem o zabezpieczenie w postaci zawieszenia obowiązku spłaty rat, ale według wielu pełnomocników, sądy rzadko na to przystają. Sędziowie zaś mówią, że problem kredytów frankowych powinien być rozwiązany systemowo, bo sądy nie przerobią w rozsądnym czasie tylu spraw.
Tymczasem systemowo rządzący rozwiązali problem kredytów złotowych. Z zawieszania spłat skorzysta każdy chętny kredytobiorca, który wziął kredyt mieszkaniowy w złotówkach. Obojętnie czy ma problem z jego spłatą czy nie. Obojętnie, jaką część dochodu przeznacza na jego obsługę. Warunek jest tylko jeden. Rządowe wakacje kredytowe mogą dotyczyć jednej umowy zawartej w złotych polskich w celu nabycia nieruchomości przeznaczonej na zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych. Kto go spełni, to w sumie przez 8 miesięcy nie musi spłacać kredytu. Taką możliwość mają nawet ci, którzy wzięli kredyt ze stałą stopą i wysokość raty im się nie zmieniła.
Uparcie piszę tu o rządowych wakacjach kredytowych, żeby odróżnić je od wakacji kredytowych, które funkcjonowały nim rząd wymyślił swoje i pewnie będą dostępne, gdy rządowe przejdą już do historii. Nazwijmy je bankowymi. To możliwość zawieszenia spłaty raty, ale nieporównywalnie mniej korzystna niż rządowa. O szczegóły najlepiej pytać w swoim banku.
Rząd chwali się, że „jego” wakacje to „pomoc dla Polaków w spłacie kredytów hipotecznych w złotych polskich”. Może to taka delikatna sugestia, że prawdziwy Polak nie powinien brać kredytu w obcej walucie? No bo dlaczego jedni dostali wszystko, a drudzy prawie nic?
Ten fundusz jest też dla ciebie
Obie grupy zadłużonych mogą skorzystać z pomocy, której udziela Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, ale tu już, w przeciwieństwie do wakacji kredytowych, wymaga się spełnienia pewnych warunków. Na wsparcie z Funduszu mogą liczyć ci, którzy go naprawdę potrzebują. Poza tym, obniżyć koszt kredytu można kupując CHF samodzielnie i spłacając bankowi ratę we frankach. Kredytobiorca oszczędza w ten sposób na spreadzie. Spread to koszt wymiany waluty. Czyli różnica pomiędzy kursem kupna a sprzedaży waluty. Im jest on niższy, tym lepiej dla kupującego.
Frankowiczów, poza widmem 5 zł za franka stresuje też wizja podniesienia przez Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) oprocentowania. Dotąd ból wysokiego kursu trochę zmniejszały ujemne stopy procentowe. Po czerwcowej podwyżce o 50 pkt bazowych, z poziomu minus 0,75 proc. wzrosło ono do minus 0,25 proc. We wrześniu analitycy spodziewają się kolejnej, tym razem o 25 pkt. To by zakończyło czas ujemnych stóp w tym kraju. Ale prawdopodobnie nie zakończy podwyżek.
W marcu 2023 roku, według prognoz, stopa procentowa w Szwajcarii ma wynieść 0,5 proc., a może nawet 0,75 proc. Co pcha SNB do takich kroków? Prognoza inflacji. Prawdopodobnie wyniesie ona 2,7 proc., zamiast spodziewanych 2,2 proc. Natomiast w przyszłym roku 1,5 procenta, a nie, jak prognozowano wcześniej 1,1. Podnosząc stopy bank centralny chce uprzedzająco uderzyć, by powstrzymać wzrost inflacji. Konsekwencją czerwcowej podwyżki stóp był wzrost kursu franka. Jeśli tak samo CHF zareaguje na kolejne podwyżki stóp, to bardzo wysokie raty frankowe jeszcze urosną.