LinkedIn jest specyficznym portalem. Raczej skupia profesjonalistów (lub przynajmniej osoby, które do tego miana aspirują), toczące się dyskusje dotyczą w większości pracy. Niektóre treści mimo to i tak potrafią mocno zaskoczyć. Na przykład jedna z osób pracująca w sprzedaży dzieliła się ostatnio swoimi refleksjami dotyczącymi… krótkich spódniczek koleżanek. I tego, że rozpraszają swoich kolegów.
Krótkie spódniczki, kuszenie kolegów i „podkreślanie atutów”
Jeden z mężczyzn postanowił – właśnie na LinkedIn – podzielić się swoimi refleksjami, a zarazem wątpliwościami, dotyczącymi ubioru w pracy. Z jednej strony można byłoby zakwalifikować to jako standardowe rozważania dotyczące tego, w jakich sytuacjach powinien obowiązywać dress code i jak mocno firma powinna kontrolować kwestię ubioru swoich pracowników, zwłaszcza, jeśli pracują na stanowiskach, na których mają kontakt z klientem. To faktycznie jest kwestia dyskusyjna, nad którą pochyla się także kadra menedżerska. Problem zaczyna się w momencie, gdy taka dyskusja wychodzi z bardzo dziwnych założeń i przemyśleń. I to w niewielkim stopniu dotyczących tego, czy coś jest profesjonalne, czy nie.
Przykładem mogą być refleksje jednego z dyrektorów sprzedaży, który zastanawia się, czy kobiety, które chcą pochwalić się swoimi atutami (w domyśle: fizycznymi), „muszą to robić akurat w pracy, rozpraszając biednych kolegów obok”. Chodziło o kobiety, które noszą krótkie spódniczki i „kuse sukienki”.
Jeżeli ktoś jest skupiony na pracy, to nie przychodzi do niej jak na imprezę
Mężczyzna stwierdził ponadto, że swoimi refleksjami podzielił się też z żoną. Ona miała wytłumaczyć mu, że „jeżeli ktoś jest skupiony na pracy, to nie przychodzi do niej jak na imprezę”. Na końcu swojego wpisu mężczyzna zaznaczył, że poznał punkt widzenia zarówno mężczyzn (w domyśle: tych, których rozpraszają spódniczki koleżanek) jak i kobiet (prawdopodobnie: swojej żony) i wierzy, że nie trzeba afiszować się w pracy wszystkimi swoimi atutami. Jednocześnie pyta swojej społeczności, czy może jednak nie przesadza.
Trzeba też zaznaczyć, że dyrektor sprzedaży (przynajmniej tak wskazuje LinkedIn) w swojej firmie jednocześnie nie nakazuje przestrzegania dress code’u. Najwyraźniej jednak zaczyna mieć pewne wątpliwości.
Bądźmy profesjonalni
Jestem zdania (a czytając komentarze pod wpisem, nie jestem jedyna), że jeśli w danej firmie nie jest narzucony dress code, to wystarczy, by ubiór był schludny i przede wszystkim – wygodny dla pracownika. Dotyczy to zwłaszcza stanowisk, na których pracownik nie ma żadnego kontaktu z klientem. Czy to naprawdę ma znaczenie, czy kobieta zdecyduje się na krótką spódniczką czy też mężczyzna – na obcisłą koszulkę? Argument o „rozpraszaniu biednych kolegów” wydaje się irracjonalny, bo w pracy – uwaga, niesamowite – każdy powinien być skupiony raczej na pracy, a nie na tym, jak danego dnia wygląda jego współpracownik.
Dziwi też fakt umieszczenia takiego wpisu akurat na LinkedIn. Nie jest to raczej najlepsza forma autopromocji, zwłaszcza, że mężczyzna zwrócił uwagę tylko na kwestię ubioru kobiet. A co z „rozpraszającymi” kolegami? Jak zwróciło mu uwagę kilka pań – równie dobrze i panowie mogą zwracać nadmierną uwagę swych koleżanek.
Pytanie brzmi tylko, czy taka dyskusja ma jakikolwiek sens.