Czy Krystyna Pawłowicz ma rację domagając się od Szwecji zwrotu utraconych dóbr kultury?

Codzienne Państwo Dołącz do dyskusji
Czy Krystyna Pawłowicz ma rację domagając się od Szwecji zwrotu utraconych dóbr kultury?

Krystyna Pawłowicz po raz kolejny zaprezentowała jak nie należy korzystać z Twittera. Tym razem tweet ex-posłanki PiS komentowany był także po drugiej stronie Bałtyku.

W niedzielne popołudnie, w bardzo typowym dla siebie stylu Krystyna Pawłowicz popełniła kolejnego tweeta, po którym zawrzało nie tylko w polskich, lecz również w zagranicznych mediach. Zasiadająca obecnie w Trybunale Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej ex-posłanka PiS postanowiła po raz kolejny, w kontrowersyjny sposób, przypomnieć opinii publicznej o swoim istnieniu. O tym, czy Pani Sędzia Pawłowicz powinna się czegokolwiek obawiać z uwagi na treść swoich twittów informowaliśmy Was już niejednokrotnie.

Prawda historyczna

Paradoksem tej całej sytuacji jest fakt, że po części racja leży po stronie pani Krystyny Pawłowicz. Trudno bowiem polemizować z faktem, że Szwedzi łupili Rzeczpospolitą wzdłuż i wszerz. Jak zapewne większość z Was pamięta w połowie XVII w. znaczna część terytorium ówczesnej Rzeczypospolitej znajdowała się pod szwedzką okupacją.

Na mocy podpisanego w Oliwie traktatu pokojowego w 1660 roku Rzeczpospolita zastrzegła sobie prawo do zwrotu zagrabionych archiwów królewskich oraz księgozbiorów. Przez lata do Szwecji wysyłani byli emisariusze oraz dyplomaci, których celem było odzyskanie najistotniejszych druków i rękopisów. W proces odzyskiwania polskiego dziedzictwa zaangażowani byli sami monarchowie. Starania w tym kierunku czynił zarówno Jan III Sobieski, jak również Stanisław August Poniatowski. Niestety, większość tych prób była daremna.

Do dnia dzisiejszego złupione podczas potopu szwedzkiego dzieła stanowią ozdoby tamtejszych muzeów oraz bibliotek. Warto w tym miejscu podkreślić, że skala zagrabionych przez Szwedów skarbów jest trudna do oszacowania. Potop szwedzki miał miejsce w XVII w., podczas gdy wiek XVI nazywany był Złotym Wiekiem w historii Rzeczypospolitej. Właśnie w tym okresie nastąpił bowiem największy rozkwit Królestwa Polskiego. Zarówno na płaszczyźnie gospodarczej, jak i naukowej Rzeczpospolita przodowała wówczas na tle państw europejskich.

Po trwającym przeszło 5 lat potopie państwo polsko-litewskie nigdy już nie zbliżyło się do stanu sprzed konfliktu. Prawdą jest również fakt, że Rzeczpospolita nigdy nie otrzymała od Szwedów żadnej rekompensaty za zrabowane dobra.

Najazd, którego dokonali Szwedzi znacznie osłabił potencjał gospodarczy i ekonomiczny Rzeczpospolitej, przyczyniając się do negatywnych przemian strukturalnych oraz zmniejszenia dochodów państwa. Grabież dóbr kultury przyczyniła się także do uwstecznienia cywilizacyjnego państwa polsko-litewskiego. W konsekwencji tego oraz braku reform Rzeczpospolita znalazła się w głębokim kryzysie trwającym aż do połowy XVIII wieku. Śmiało można stwierdzić, że szwedzki potop był dla Polski tym, czy dla Imperium Rzymskiego najazd Wandalów.

Utracone dobra kultury, utracony rozum i godność polityków PiS

Czy zatem po tym krótkim historycznym wstępie nie powinniśmy przyznać racji pani Pawłowicz? Oczywiście, że nie. Pamiętajmy, że partia polityczna, z której wywodzi się autorka tweeta rządzi Polską od niemalże 7 lat. 7 długich lat absolutnych rządów. Zarówno Szwecja, jak i Polska korzystają z dorobku cywilizacji europejskiej, która przez lata krwawych wojen oraz konfliktów doprowadziła nas do wniosku, że nieporozumienia należy raczej rozstrzygać prowadząc skuteczną dyplomację. Warto byłoby się zastanowić, czy poza populistycznymi bzdetami wypisywanymi przez panią Krystynę Pawłowicz cokolwiek w sprawie odzyskania jakichkolwiek zagrabionych przez Szwedów dóbr kultury zrobiono? Odpowiedź brzmi – NIE.

Cóż, trudno się jednak dziwić, skoro szefem dyplomacji odpowiedzialnym za politykę zagraniczną państwa był przez ponad 3 lata człowiek prowadzący rozmowy dyplomatyczne z przedstawicielami San Escobar.

Czy pani Krystyna Pawłowicz, przez całą swoją polityczną karierę – długie lata spędzane w poselskich ławach, które obfitowały w pałaszowanie warzywnych sałatek – podjęła jakiekolwiek kroki by merytorycznie pomóc w rozstrzygnięciu tego sporu? – NIE.

A może pani Krystyna Pawłowicz, z uwagi na swoje wykształcenie oraz osiągnięte przez lata pracy Himalaje kultury osobistej, które zaprowadziły ją do Trybunału Konstytucyjnego przyczyniła się jakkolwiek tej sprawie? Czy wystosowała kiedykolwiek,  jakikolwiek merytoryczny postulat w celu dyplomatycznego rozwiązania tego problemu? – NIE.

Czy realnie podejmowane przez panią Krystynę Pawłowicz działania – przez cały okres bycia posłanką – doprowadziły do odzyskania choćby bursztynowych kolczyków zrabowanych przez Szwedów w XVII w.? – NIE.

Czy poza biciem piany na Twitterze przez 7 lat rządów absolutnych PiS doczekaliśmy się choćby jednej interpelacji poselskiej w temacie utraconych na rzecz Szwedów dóbr kultury? – NIE. (dla przykładu z podobnymi wnioskami występowali: poseł Marek Poznański – Twój Ruch, minister Bogdan Zdrojewski – Platforma Obywatelska oraz poseł Zbigniew Zaborowski – Sojusz Lewicy Demokratycznej).

Obecnie trwa Euro2020, które wyjątkowo organizowane jest niemalże w całej Europie. UEFA zdecydowała się po raz pierwszy na taką formułę turnieju z uwagi na chęć podkreślenia integracji europejskiej. Tegoroczny turniej został zorganizowany w tej formie w celu uczczenia 60-lecia mistrzostw. Warto podkreślić, że już starożytni Grecy na czas trwania igrzysk oraz innych wydarzeń sportowych zawieszali wszelkie konflikty. Czy zatem czas, w którym pani Pawłowicz zdecydowała się popełnić przedmiotowego tweeta jest właściwy? – NIE.

Czy – już na sam koniec – wypada, aby członek Trybunału Konstytucyjnego w takiej formie wyrażał swój pogląd, w takim miejscu oraz czasie? – NIE. (a przecież pani sędzia mogłaby napisać podobny post na Albicli, zobaczyłoby go 12 osób i nikt by się nie musiał wstydzić…)

 Historia się lubi powtarzać…

Nie dalej jak w kwietniu informowaliśmy Was o bulwersującym tweecie Krystyny Pawłowicz, który mógł naruszać bezpieczeństwo oraz anonimowość transpłciowego dziecka. Sędzia Krystyna Pawłowicz jeszcze nie tak dawno była posłanką należącą do obozu Zjednoczonej Prawicy. Po wyborze na sędziego Trybunału Konstytucyjnego jej aktywność w mediach społecznościowych wcale nie ustała. Ta cały czas budzi spore kontrowersje w społeczeństwie.

Niemalże za każdym razem, gdy Pani Pawłowicz zabiera się za tweeterowanie zaczynam się zastanawiać, czy to, że obecnie każdy z nas ma nielimitowany dostęp do Internetu jest słuszną koncepcją. O ile bowiem polski Internet byłby piękniejszym środowiskiem gdyby nie wypociny takich intelektualistów jak Jaś Kapela, posłanka zajadająca się w ławach sejmowych sałatką warzywną, czy też inny ananas pokroju Tomasza Hajty. Cóż, pozostaje żyć nadzieją, że Krystyna Pawłowicz podobnie jak wcześniej Przemysław Rudzki podejmie jedyną słuszną decyzje o zawieszeniu swojej twitterowej – najlepiej jakiejkolwiek – działalności publicznej.

Jednak najbardziej zabawną konstatacją jest fakt, że nawet gdy pani Pawłowicz ma po części rację, to przedstawia ją w takiej formie, że nikt racjonalnie pojmujący otaczający nas świat nie podzieli jej zdania.