Rząd się budzi, gdy jesteśmy przy ścianie. „Weźmy lekarzy z zagranicy!”

Zdrowie Dołącz do dyskusji (122)
Rząd się budzi, gdy jesteśmy przy ścianie. „Weźmy lekarzy z zagranicy!”

Lekarze z zagranicy – to jeden z nowych pomysłów rządu na walkę z pandemią koronawirusa. Miałoby do nas przyjechać „nawet” tysiąc medyków ze Wschodu. „Too little, too late”, jak mawiają Amerykanie.

Gdy cały świat walczy z pandemią, polski rząd jest myślami gdzie indziej. Już tradycyjnie walczy z problemami, które sam wywołał. Tym razem na tapecie jest oczywiście wybrnięcie z kwestii aborcji.

A jak jest na froncie walki z koronawirusem? Tutaj też przedstawiciele rządu zapewniają, że coś się dzieje. Budowane mają być tymczasowe szpitale. A budować będą państwowe kolosy, jak Orlen, Tauron czy Energa.

Problem jest taki, że nawet najlepszy szpital tymczasowy nikomu nie pomoże, jeśli nie będą w nim pracować lekarze i pielęgniarki. Niby nie jest to jakieś specjalnie odkrywcze stwierdzenie. Rząd jednak, jak się zdaje, o tym zapomniał. Bo niby można wziąć lekarzy do szpitali tymczasowych ze szpitali zwykłych. Jednak (to również średnio odkrywcze stwierdzenie) przez taki ruch zabranie personelu w tych szpitalach zwykłych.

Jak więc rozwiązać problem?

Lekarze z zagranicy. „Realnie zapewne są szanse”

„Realnie zapewne szanse są na lekarzy zza wschodniej granicy, głównie Białoruś i Ukraina, głównie ze względu na mniejszą barierę językową” – powiedział w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski.

I dodał, że „wielu lekarzy jest też w trakcie procedury uzyskania nostryfikacji dyplomu”. Może chodzić o około tysiąc medyków z Białorusi czy Ukrainy. Zdaniem wiceministra to świetne rozwiązanie, „głównie ze względu na mniejszą barierę językową”.

Tysiąc osób na pewno pomogłoby w walce z epidemią w Polsce. Nawet jeśli to kropla w morzu potrzeb. Tym bardziej że w naszym kraju na 1 tys. mieszkańców przypada średnio 2,4 lekarza. Nie warto się porównywać z Austrią (5,2 lekarzy na tysiąc mieszkańców), ale nawet na Litwie jest ich znacznie więcej (4,5 na tysiąc, według danych OECD).

Niestety, nie dowiadujemy się od wiceministra, kiedy konkretnie tacy medycy mogliby zacząć leczyć Polaków. Po tylu miesiącach epidemii resort zdrowia chyba powinien zakomunikować coś więcej niż to, że „realnie zapewne są szanse”.

Jednak przykra prawda jest taka, że rząd przespał wakacje – moment, w którym mógł się jakoś przygotować na drugą falę. Na przykład ściągając w dużych ilościach medyków ze Wschodu. Wolał jednak zajmować się LGBT.

Gdy znaleźliśmy się już pod ścianą, władze wpadły na inny pomsył – odgrzebanie sprawy aborcji. Ciekawe, co musi się stać, by pandemia awansowała do rangi priorytetu dla rządzących. Oczywiście mamy jednak nadzieję, że lekarze z zagranicy jednak do nas jak najszybciej przyjadą. I że nikt im do garaży zaglądał nie będzie.