Robert Lewandowski postanowił otworzyć restaurację i zgodnie z ogłoszeniem dostępnym w sieci – kucharzowi w tej restauracji będzie płacone 22 złote za godzinę. To oburzyło internautów.
Konto twitterowe o pseudonimie Bezczelny Lewak wyliczało:
R.Lewandowski (herbu Dwa Fakultety) otwiera restaurację. Kucharzowi płaci 22 zł netto na śmieciówce: 22zł x 167h = 3.674 zł netto. R.Lewandowski zarabia w minutę 192 zł: 3.674 zł ÷ 192 zł = 19 Lewandowski na miesięczną pensję swojego przyszłego kucharza „pracuje” 19 minut Wymiotująca buźka
Były to oczywiście wyliczenia niezbyt mądre, bo oparte na kilkunastu kompletnie błędnych tezach. Ale temat już w międzyczasie podchwyciły też inne konta społecznościowe, a nawet media. No i rozpętało się polskie piekło, że oto Robert Lewandowski zarabia dziesiątki, jeśli nie setki milionów euro rocznie, a swojemu kucharzowi w restauracji płaci 22 złote za godzinę.
Jest to absolutnie najbardziej idiotyczna narracja, jaką tylko można wymyślić
Przekleństwem Roberta Lewandowskiego jest chyba to, że nie jest skończonym kretynem. My lubimy w Polsce kretynów, łatwo się nam z nimi identyfikować. Świetnie się opowiada anegdotki o gamoniu, który milionową pensję wydał na zegarki i ciuchy Versace, a teraz tonie w długach. Albo o durniu, które w przededniu meczu setki tysięcy złotych zostawiał w kasynie. To super brzmi, cudowna gawęda. Zresztą, fajnie to opisywał bodajże Krzysztof Stanowski w jednej ze swoich książek. Wiecie, kto był najbardziej nielubianym piłkarzem kadry Engela? Podobno Marek Koźmiński, dziś ubiegający się o fotel szefa PZPN. Bo zamiast przehulać całą kasę inwestował, kupował grunty, nieruchomości. I na koniec tej całej historii został nam jeden milioner, kilku dryfujących nad powierzchnią panów i pasmo dziadów o przetrwonionej fortunie.
Chyba nie ma w jednej chwili na świecie takiej liczby nowych majtek Versace, żeby upłynnić wszystkie pieniądze Roberta Lewandowskiego, ale piłkarz – lub jego otoczenie – wydaje je mądrze. Inwestuje, zabezpiecza przyszłość. Lewandowscy to dziś w Polsce bardziej półka CD Projekt RED, globalna marka, a nie bogaty bananowiec, który umie dobrze kopać piłkę. I w moim otoczeniu wzbudza to raczej sympatię, szacunek, bo mamy tam talent pomieszany z ciężką pracą, czyli wartości którym hołdujemy. Ale nie każdy potrafi tak patrzeć na świat. Wśród wielu internautów rodzi to też dużo zawiści. To wynika też oczywiście z pewnego prymitywnego spojrzenia na świat i ja dziś spróbuję to spojrzenie choć trochę niektórym poukładać.
Lewandowski nie biega po kuchni z batem
Pierwszą i zasadniczą kwestią jest to, że to nie jest tak do końca restauracja Roberta Lewandowskiego. On tam może być właścicielem, może być częściowym udziałowcem (co jest ostatnio częstym modelem, że osoba obeznana w gastronomii łączy się biznesowo z celebrytami), natomiast „Restauracja Roberta Lewandowskiego” nie oznacza, że on się tą restauracją zajmuje. Może nawet w niej nie bywa, a jak bywać zacznie, to pewnie głównie dla lepszego marketingu. To oczywiście miecz obosieczny, bo z jednej strony promuje restaurację, a z drugiej musi potem czytać na swój temat bzdury, że głodzi swoich pracowników. Nie. Robert Lewandowski jest dziś korporacją, wątpię nawet czy osobiście zatrudnia ludzi, którzy zatrudniają ludzi, którzy zatrudniają do tej restauracji kucharza.
Zarobki Lewandowskiego nie mają tu żadnego znaczenia
Korporacja Robert Lewandowski (jak ktoś ma problem z wyobrażeniem sobie takiego pojęcia, to przypominam, że producent czekolady Wedel to też czyjeś nazwisko) tworzy miejsca pracy. Dzięki sukcesowi polskiego piłkarza wielu Polaków znajduje zatrudnienie w kraju. Ma w kraju prawników, ma w kraju doradców podatkowych, zdobywa w kraju wykształc… ekhm, zatrudnia marketingowców, zatrudnia ludzi obsługujących jego inwestycje, zatrudnia ludzi ogarniających jego nieruchomości, inwestuje w startupy, które bez tego by nie powstały, potem daje pracę tym ludziom itd., itp. Oczywiście nie robi tego osobiście, ale z punktu widzenia Polski lepiej, żeby taki Robert Lewandowski był, niż żeby go nie było – nawet w czysto pozapiłkarskim aspekcie.
Nie wyobrażam sobie jednak dlaczego ktoś uważa, że zarobki Roberta Lewandowskiego z tytułu gry w piłkę czy reklamowania smartfonów Huawei powinny być w jakikolwiek sposób powiązane z wynagrodzeniem kucharza w restauracji. To jest jakaś spółdzielnia? Ten kucharz woził małego Roberta na treningi? Dokarmiał go Bake Rollsami, gdy ten grał w Zniczu Pruszków?
Tutaj nawet (moim zdaniem karkołomne, ale pojawiające się czasem argumenty lewicy o roli pracowników w budowaniu biznesu) są wyjątkowo bezsensowne, bo w jaki sposób ugotowany przez tego kucharza Strogonow przełoży się na kilkadziesiąt milionów euro rocznie wyciąganych przez Lewandowskiego z tytułu rekordowych wyników w Lidze Mistrzów i Bundeslidze? No jak, gdzie tu do diaska jest jakaś relacja?!
Zarobki warunkuje rynek, a nie pracodawca
Wyobraźmy sobie, że Robert Lewandowski zupełnie wbrew logice i przyzwoitości mówi „ok, niech będzie” i zaczyna płacić tym swoim kucharzom – niech będzie, że czwórce – może nie milion euro, ale 500 euro za godzinę na głowę. I teraz patrzmy co się dzieje:
- masowe protesty warszawskiej gastronomii, bo Lewandowski ukradł jej kucharzy płacąc 10 razy ponad standard
- restauracja musi sprzedawać potrawy bardzo drogo, by zwrócił jej się koszt funkcjonowania drogiej kuchni
- restauracja jest za droga dla ludzi i bankrutuje, ponieważ większości ludzi na nią nie stać
No nie ma to najmniejszego sensu. Zwłaszcza, że jeśli otworzymy wynagrodzenia.pl to mediana wynagrodzeń kucharza netto wynosi 2 541 PLN. Próba – 613 kucharzy. W przeliczeniu na 167 godzin pracy w miesiącu daje to około 15 złotych za godzinę, czyli oferta Roberta Lewandowskiego jest nawet hojniejsza od rynkowych standardów.
Czy 22 złote za godzinę pracy to jest dużo? Ja bym nie chciał za tyle całymi dniami stać w kuchni. Ale jeśli Robert Lewandowski oszczędza na kucharzach, to albo przyjdzie ktoś bardzo słaby i szybko nauczy piłkarza, że lepiej zapłacić więcej… albo po prostu kucharze powinni zwinąć garnki i rozważyć inną, bardziej dochodową drogę kariery. Na grę w piłkę jest już za późno, ale coś się na pewno znajdzie.