Wypicie w miejscu publicznym grzańca z jarmarku bożonarodzeniowego może skończyć się mandatem

Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji
Wypicie w miejscu publicznym grzańca z jarmarku bożonarodzeniowego może skończyć się mandatem

Od kilku lat, wraz z rosnącą popularnością jarmarków bożonarodzeniowych, coraz częściej na ulicach polskich miast można kupić grzaniec, czyli grzane wino. Najczęściej jest to napój alkoholowy, a spożywanie w miejscu publicznym jest przecież wykroczeniem. Mandat za picie grzańca – czy można go dostać?

Mandat za picie grzańca w miejscu publicznym

Jarmarki bożonarodzeniowe w Polsce pojawiają się coraz częściej, a ich za ich organizację biorą się nawet mniejsze miasta. Choć nie ma u nas aż tak zakorzenionej kultury wspólnego świętowania w miejscach publicznych (i na pewno wpływ mają na to horrendalne ceny na rodzimych jarmarkach), popularność tego rodzaju przedsięwzięć niewątpliwie rośnie. Oczywiście, z uwagi na kryzys energetyczny są miasta, nawet spore – jak Gdynia – które w tym roku zrezygnowały z organizacji takich wydarzeń. Takich przypadków nie jest jednak zbyt wiele

Przynajmniej na Pomorzu – zwłaszcza w aglomeracji trójmiejskiej – dostrzec można wiele podobieństw z np. niemieckimi Weihnachtsmarkt. Dotyczy to nie tylko gastronomii (w Gdańsku można bez problemu dostać currywurst, czy tez charakterystyczne smażone pączki), ale i słynny glühwein, czyli właśnie grzaniec/grzane wino – i właśnie bardzo często to niemiecka nazwa rzuca się w oczy jako pierwsza. Oczywiście grzane wino to nie jest wynalazek Niemców. Niemniej kultura jego spożywania w miejscach publicznych w okresie świątecznym właśnie z naszym zachodnim sąsiadem chyba najbardziej mi się kojarzy.

Przechodząc do rzeczy, grzane wino jest oczywiście winem, a więc napojem alkoholowym – i to mającym około 10% zawartości alkoholu. Są też oczywiście wersje bezalkoholowe, ale znacznie trudniej je dostać. Powszechnie wiadomo, że spożywanie alkoholu w miejscach publicznych jest wykroczeniem. Ale czy na pewno? Nie do końca, bo przepisy tzw. ustawy antyalkoholowej określają, że nielegalne jest spożywanie alkoholu wbrew określonym zakazom.

Oczywiście zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych jest zasadą. Od niej jest jednak szereg wyjątków – i jeden z nich stanowi, że sprzedaż, podawanie i spożywanie napojów zawierających więcej niż 4,5% alkoholu może się odbywać na imprezach na otwartym powietrzu oraz na stadionach i innych obiektach sportowych, ale tylko za zezwoleniem i tylko w miejscach do tego wyznaczonych.

Co to oznacza?

Regulaminy konkretnych jarmarków najczęściej określają strefy, w których dopuszcza się spożywanie wysokoprocentowych napojów alkoholowych. Najczęściej będzie to strefa gastronomiczna. W takiej sytuacji nie ma mowy o wykroczeniu, a więc o mandacie. Wyjście jednak poza strefę wyznaczoną – z kubkiem w ręku – to już narażenie się na ewentualną odpowiedzialność. A już w szczególności opuszczenie terenu jarmarku i udanie się „na miasto”.

Rada gminy (miasta) może w uchwale ustanowić strefę, w której spożywanie alkoholu w miejscu publicznym będzie dopuszczalne. Wszystko będzie jednak zależało od konkretnych przepisów lokalnych. Poza powyższymi wyjątkami spożywanie alkoholu w miejscach publicznych podlega karze grzywny.

Zgodnie z taryfikatorem, jeżeli kara będzie miała formę mandatu karnego, to wynosić on będzie maksymalnie 100 złotych. Ale tutaj pojawia się jeszcze kwestia zdrowego rozsądku. Zgodnie z art. 41 Kodeksu wykroczeń

W stosunku do sprawcy czynu można poprzestać na zastosowaniu pouczenia, zwróceniu uwagi, ostrzeżeniu lub na zastosowaniu innych środków oddziaływania wychowawczego.

W ściganiu sprawców wykroczeń – przynajmniej w teorii – istotna jest szkodliwość społeczna czynu, okoliczności jego popełnienia, a także celowość ewentualnego karania. Oznacza to, że wyjście z kubkiem grzańca poza strefę przeznaczoną do jego spożywania nie powinno być uznane za czyn tak karygodny, że wymagający surowej sankcji. Wszystko jednak zależy od oceny funkcjonariusza, który podejmie interwencję.