Dyskalkulia to zdiagnozowane zaburzenie, sprawiające, że matematyka staje się czarną magią
Osoby cierpiące na dyskalkulię do niedawna miały w życiu naprawdę ciężko. Uznawane były za leniwe lub nieuzdolnione matematycznie. Wraz z postępem badań okazało się jednak, że problem z liczeniem może być wynikiem wrodzonej przypadłości, na którą człowiek nie ma żadnego wpływu.
Pierwsze badania nad dyskalkulią zostały przeprowadzone w latach 70. XX wieku. Wtedy też oceniono, że problem dyskalkulii jest powszechny – dotyczy około 6 na 100 uczniów. Oznacza to więc, że statystycznie, w każdej klasie znajduje się przynajmniej jedna osoba, cierpiąca na dyskalkulię. Te wyliczenia zostały potwierdzone również w późniejszych latach.
Dyskalkulia jest zaburzeniem rozwojowym. Jej podstawowe objawy to mylenie cyfr i znaków, co wiąże się z trudnościami w rozwiązywaniu matematycznych zadań. Osoby borykające się z tym problemem mogą mieć również problem z rozumieniem charakteru liczb i abstrakcyjności idei (na których w dużej mierze oparta jest matematyka). Nazywana jest również dysleksją matematyczną i podobnie jak dysleksja w przypadku języka polskiego, dyskalkulia pozwala uczniowi na skorzystanie z szeregu udogodnień.
O prawa osób z dyskalkulią zapytał Rzecznik Praw Obywatelskich
Chociaż osobom zdrowym ciężko sobie wyobrazić, z czym borykają się osoby, u których zdiagnozowano dyskalkulię, to to zaburzenie jest obecnie badane i wykrywane już na wczesnym etapie rozwoju. Dziecko borykające się z problemem otrzymuje odpowiednie zaświadczenie i zyskuje szereg udogodnień, które pozwalają mu na przebrnięcie przez wszystkie etapy edukacji.
Przykładem takiego udogodnienia (czy też może raczej wyrównania szans) jest możliwość wydłużenia czasu trwania obowiązkowego egzaminu, czy korzystanie z kalkulatora (który dla innych na egzaminie ósmoklasisty jest niedozwolony). Uczniowie z dyskalkulią mogą również liczyć na pomoc nauczyciela (członka zespołu nadzorującego), czy zastosowanie szczególnych zasad oceniania – oczywiście wszystko jest zależne od stopnia zaawansowania problemu.
Dyskalkulia jest jednak sporym problemem w przypadku osób podchodzących do matury. W dobie, gdy egzamin z matematyki jest obowiązkowym, matura z dyskalkulią może być dla uczniów prawdziwym koszmarem. A zdanie egzaminu dojrzałości jest obowiązkowe, jeżeli uczeń myśli na przykład o studiach. O prawa uczniów z dyskalkulią zapytał Rzecznik Praw Obywatelskich. Jak podkreślał RPO:
Matura z dyskalkulią – zdaniem CKE można ją zdać
Rzecznik Praw Obywatelskich zastanawiając się, czy matura z dyskalkulią to naprawdę tak duży problem, poprosił Centralną Komisję Egzaminacyjną o udostępnienie danych na temat zdawalności egzaminu dojrzałość osób cierpiących na dyskalkulię w ostatnich latach. Jak podkreślało w Odpowiedzi CKE, do oceny prac osób cierpiących na dyskalkulię (zadań otwartych) powoływany jest specjalny zespół, w którego skład wchodzi przynajmniej jeden ekspert w zakresie dyskalkulii. Pozwala to odpowiednio ocenić odpowiedzi uczniów, borykających się ze schorzeniem. Zdaniem CKE:
Osoby z dyskalkulią na maturze radzą sobie przyzwoicie
CKE udostępniła również dosyć ciekawe dane statystyczne, dotyczące egzaminów maturalnych z matematyki w latach 2021-2024. Zgodnie z nimi rocznie w Polsce do egzaminu dojrzałości podchodzi ponad 800 osób cierpiących na dyskalkulię (w 2024 roku była rekordowa liczba – 956 osób z dyskalkulią). I te osoby poradziły sobie nierzadko lepiej niż te, które matematyki nie lubią bez medycznego powodu. Jak podało CKE:
Zdaniem CKE więc problemu nie ma, a przy odpowiednim nakładzie pracy zdającego (i odpowiedniej komisji, specjalizującej się właśnie w dyskalkulii) maturę z matematyki można zdać – nawet na 100%.