45 turystów utknęło dziś nad Morskim Okiem. Spanikowali, wezwali pomoc, ale policja nie podzieliła obaw

Gorące tematy Na wesoło Dołącz do dyskusji (136)
45 turystów utknęło dziś nad Morskim Okiem. Spanikowali, wezwali pomoc, ale policja nie podzieliła obaw

Grupa blisko 50 osób utknęła w okolicach Morskiego Oka. Przyczyna? Zaszło Słońce – tak, jak robiło to przez ostatnie 5 miliardów lat.

Historia nie dość, że jest nauczycielką życia (tak przynajmniej twierdzili już starożytni Rzymianie), to jeszcze lubi się powtarzać. Na przykład co roku miliony Polaków powtarzają przed Świętami Bożego Narodzeniajuż nigdy tyle nie zjem” – i co roku nie potrafią sobie odmówić kolejnej porcji serniczka czy barszczu z uszkami.

Inną taką tradycją, nieco bardziej świecką, bo związaną z porą roku, jest zwyczaj bezmyślnego wybierania się w góry bez znajomości warunków atmosferycznych albo przynajmniej: bez zabrania ze sobą rozumu.

Morskie Oko, turyści, grudzień… To nie mogło się dobrze skończyć

Jak informuje portal 24tp.pl, 45 turystów utknęło nad Morskim Okiem. Utknęło to może za duże słowo: po prostu spóźnili się na ostatnie dorożki (te odjeżdżają o 17:00) i, przerażeni zapadłą ciemnością (w grudniu słońce zachodzi nieco wcześniej, niż w lipcu), postanowili zorganizować ratunek. Przedsiębiorczy turyści obdzwonili Straż Pożarną, Policję, Tatrzański Park Narodowy, a nawet… małopolski urząd wojewódzki. Przybyłe na miejsce służby (w postaci patrolu Policji) stwierdziły, że zagrożenia dla życia i zdrowia turystów nie ma. Ewakuowano jednie kilka rodzin z małymi dzieci, pozostali zaś musieli się udać w pieszą wędrówkę w dół szlaku. Absurdalność całej sytuacji doskonale podsumowuje taki oto mem:

Powyższa sytuacja nie powinna właściwie nikogo dziwić. Co roku słyszymy historie o turystach, którzy najzwyczajniej w świecie nie potrafią się w górach zachować, a w niegroźnej sytuacji panikują. Tymczasem wciąż brakuje przepisów, które taki brak życiowego rozgarnięcia karałyby. W wielu krajach wezwanie służb ratunkowych (zwłaszcza bezpodstawne) jest po prostu dosyć kosztowne. W Polsce taki turysta co najwyżej odpowie za narażenie swoich dzieci na niebezpieczeństwo. Sytuacja co prawda powoli zaczyna się zmieniać, na przykład blokowanie numeru alarmowego 112 jest już karane grzywną lub ograniczeniem wolności.

Powinniśmy zatem jak najszybciej wprowadzić kary (najlepiej natury finansowej) dla tych, którzy służby ratunkowe chcą traktować jak taksówki. Może wtedy zakończą się próby zdobywania Giewontu w japonkach. To z pewnością prostsze i skuteczniejsze rozwiązanie, niż obowiązkowe testy na inteligencję przed wejściem na górski szlak.